Tradycjonalizm

Krytyczne spojrzenie

Ekumenizm - polemika

Dodano: 2021-01-12
Polemika z ks. Szymonem Bańką z kanału Szkoły Akwinaty oraz Dawidem Mysiorem

W filmie odnoszę się do kilku argumentów poruszonych w kilku ostatnich filmach ks Szymona Bańki dotyczących ekumenizmu, jak również odpowiadam na pytania pana Mysiora dot. naszego dziecięctwa.

 
Lista filmów do których odnosi się polemika:
Tradycyjny ekumenizm VS współczesny ekumenizm - w 20 sekund! https://www.youtube.com/watch?v=mhBh1RzrtjI
Czy ekumenizm to grzech? https://www.youtube.com/watch?v=vVy6gIeQA_c
Fratelli Tutti - czyli dlaczego Kościół się sypie https://www.youtube.com/watch?v=978rM_hSn20
Antyekumeniczne Boże Narodzenie - kazanie ks. Szymona Bańki FSSPX https://www.youtube.com/watch?v=fd6mejEvf9Y
Ekumenizm. Dialog Między Religiami - odpowiedź księdza na pytania z kanału @Dawid Mysior https://www.youtube.com/watch?v=X9-vmgzGqXY
 
Z kanału Dawida Mysiora: Ekumenizm. Dialog Między Religiami. Nieśmiałe Pytanie Wiernego. https://www.youtube.com/watch?v=kh3e_Dd6Xqo
 
Treść filmu:
Witam serdecznie! W kilku ostatnich filmach ksiądz Szymon Bańka z bractwa św. Piusa X na swoim kanale podniósł temat ekumenizmu. I dzisiaj chciałbym w takim dużym skrócie do tych filmów się odnieść.

Zapraszam.

Na początek chciałbym przywołać odcinek w którym ksiądz Szymon w swoim 20 sekundowym filmie omawia ten problem w sposób najbardziej przystępny. Pozwolę sobie zacytować go w całości - jest krótki - ok. 20 sekund, więc myślę, że tutaj nie ma problemu:
 
Ekumenizm wczoraj:
strona A: 2 + 2 = 4
strona B: Nie, 2 + 2 = 5
strona A: no dobrze, to więc przedstaw mi swoje argumenty, a jak ci przedstawię swoje
 
Ekumenizm dzisiaj:
strona A: 2 + 2 = 4
strona B: Nie, 2 + 2 = 5
strona A: Wszystko jedno... więc zapalmy razem świeczkę.
strona B: I posadźmy drzewo...


I niestety już w tak krótkim przedstawieniu tego problemu kryje się pewien problem, którego niestety tradycjonaliści zdają się nie dostrzegać. Otóż wydaje im się, że gdyby nie doszło do tych zmian w Kościele dotyczących problemu ekumenizmu, to właśnie tak by ten ekumenizm wyglądał - że polegałby on na dyskusji z innowiercami, gdzie każdy przedstawiałby swoje argumenty i dyskutowano by nad ich słusznością. Otóż nie koniecznie, bo w rzeczywistości ja teraz zaprezentuję mały teatrzyk, który pokazuje, jak to w rzeczywistości mogłoby wyglądać, gdyby nadal było wszystko po staremu.


strona prawa: 2 + 2 jest cztery

strona lewa: spadaj!

strona prawa: Ale ja mam dla ciebie argumenty...

strona lewa: dobrze, to sobie je mniej... spadaj.

strona prawa: No ależ o co ci chodzi? Przecież chcę przedstawić swoje argumenty i wysłuchać twoich...

strona lewa: Tak zastanawiam się, ile jeszcze musi wieków minąć, kiedy przestaniecie nas traktować jak idiotów. Przychodzicie, aby z nami dyskutować, ale my przecież dobrze wiemy, że wasze nastawienie nie jest takie, aby dyskutować, zastanawiać się nad słusznością swoich wierzeń, tylko żeby nam wpoić, że to my jesteśmy w błędzie. Dobrze wiemy, że nic się u was nie zmieni, że ta cała dyskusja sprowadza się do tego, aby zasypać nas argumentami i zmusić do przyznania się do błędu. Więc nie czujemy potrzeby, aby wchodzić z wami w dyskusję. Wasze nastawienie jest takie, aby wpoić nam, że to co wy mówicie, to jest 2 + 2 = 4, a to co my mówimy to że 2 + 2 = 5.



