Tradycjonalizm

Krytyczne spojrzenie

Tradycja w wydaniu Pawła Lisickiego

Dodano: 2021-11-12
W tym materiale chciałbym odpowiedzieć na pewne wypowiedzi pana Pawła Lisickiego dotyczące tradycji, które zostały poczynione na kanale Trudno być katolikiem

W filmie zatytułowanym "Tradycja Kościoła Katolickiego a Traditionis Custodes | red. Paweł Lisicki" na kanale Trudno być katolikiem Paweł Lisicki podjął się wyjaśnienia, czym jest Tradycja1.

W omawianym filmie na początku pani Anna spytałą się pana Lisickiego, czym ona jest, gdyż wielu domorosłych teologów i apologetów (tutaj było prawdopodobnie nawiązanie do mojej osoby, ale o tym za chwilę) uważa, że jest jakaś różnica pomiędzy Tradycją i tradycją, podczas gdy wg pani Anny zdaje się być jednym i tym samym. I tutaj na szczęście pan Lisicki potwierdził jej, że tak, że jest różnica, że jest Tradycja pisana wielką literą T i tradycja pisana małą literą t.

I proszę zwrócić uwagę. Kanał tradycjonalistyczny (czyli specjalizujący się temacie tradycji) od samego początku swojego istnienia od ponad półtora roku nie wiedział, czym tak naprawdę jest tradycja. I jeszcze bezczelnie wyzywają innych (w tym mnie) od domorosłych apologetów, a okazało się, że pani Anna sama jest niczym innym, jak domorosłą teolożką.

Ja osobiście miałem wymianę maili z panią Anną, w której (przedstawiając się jako apologeta) właśnie zarzucałem jej to, że nie rozumie tej tradycji, że co innego wielka Tradycja apostolska, a co innego tradycja Kościoła - na co pani Anna w dość niefajny sposób usiłowała to zakwestionować. Także cieszę się niezmiernie z tego, że w ten oto sposób pan Lisicki potwierdził, kto tu jest w rzeczywistości domorosłym teologiem. I niestety na tym kończy się również przyznawanie racji panu Lisickiemu, bo teraz zajmiemy się jego tezami postawionymi w tym filmie.

Na początku pan Lisicki uważa, że nawet i ludzkie tradycje były zachowywane i pieczołowicie przechowywane. I jest to prawda. Ale w tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na istotę kontrowersji i sporu pomiędzy tradycjonalizmem, a progresywizmem - otóż nam progresistom zależy na uznaniu faktu, że tradycja pisana małą literą t może być czasem zmieniana, a nawet wręcz odrzucana pod przewodnictwem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, bo odnosimy wrażenie, że tradycjonaliści (a przynajmniej znaczna ich część) nawet i takiej tradycji chcieliby nadać walor absolutnej niezmienności. Czyli ustalmy jedno - owszem - w wielu wypadkach te tradycje pisane małą literą t są zachowywane, ale nie wszystkie one muszą być zachowywane i Kościół jak najbardziej ma prawo do ingerencji w tej materii do tego stopnia, że ma prawo czasem to definitywnie porzucić. I tyle - kropka. Bo odnosimy wrażenie, że dla niektórych tradycjonalistów niektórzy papieże to są antychryści, skoro porzucili jakąś wielowiekową tradycję - i tutaj chcemy to wyraźnie i stanowczo zaznaczyć - że to są właśnie te tradycje, które są pisane małą literą t i tym samym Kościół MA PRAWO TO ROBIĆ. I NIE POWINNO TUTAJ BYĆ ŻADNYCH PRETENSJI !!! Jedynie Tradycje apostolskie mają walor niezmienności.

Dalej pan Lisicki uważa, że w tej tradycji pisanej wielką literą T mieściły się modlitwy liturgiczne. Ale niestety w tej kwestii pan Lisicki operuje jedynie domniemaniami i przypuszczeniami - kierując się tym, że najstarsze świadectwa pochodzą z IV wieku i były znane św. Ambrożemu, ale - jak twierdzi pan Paweł - można przypuszczać, że on tego nie wymyślił, lecz cytował. I tutaj jedna mała uwaga - nawet jeśli faktycznie cytował (co oczywiście można uznać za uczciwe założenie), to jednak nie mamy pewności, w którym wieku te teksty powstały. Mogły powstać w III wieku, pod koniec II, albo nawet i kilkanaście lat wcześniej - czyli w IV wieku - i takie twierdzenia jednak pozostaną w przestrzeni co najwyżej naszych spekulacji. I oczywiście nic nie mówiąc o tym, że Kościół tego kanonu nie odrzucił, a jedynie zmienił nieco jego treść. Ale wracając do tego wątku, czy była to tradycja apostolska, czy nie, to chciałbym zwrócić uwagę, że mamy starożytne świadectwa opisujące liturgię za czasów (Justyna męczennika, Ireneusza, Klemensa Aleksandryjskiego, Tertuliana, Cypriana). Jak podaje ks. Nowowiejski w swojej pracy Msza Święta, wykład liturgii2 - to w II wieku msza zawsze wyglądała tak samo i była bardzo prosta w swojej formie i strukturze. Dla przykładu - jak to relacjonował Św. Justyn: było tam czytanie Pisma św. Kazanie. Błaganie o przebaczenie grzechów. Katechumeni i pokutujący opuszczają zebranie. Modlitwy. Pocałunek pokoju. Diakoni przynoszą chleb z winem i wodą. Ofiarowanie i prefacja. Trysagion. Konsekracja, po której lud odpowiada: Amen. Anamneza. Komunia. Kwesta na ubogich i w ogóle potrzebujących. Jest tam mowa o tym, że znaczną część tej liturgii stanowiły błagania za rządzących, neokatechumenów, o nawrócenie pogan. Oddajmy na chwilę głos ks. Nowowiejskiemu3:

Następnie czyniono błagania, petitiones, klęcząc z pochyloną głową, z twarzą zwróconą ku wschodowi, z rękami rozłożonymi i wzniesionymi w górę 1S8), mężczyźni z odkrytą głową, niewiasty z zasłoną na twarzy. Lecz w niedziele i uroczystości modlono się stojąc157). Przedmiotem tych błagań było przebaczenie grzechów oraz katechumeni. Błagania te prawdopodobnie miały formę litaniową.

W każdym razie nie jest prawdą, że opis liturgii przed Ambrożym nie był zbyt dobrze znany, bo całkiem dość obszernie było to opisywane przez ojców z tamtego okresu. Więc postulowanie, że kanon rzymski jest elementem tradycji apostolskiej, czyli że swoją tradycją sięga czasów apostolskich jest - nazwałbym - bardzo odważnym twierdzeniem, acz zdaje się być raczej nieuprawnionym i oderwanym od rzeczywistości, skoro przy takich - jakby nie patrzeć - wcale nie ubogich opisach liturgii nie odnajdujemy tego kanonu rzymskiego.

Niektórzy dopatrują się jego śladów w modlitwie przekazanej przez św. Hipolita, ale jednak badacze i tutaj są zdania, że i to nie było tym kanonem. A przypomnę, że aby można było nazwać to tradycją apostolską, to powinno to sięgać czasów apostolskich i z tego co się orientuję - powinna być też ciągłość tej tradycji - czyli nie tak, że robił to któryś z apostołów, a następnie zostało to odnalezione po 3 wiekach i wówczas włączone do liturgii.

Pan Lisicki twierdzi, że jak coś w liturgii się pojawiało nowego, to nigdy w formie zaprzeczenia, ale jedynie dodania tego, co było wcześniej obecne. No to jak traktować zaprzestanie udzielania komunii pod dwiema postaciami? No i to co już wiele razy powtarzałem w innych filmach - co zrobić z zaprzeczeniem rozporządzenia soboru Nicejskiego w 20 kanonie, aby w niedzielę i dzień pięćdziesiątnicy nie klękać4.


Widzimy, że w pewnym momencie się to rozjechało i nawet w niedziele Kościół na liturgii zaczął się modlić w pozycji klęczącej. I takich przykładów można mnożyć. I tak samo było z wieloma innym elementami, których nawet trudno by było tu wymienić - np. usunięto możliwość koncelebry, zaprzestano używać pocałunku pokoju, zanikła agapa i wiele wiele innych.

I wracając do kwestii tradycji apostolskich obecnych w liturgii - weźmiemy np. takie Credo - nasze wyznanie wiary. Oczywiście w tym Credo znajdują się tradycje apostolskie - np. wyznajemy świętych obcowanie - to jest typowa nauka, której źródło jest właśnie Tradycja apostolska, bo takiej nauki nie odczytujemy bezpośrednio z objawienia biblijnego. Więc o ile jest to niewątpliwie element Tradycji Apostolskiej, to jednak samo Credo jako element Mszy już nie należy do apostolskiej tradycji - jak wiadomo, zostało to sformułowane dopiero w IV wieku na soborach w Nicei i Konstantynopolu, a do liturgii wchodziło stopniowo w następnych wiekach począwszy od V wieku na skutek szerzenia się herezji ariańskiej, a w liturgii Rzymskiej zagościło dopiero na początku XI wieku5! A żeby można było mówić o jakiejś tradycji apostolskiej - to musiałoby być jakieś uzasadnione domniemanie, że mogło sięgać to pierwszego, góra drugiego wieku.

