Tradycjonalizm

Krytyczne spojrzenie

Kto zatem ma rację?

Dodano: 2021-01-17
Czy można rozstrzygnąć, czyje argumenty są bardziej zasadne i które stanowisko można lepiej udowodnić?

Z powyższych wywodów można łatwo wywnioskować, że cała argumentacja tradycjonalistów jest oparta albo na błędnej logice, albo na życzeniowych postulatach, a ich dowody są co najmniej... nazwijmy to delikatnie: "nie rozstrzygające ostatecznie". Ale nie oszukujmy się - te poglądy, które prezentuję też najczęściej nie mają rangi niepodważanych dowodów. Widać to na przykładzie liturgii - to co postulują tradycjonaliści, to opiera się głównie na tym, że stara liturgia jest lepsza, bo jest lepsza i koniec... Bo jest tradycyjna, bo jest odwieczna, bo jest organiczna, bo mniej podobna do liturgii protestanckiej itp (bez podania uzasadnienia w oparciu o nieomylne i nieodwołalne magisterium Kościoła, dlaczego miała by być lepsza, jeśli jest bardziej tradycyjna, dlaczego lepsza, jeśli bardziej odwieczna, dlaczego lepsza, jeśli bardziej organiczna i dlaczego lepsza, jeśli mniej podobna do protestanckiej). Z drugiej strony argumenty za lepszością nowej liturgii (że mniej podobna do liturgii prawosławnej, że w językach narodowych, że otwierająca się częściowo na nowe trendy w muzyce i poczuciu piękna, że ułatwiająca rozumienie treści tych modlitw, że bardziej otwarta na ludzi, że ustawia ołtarz w centrum modlitwy na wzór chwały apokaliptycznego Baranka w Niebie otoczonego dookoła świętymi i aniołami, że zwrócenie uwagi również na wymiar uczty i pamiątki, a nie tylko samej ofiary (tzn nie odziera z aspektu ofiary, tylko dodaje również wymiar uczty i pamiątki), wspólne odmawianie modlitwy "Ojcze Nasz", itd itd. Nie ma możliwości uzasadnić tego w sposób obiektywny, co jest lepsze, a co mniej lepsze... Więc kto ostatecznie ma rację? Moja odpowiedź jest następująca: gdyby kryterium rozstrzygającym były tutaj powody oparte jedynie na merytorycznych argumentach, to pewnie nie dało by się tego łatwo rozstrzygnąć, ponieważ żadna strona nie dysponuje dobrymi i niepodważalnymi dowodami, dlaczego jakaś cecha miałaby przesądzać o lepszości. Ale na szczęście mamy dodatkowe kryterium - a mianowicie wystarczy zapytać, komu ostatecznie Jezus powierzył klucze królestwa? Jest to pytanie retoryczne, bo odpowiedzią jest oczywiście: papieżowi. To właśnie łączność z Biskupem Rzymu powinna być decydującym kryterium rozstrzygającym o tym, co należy wybrać. To jemu Jezus powierzył klucze, a nie bractwu św. Piusa, to jego zapewnił, że bramy piekielne go nie przemogą. Kościół przetrwał o wiele trudniejsze momenty swojej historii - włączając w to okres pornokracji, średniowiecza oraz okresu poprzedzającego reformację. Tym bardziej, że nie widzę żadnych dobry powodów, aby nawet cokolwiek tym ostatnim posoborowym papieżom zarzucać... Więc tym samym uważam, że najsłuszniejszą opcją jest wsłuchiwanie się w głos Stolicy Apostolskiej a nie takiego, czy innego bractwa lub zrzeszenia.