I tak właśnie moim zdaniem wygląda problem ekumenizmu. Nie sztuką jest wzywać do nawrócenia, ale sztuką jest robić to tak, aby te działania rokowały na jakieś zmiany. Problem jest podobny do zarzutów, jakie stawiają oni naszemu papieżowi - głowie Kościoła Katolickiemu - Franciszkowi, że ten zajmuje się ekologią, braterstwem, jak oni to mówią - segregacją śmieci, równością, obyczajowością, zamiast głosić nawrócenie, cel ostateczny, niebo albo piekło, oraz głosić piękną teologię św. Tomasza z Akwinu.

I tutaj znowu dotykamy podobnego problemu - widzimy, że bractwo św. Piusa bardzo chętnie głosiłoby taką wspaniałą naukę. Z jednej strony bardzo cieszy to, że jest dużo chętnych do jej głoszenia, ale pytanie, jakie tradycjonaliści zapominają sobie postawić brzmi: "ile osób będzie chciało tego słuchać"? Bo to że oni chcieli by głosić taką naukę, to jeszcze nie oznacza, że ludzie będą chcieli się temu przysłuchiwać.

Naprawdę nie sztuką jest głosić górnolotną teologię, głosić nawrócenie, wykładać magisterium Kościoła, teologię naszych doktorów - takich jak św. Tomasz z Akwinu - ale sztuką jest sprawić, że ktoś będzie chciał tego słuchać, że się choć trochę tym zainteresuje, a nie w sposób odruchowy złapie za pilota od telewizora i przełączy kanał na coś ciekawszego.

Tak więc wracając do wątku metod ewangelizacji i nawracania, to moim zdaniem Kościół na ostatnim soborze sobie uświadomił, że te dotychczasowe sposoby nie przynosiły oczekiwanego rezultatu, a powodowały jedynie zaciśnięcie pięści - co może jest związane z naszą ludzką naturą, tym, że nie jesteśmy w stanie tak łatwo zmienić swojego zdania jedynie poprzez zmasakrowanie naszego światopoglądu. I tutaj być może chodziło o to, że pierwszym krokiem do nawrócenia ludzi jest okazanie im szacunku, szacunku do ich poglądów oraz poszukiwania jakiś punktów wspólnych, na których można by się było oprzeć i w takim duchu zacząć od wspólnej modlitwy.

 
Echo takiego podejścia do tego problemu odnajdujemy chociażby w deklaracji Dominus Jesus z 2000 roku, sporządzonego przez kardynała Ratzingera - a więc na kilka lat przed tym, jak został papieżem:



[...] soborowa Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich stwierdza: «Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi»

4. Idąc po tej linii, Kościół przepowiada dziś Jezusa Chrystusa, «drogę, prawdę i życie» (J 14, 6), także poprzez praktykę dialogu międzyreligijnego, choć oczywiście nie zastępuje on, lecz towarzyszy misji ad gentes, służąc owej «tajemnicy jedności», z której «wynika, że wszyscy mężczyźni i kobiety, którzy są zbawieni, uczestniczą, choć w różny sposób, w tej samej tajemnicy zbawienia w Jezusie Chrystusie za pośrednictwem jego Ducha»

5. Ten dialog, będący częścią ewangelizacyjnej misji Kościoła 6, zakłada postawę zrozumienia, dążenie do wzajemnego poznania się i obopólnego wzbogacania w duchu posłuszeństwa prawdzie i poszanowania wolności 7.



Tak więc to co jest tutaj istotne - to metoda, metoda która nie opiera się na argumentowaniu, wykłócaniu się, wielkim przekonywaniu, obalaniu argumentów przeciwnika, ale na wzajemnym szacunku, zrozumieniu i poszanowaniu. Właśnie sam Jezus nas pouczał, abyśmy nastawiali drugi policzek. Nie chodzi o dosłowne znaczenie, ale w tej nauce Jezus nas chce nauczyć, że w kwestiach próby naprawiania relacji powinniśmy najpierw pozwolić drugiej stronie rozładować negatywne emocje, które nimi targają, nawet kosztem poczucia jakiejś niesprawiedliwości. Do rozmowy i pojednania można dochodzić dopiero, jak zostaną rozładowane te negatywne emocje. Dopóki te negatywne emocje są obecne, próżnym jest cała ta wielce mądra argumentacja.