I co ciekawe - jedyną prawdziwie apostolską tradycją liturgiczną, która została przez Kościół porzucona, to była modlitwa na wchód. I zapytają państwo, kiedy i jak została porzucona? Otóż była obecna do XVI wieku i zaprzestano ją praktykować po wydaniu mszału św. Piusa V. Czyli wychodzi na to, że jedyną znaną mi tradycją apostolską, która została porzucona, to została właśnie porzucona przez Piusa V. I żeby nie być gołosłownym, to zacytuję fragment "Duch liturgii" Josepha Ratzingera6 - czyli naszego kardynała, na którego tradycjonaliści bardzo lubią się powoływać.

W starożytnym Kościele modlitwa skierowana na Wschód była uznawana za tradycję apostolską. Nawet jeśli początki zwracania się w kierunku Wschodu, czyli odejścia od kierowania wzroku w stronę świątyni, nie dają się dokładnie umiejscowić czasowo, to jest rzeczą pewną, że fakt ten sięga zarania chrześcijaństwa i zawsze był postrzegany jako istotna cecha jego liturgii (także modlitwy prywatnej).

I tutaj nie mam zamiaru popuszczać ani na centymetr - chcę podkreślić to co w tym ustępie pisze kard. Ratzinger - po pierwsze, że ta tradycja była uznawana za tradycję apostolską (co też pojawiło się w cytacie z Nowowiejskiego). A po drugie, że jest rzeczą pewną, że fakt ten sięga zarania chrześcijaństwa i zawsze był postrzegany jako istotna cecha jego liturgii.

I właśnie jest to jedyna tradycja apostolska, która jest mi znana i została porzucona nie przez kogo innego, jak przez samego św. Piusa V. Po wydaniu jego mszału Kościół całkowicie porzucił tę Tradycję apostolską i swoją liturgię zaczął orientować na krzyż (być może jako symboliczny wschód). Ale rzeczywisty kierunek wschodni został porzucony. Po tym czasie również zaprzestano budowania świątyń orientowanych na wschód. Oczywiście również wielokrotnie podkreślałem, że taką tradycją była zawsze możliwość organicznego wzrostu liturgii - i to też zostało przez niego zatrzymane. Ale do tego za chwilę wrócimy.

Dalej rozważania zeszły na temat ostatniego motu proprio papieża Franciszka ograniczającego dostęp do Mszy Trydenckiej. No i tutaj narracja pana Lisickiego jest daleka od uczciwości, bo twierdzi on, że papież Benedykt XVI chciał pokazać, że to są dwie formy wyrażenia tej samej wiary. W rzeczywistości tu chodziło o coś innego - o pewnego rodzaju wyciągnięcie ręki w kierunku tradycjonalistów i zmniejszenie napięcia pomiędzy tą częścią Kościoła przywiązaną do tradycji i tych, którzy poszli za tymi zmianami. I wspomniał o tym nawet sam papież Franciszek w swoim liście do biskupów. Czytamy tam7:

„Dla wszystkich oczywiste są powody, które skłoniły św. Jana Pawła II i Benedykta XVI do zezwolenia na możliwość używania Mszału Rzymskiego promulgowanego przez św. Piusa V, wydanego przez św. Jana XXIII w 1962 r., do sprawowania Ofiary eucharystycznej. Uprawnienie udzielone przez Kongregację ds. Kultu Bożego w 1984 roku2 i potwierdzone przez św. Jana Pawła II w Motu proprio Ecclesia Dei z 1988 r.3, było podyktowane przede wszystkim pragnieniem zażegnania schizmy związanej z ruchem kierowanym przez abp. Lefebvre'a. Skierowana do biskupów prośba, aby wielkodusznie zaakceptowali „słuszne życzenia” wiernych, którzy prosili o używanie tego Mszału, miała zatem na względzie motywację eklezjalną - przywrócenia jedności Kościoła.”




Dalej pan Lisicki przytacza słowa papieża Franciszka, z którego miałoby wynikać, że ten sam sobie przeczy twierdząc, że każdy kapłan musi otrzymać zgodę Rzymu. I tutaj muszę powiedzieć, że trudno mi się do tego odnieść - a jedną z przyczyn jest to, że nie znam źródła i nie mam możliwości zweryfikowania tej wypowiedzi papieża w całym kontekście, a z kolei też mam naturalne opory, aby przystać na taką wersję i taką interpretację pana Lisickiego.

No i drugą sprzecznością, na którą zwrócił uwagę pan Lisicki, że z jednej strony papież uważa, że jest tylko jedna forma rytu rzymskiego, a z drugiej strony nazywa pewnych celebransów birytualistami dając do zrozumienia, że jednak są dwie formy rytu. I tutaj przypuszczam, że pan Lisicki nawiązuje do takich ustępów z dokumentów papieża Franciszka8:

Odpowiadając na Wasze prośby, podejmuję stanowczą decyzję uchylenia wszystkich norm, instrukcji, zezwoleń i zwyczajów uprzednich względem obecnego Motu proprio, i uznania ksiąg liturgicznych promulgowanych przez świętych papieży Pawła VI i Jana Pawła II, zgodnie z dekretami Soboru Watykańskiego II, za jedyny wyraz lex orandi Rytu Rzymskiego.