W tym miejscu chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na kilka kwestii podniesionych w filmie ks. Szymona "Czy ekumenizm to grzech". (03:25). Ksiądz Szymon robi tam szereg błędów - np. w sytuacji, kiedy interpretuje listy św. Jana Apostoła, cytując fragmenty - raz, że wyrwane z kontekstu, a dwa to w oderwaniu od dość specyficznego i nietypowego stylu narracji św. Jana apostoła. Twierdzi np. że Pismo Święte ewidentnie nie promuje miłości bliźniego bez wiary - i powołuje się na cytat z 2 J 10: "Jeśli do was przyjdzie ktoś i nie wniesie ze sobą tej nauki, nie przepuśćcie go do domu i nie powiedzcie 'bądź pozdrowiony'". Tutaj jednak należy zwrócić uwagę po pierwsze na styl św. Jana jak i kontekst. Styl ma taki dosyć nietypowy i nie uprawniający, aby traktować każdą wypowiedź w sposób absolutny i dosłowny.

Dla przykładu św. Jan w 1 liście (1 J 3,8) mówi, że kto grzeszy, jest dzieckiem diabła. No ale przecież każdy z nas grzeszy. Nawet sam św. Jan mówi, że jak ktoś mówi, że nie ma grzechu, to jest kłamcą (1 J 1,8-10). Więc odczytując wszystko dosłownie moglibyśmy wywnioskować, że wszyscy jesteśmy jednak dziećmi diabła, a nie Boga Ojca. W następnym zdaniu św. Jan mówi, że kto się narodził z Boga, ten nie grzeszy. No ale jak to? Przecież wszyscy jesteśmy narodzeni z Boga... przez akt chrztu. Czy to oznacza, że nie grzeszymy? W 1 J 5,16 św. Jan mówi, aby nie modlić się za tego, kto grzeszy grzechem śmiertelnym. Czy to oznacza, że faktycznie nie mamy się modlić za najcięższych grzeszników? Przecież ponoć Maryja w objawieniu Fatimskim mówiła, żeby i za takich się modlić. Oczywiście jak się głębiej nad tym zastanowić, to oczywiście da się zobaczyć, że nie musi tutaj być sprzeczności. Tak więc tymi przykładami chciałem ukazać tę specyficzną narrację św. Jana, która nie może być odczytywana dosłownie.

A inna sprawa to kontekst tego przytoczonego fragmentu 2 J 10. W wersecie 7 mowa jest tam konkretnie o pewnych zwodzicielach, a w wersecie 11 dodaje, że ta osoba, której mamy nie wpuszczać dopuszcza się złych czynów, co mogłoby wskazywać, że tutaj św. Jan miał na myśli jakiś obłudników, dwulicowych zwodzicieli. Tak więc widzimy, że interpretacja listów św. Jana wymaga pewnej elastyczności umysłu, a niestety sposób egzegezy tego fragmentu w moim odczuciu - przepraszam za te słowa - niewiele odbiega od sposobu interpretacji Świadków Jehowy.

nadto zauważa, że rzeczą najważniejszą do zbawienia jest wiara w Jezusa Chrystusa i że ta kwestia jest o wiele ważniejsza od miłości. Bo jak sam ksiądz mówi, że nie zna żadnej nauki, która by twierdziła, że miłość ma pierwszeństwo przed wiarą.

- Tak jak zaznaczyłem - nie bardzo rozumiem, co ksiądz miał na myśli twierdząc, że nie ma nauki, iż miłość bliźniego jest ponad wiarą, bo słysząc takie słowa, to oczywiście wraca mi na myśl nauka św. Pawła, że "są te trzy: wiara nadzieja i miłość, z czego największa jest miłość". Tutaj w jednej linii mamy wiarę i miłość oraz wyraźnie zaznaczone, że największa z tych trzech - to jest miłość.

I dalej, ciągnąc ten ciąg myślowy ksiądz Szymon zarzuca Kościołowi i papieżowi, że ci nie głoszą nawrócenia, a przez to skazują ludzi na potępienie. Jak to twierdzi ksiądz Szymon: "nie ma miłości ten, kto widząc brata idącego na zatracenie, nie próbuje odwrócić go od tej drogi, nie głosi mu nawrócenia". Niestety, ale w tym miejscu ja potrafiłbym sformułować bardzo podobny zarzut:
"Nie ma miłości ten, kto widząc, że dotychczasowe metody nawracania nie przynoszą żadnego skutku, dalej uporczywie usiłuje je stosować, wiedząc, że nic to nie zmieni i tym samym nie próbuje jakiś innych metod nawrócenia".
 
I tak też w filmie komentując encyklikę papieża Franciszka Fratelli Tutti ( https://www.youtube.com/watch?v=978rM_hSn20 ) ksiądz Bańka odniósł się do wstępu tej encykliki w której papież nawiązuje do epizodu z życia św. Franciszka z Asyżu, który udał się do sułtana. W tym miejscu ksiądz Szymon dopatruje się nieścisłości i przekłamania, ponieważ wg niego papież nie dopowiedział, że św. Franciszek udał się tam, aby sułtana nawrócić.

Jednakże moim zdaniem raczej należałoby zwrócić na duży błąd księdza Bańki, bo faktycznie - prawdą jest, że św. Franciszek poszedł, aby go nawrócić, ale należy zwrócić uwagę, że główną metodą ewangelizacyjną św. Franciszka nie było głoszenie magisterium i doktorów Kościoła, oraz pokrzykiwanie, że innowiercy powinni się nawrócić, ale nawracał on swoją postawą, pokorą, zachowaniem jedynie dając do zrozumienia, że jest wyznawcą Boga katolickiego.

Ostatnią kwestią przed podsumowaniem i apelem do tradycjonalistów jest problem tzw. dziecieństwa Bożego, co zostało podniesione przez pana Dawida Mysiora a potem podchwycone i pochwalone przez księdza Szymona. Tutaj doprawdy mam duży szacunek do poziomu wiedzy, jak ma ksiądz Szymon, ale pochwalenie argumentacji pana Dawida, która w moim mniemaniu jest oparta na zwykłym błędzie logicznym (a dokładnie to ekwiwokacji) jest dla mnie dużym zaskoczeniem.

Dopowiem, że pan Dawid Mysior w jednym ze swoich odcinków zadał pytanie, jak rozumieć słowa papieża Franciszka, który powiedział, że Bóg jest ojcem wszystkich ludzi - wierzących i niewierzących, skoro św. ewangelista Jan zdaje się temu zaprzeczać, ponieważ w swoim prologu wyraźnie nas poucza o tym, owe Słowo wcielone tym, którzy uwierzyli w imię Jego dało moc, aby stali się dziećmi Bożymi. Czyli wg pana Mysiora ten ustęp poucza nas o tym, że dzieckiem bożym można stać się dopiero po akcie uwierzenia w Boga prawdziwego.

Może tak na początek pozwolę sobie na jedną uwagę odnośnie tego wspomnianego filmu pana Mysiora. Oczywiście ten film ma formę grzecznego pytania, ale też z doświadczenia życiowego wiem, że ludzie najczęściej zadając pytania w taki sposób nie robią tego, aby otrzymać odpowiedź na nurtujące pytanie, ale aby w sposób subtelny zasygnalizować, że ktoś jest w dużym błędzie, pogubił się, myli się, czegoś nie doczytał i zaczyna zaprzeczać Biblijnemu objawieniu.

Tym bardziej, że pan Mysior jest zdeklarowanym sympatykiem tradycjonalizmu, a jednym z najważniejszych punktów tegoż tradycjonalizmu jest opór wobec ekumenizmu.

Tym czasem jest to błąd podobny do błędu protestantów, którzy uważają, że skoro w 1 Tm 2,5 jest napisane, że Jezus jest jedynym pośrednikiem między Bogiem, a człowiekiem, to oznacza, że przecież Maryja już nie może być naszą pośredniczką, bo wg Biblii pośrednik jest tylko jeden. Jest to błąd logiczny ekwiwokacji - czyli sprowadzania jakiegoś terminu do tego samego znaczenia, podczas gdy może on mieć kilka różnych znaczeń.

Tak jak byśmy powiedzieli, że w Krakowie jest jeden zamek, a ktoś inny by zwrócił uwagę, że to nie prawda, bo zamków są tam miliony - wskazując na zamki w drzwiach. Tak więc i w tym przypadku może chodzić o zupełnie inny aspekt dziecieństwa bożego. I tak też jest u św. Jana - Pojęcie narodzenia, dziecięctwa i ojcostwa jest wielowymiarowe i wieloznaczne. I bez problemu można pokazać jak św. Jan żongluje sobie znaczeniem tego słowa.

We fragmencie J 8,39 św. Jan dziecieństwo traktuje jako pewnego rodzaju przynależność i postępowanie wg standardów jakiegoś ojca. W rozmowie z Żydami powiedział im:

J 8:39 BP "Żydzi Odpowiedzieli Mu: - Naszym ojcem jest Abraham. Mówi im Jezus: Gdybyście byli dziećmi Abrahama, wypełnialibyście dzieło Abrahama."

- czyli w takim aspekcie ojcostwa Jezus daje do zrozumienia, że oni nie są dziećmi Abrahama, ponieważ nie wypełniają jego dzieł.

W innym miejscu mówi coś zupełnie przeciwnego:

J 8:56 BP "Ojciec wasz, Abraham, cieszył się, że ujrzy mój dzień. I ujrzał, i uradował się."