Oraz z samej treści Motu Proprio9:

Art. 1. Księgi liturgiczne promulgowane przez świętych papieży Pawła VI i Jana Pawła II, zgodnie z dekretami Soboru Watykańskiego II, są jedynym wyrazem lex orandi Rytu Rzymskiego.


Jednakże tutaj mamy do czynienia z trochę nieudolną interpretacją. Bo z jednej strony faktycznie mowa jest o jedynym wyrazie lex orandi (czyli prawu modlitwy), a z drugiej strony w tych samych dokumentach jest bardziej niż wyraźnie ukazane, że sprawowanie mszy tradycyjnej jest jak najbardziej możliwe, choć zostało to drastycznie ograniczone. Więc taki zarzut można by było jeszcze zrozumieć, gdyby te dokumenty nie ukazywały możliwości sprawowania tej tradycyjnej liturgii, ale wskazują chyba bardziej niż wyraźnie, że jest to możliwe, a narzucone zostały jedynie pewne radykalne ograniczenia.


No tak dla porównania mogę przywołać przykład Świadków Jehowy, którzy zbyt literalnie rozumieją słowo "jedyny", jako bezwzględnie jedyny i wykluczający wszelkie inne możliwe przypadki. I bardzo podobnie argumentują właśnie Świadkowie Jehowy nadając pewnym relatywnym pojęciom sens absolutny - np. że wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, a więc z tego wynika, że Maryja też musiała zgrzeszyć. Nie zauważają, ze jak wszyscy, to wszyscy - bądźmy konsekwentni, więc Jezus też zgrzeszył...

Tak więc sensu tego słowa "jedyny" należałoby się wg mnie doszukiwać innego - ja to zrozumiałem jako to, że jest to jedyna forma, która obowiązuje z defaultu i że od tej pory nie ma już swobodnego wyboru pomiędzy jednym a drugim rytem. I o to tutaj może chodzić - że nie ma już swobodnego wyboru, że mogę wybrać sobie albo taki ryt, albo taki ryt - z domysłu obowiązujący jest tylko jeden - czyli ten nowy ryt, a ten tradycyjny musi być uzyskany za specjalną zgodą.

No i na sam koniec pan Lisicki zaczyna robić wyrzuty posoborowym papieżom, że ci nie uszanowali woli papieża Piusa V odwołując to, co on swoją najwyższą władza pasterską ustanowił po wsze czasy i który orzekł, że nikt nie będzie miał prawa zabronić jakiemukolwiek księdzu sprawowania tego rytu. No i pan Lisicki zauważa, że powstaje pytanie, czy następny papież może tego typu decyzję znieść, że jak papież odwołuje coś, co ustanowił jego poprzednik, to nie jest to w porządku.

No niestety Panie Pawle, ale tutaj muszę Pana rozczarować, bo na gruncie logiki odpowiedź jest bardzo prosta. Wystarczy zadać pytanie, dlaczego mamy uważać, że to posoborowi papieże przekroczyli swoje uprawnienia, a swoich uprawnień nie przekroczył z kolei św. Pius V, a nie odwrotnie? Bo równie i ja mogę powiedzieć, że następni papieże prawidłowo wykorzystali swoje uprawnienia, a tym który przekroczył swoje uprawnienia był nie kto inny, jak właśnie św. Pius V, który próbował nadać walor nieodwołalności dyscyplinie kościelnej (że ten mszał należy stosować i będzie mieć ważność po wsze czasy). Z dogmatu o nieomylności papieża dowiadujemy się, że niezmienne mogą być tylko te nauki, które zostały ogłoszone uroczyście, dotyczą jedynie wiary i moralności, oraz są niezmienne same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła.

1 https://www.youtube.com/watch?v=C5NyoJo6xSw

2 Nowowiejski, Msza Święta, wykład liturgii, str. 70-72

3Tamże, str. 72

4 http://www.lubin.cerkiew.pl/parafia/kanony-soborow-powszechnych/

5Encyklopedia Katolicka, Lublin 1979, tom 3, str. 625

6 Kard. J. Ratzinger, Duch Liturgii, str. 64

7 https://opoka.news/list-papieza-franciszka-do-biskupow

8 Tamże

9 https://m.pch24.pl/zobacz-pelna-tresc-motu-proprio-traditionis-custodes-podano-oficjalne-tlumaczenie/