Tutaj przyznaje, że Abraham jest ich ojcem - ale znowu, w innym znaczeniu. Tak więc widzimy że w poprzednim fragmencie daje do zrozumienia, że nie jest ojcem, a w tym, że tym ojcem jest. Podobnie jest z kwestią ojcostwa Boga Ojca. W kolejnym fragmencie kwestionuje synostwo Żydów, bo ci nie miłują Jego Syna, i daje im do zrozumienia, że ich ojcem jest szatan:

J 8:41 BP "Postępujecie więc tak, jak wasz ojciec. Powiedzieli Mu: My nie przyszliśmy na świat z nierządu. Mamy jednego Ojca - Boga."
J 8:42 BP "Powiedział im Jezus: Gdyby Bóg był waszym Ojcem, kochalibyście Mnie, bo Ja wyszedłem i przychodzę od Boga.
[...]
J 8:44 BP "Diabeł jest waszym ojcem i chcecie spełniać jego życzenia.

Tutaj taka uwaga na pierwsze słowo "postępujecie" w frazie "postępujecie jak wasz ojciec", co może się odnosić, że postępują jak ich ojciec - szatan. Ale inni to tłumaczą jako imperativus: czyli "postępujcie więc tak jak wasz Ojciec", co wówczas odnosiłoby się do Boga Ojca, albo Abrahama.

Problem w tym, że w języku greckim ta forma (gr. poieite) może być tak samo przetłumaczona jako "postępujcie" (w znaczeniu rozkazu, imperativusa) oraz postępujecie (w znaczeniu orzeczenia) - tutaj ta końcówka eite jest taka sama dla wersji imperativus i orzeczenia. Dlatego też mamy rozbieżności w tłumaczeniach.

Podobnie i w 1 liście ojcostwo Boga Ojca warunkuje od tego, czy postępujemy sprawiedliwie i miłujemy braci swoich, czy też nie:

1J 3:10 BP "Po tym można rozpoznać dzieci Boże i dzieci diabła: każdy, kto nie postępuje sprawiedliwie i nie miłuje brata swego, ten nie pochodzi od Boga."

Jednakże taką kropką nad i jest fragment z listu do Efezjan, gdzie w wersecie 4,6 czytamy:

Ef 4:6 BP "jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich."

Też zajrzałem do oryginału - i tak jest tam właśnie napisane dosłownie - że Jeden Bóg i ojciec wszystkich, który [jest] ponad wszystkimi (Heis theos kai pater panton ho epi panton...)


Czas teraz może na apel i podsumowanie. Otóż w tym miejscu chciałbym przywołać słowa Jezusa Chrystusa, który pokazał nam, jak będzie wyglądał nasz sąd - i uważam, że nie ma właśnie bardziej sprawiedliwego sądu, niż to, co ukazał nam Jezus Chrystus. Otóż powiedział On "jakim sądem wy sądzicie, takim i was osądzą, jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą".

Otóż jeśli uważacie, że warunkiem koniecznym do zbawienia dla odszczepieńców, schizmatyków, heretyków jest bezwzględny powrót do Kościoła i podległość Papieżowi, to co jeśli się okaże, że wy również jesteście tak naprawdę po za Kościołem jako schizmatycy?

Jeśli uważacie, że ci schizmatycy na podstawie zasłyszanych argumentów 2 + 2 = 4 powinni się nawrócić, aby być zbawieni, to co będzie z wami, jeśli nie nawrócicie się mimo przedstawienia wam właśnie takich argumentów, że 2 + 2 = 4. W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę, że wiele moich merytorycznych komentarzy pod swoimi filmami ksiądz ocenzurował.

Zamiast iść duchem miłości i przedstawić mi swoje 2 + 2 = 4, to ksiądz zamknął się na dyskusję i zablokował moje argumenty. Z jednej strony oczekujecie, że ci nie będący w Kościele powinni na skutek argumentacji bezwzględnie się nawrócić, to tym samym sami wydajecie wyrok potępienia na siebie, jeśli nie zmienicie zdania w przypadku tego typu argumentacji 2 + 2 = 4 i nie będziecie potrafili wykazać, że prawda jest po waszej stronie.

Głosicie, że nie ma miłości ten, kto widząc, jak brat idzie na zatracenie, nie głosi mu nawrócenia, to weźcie sobie głęboko do serca mój apel i nawróćcie się czym prędzej, aby uniknąć tego wiecznego potępienia, na które sami się skazujecie wg waszych własnych kryteriów i standardów.

To tyle. Na koniec chciałbym poinformować, że niedługo ruszy strona internetowa poświęcona polemice z tradycjonalizmem, a o szczegółach powiem niedługo. Dziękuję i do zobaczenia. Grzegorz Żebrowski