Tradycjonalizm

Krytyczne spojrzenie

Polemika z Michałem Rzepką

Dodano: 2021-09-14
Polemika z prelekcją Michała Rzepki „Najsmutniejsza z rocznic albo Złote Gody Novus Ordo czyli Krótka analiza informacyjna rytu Pawła VI” (Dokument w fazie roboczej)

Polemika z prelekcją Michała Rzepki „Najsmutniejsza z rocznic albo Złote Gody Novus Ordo czyli Krótka analiza informacyjna rytu Pawła VI”

 

Niniejszym przestawiam krytykę tez przedstawionych przez pana Michała Rzepkę z jego prelekcji i zarazem jej tekstowej wersji zamieszczonej na https://sacerdoshyacinthus.com/2019/09/18/michal-rzepka-najsmutniejsza-z-rocznic-albo-zlote-gody-novus-ordo-czyli-krotka-analiza-informacyjna-rytu-pawla-vi/

 

oraz https://www.youtube.com/watch?v=HHQZ-lSbOec (część 1) i

https://www.youtube.com/watch?v=BMpfLvlZjm8 (część 2).

 

Dla odróżnienia swoich uwag od treści pana Rzepki, swoją polemikę zaznaczam kolorem czerwonym. Moje przypisy oznaczone są cyfrą rzymską.

 

A więc w tym miejscu zaczyna się tekst pana Rzepki:

 

 

Choć przeprowadzono już niejedną analizę nowego mszału ogłoszonego przez Pawła VI po Soborze Watykańskim Drugim, świadomość poważnych zmian jakie nastąpiły wydaje się być nikła zarówno wśród wiernych świeckich, jak i samych kapłanów. Trudno się dziwić, gdyż od przeprowadzonej rewolucji liturgicznej minęło już ponad pół wieku - wystarczający czas, by nowe porządki zagościły się na dobre, stawszy się bazą formacyjną kolejnych już pokoleń duchowieństwa.

 

 

Niestety, sposób wprowadzania tzw. reform był iście rewolucyjny, tj. mający na celu obalenie porządku istniejącego - porządku, który istniał w Kościele od niemal czterech wieków (w sensie stricte) a w sensie ogólnym od samych początków Kościoła1. Taka rewolucja, dotycząca zresztą nie tylko sfery liturgicznej, ale także każdego obszaru doktryny, dyscypliny i praktyki Kościoła nie ma precedensu w historii. Skutkiem tego przewrotu jest odcięcie (jego stopień bywa różny) zarówno wiernych świeckich jak i duchownych od Tradycji2, która obok Pisma św. należy do depozytu wiary.

 

 

I już w tym miejscu mamy kilka poważnych błędów pana Michała Rzepki (dalej MR).

Nie prawdą jest to, że była to największa rewolucja w dziejach Kościoła. Ma to jedynie charakter subiektywny. Ja równie dobrze mogę powiedzieć, że większych rewolucji mamy co najmniej dwie. Pierwsza – to sam początek chrześcijaństwa i pierwszy sobór w Jerozolimie, kiedy to po niemal dwudziestu latach od zmartwychwstania Jezusa Kościół zdecydował się położyć krez całej tradycji mojżeszowej, która trwała nieprzerwanie od niezliczonych wieków. Drugą taką rewolucją było wprowadzenie mszału św. Piusa V – kiedy to ów papież położył kres najważniejszej, największej o odwiecznej tradycji Kościoła polegającej na organicznym wzrastaniu liturgii. Przez 16 wieków liturgia się rozwijała w sposób organiczny. Ten rozwój został zablokowany na całe długie 4 wieki po wydaniu mszału Piusa V i jego bulli promulgacyjnej Quo primum tempore, w której zabronił dokonywać jakichkolwiek zmian w mszale.

 

Kolejnym poważnym błędem jest swierdzenie, że te zmiany odcięły świeckich i duchownych od Tradycji (pisanej wielką literą T), która obok Pisma św. należy do depozytu wiary. Oczekiwałbym konkretów, które Tradycje zostały zniesione i skąd wiadomo, że jest to właśnie ta Tradycja apostolska pisana wielką literą T.

 

Pozwolę sobie zacytować KKK 83:

 

Od Tradycji apostolskiej należy odróżnić "tradycje" teologiczne, dyscyplinarne, liturgiczne i pobożnościowe, jakie uformowały się w ciągu wieków w Kościołach lokalnych. Stanowią one szczególne formy, przez które wielka Tradycja wyraża się stosownie do różnych miejsc i różnych czasów. W jej świetle mogą one być podtrzymywane, modyfikowane lub nawet odrzucane pod przewodnictwem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.i

 

W pracy tej przyjrzymy się owemu zerwaniu z Tradycją na płaszczyźnie liturgicznej, konkretnie w najważniejszej z liturgii - liturgii Mszy św. Zanim przejdziemy do części zasadniczej, wypada wymienić ważniejsze (a nienaganne pod względem czystości doktrynalnej) analizy przeprowadzone wcześniej.

 

 

Na pierwszym miejscu wspomnieć należy o stosunkowo niedługim, lecz bardzo treściwym i niezwykle solidnym teologicznie opracowaniu "Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae" podpisanym przez dwóch książąt Kościoła: kard. A. Ottavianiego (byłego sekretarza św. Oficjum) i kard. A. Bacciego i przesłanym w formie listu papieżowi Pawłowi VI. Z całą pewnością stwierdzić można, że ten tekst wszedł do klasyki katolickiej apologetyki i jest jednym z najważniejszych w ostatnim wieku. Bez znajomości tejże analizy nie ma w ogóle co brać się za dyskusję w sprawie rytów czy "reform" liturgii. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że "Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae" wydana już w 1969 r. z niezwykłą wnikliwością ostrzegała przed poważnymi zagrożeniami, które niosła tzw. reforma, a które niestety zignorowane zostały przez większą część hierarchii.

 

 

Innymi wartymi wspomnienia pracami są rzetelnie udokumentowane książki wybitnego brytyjskiego badacza liturgii Michaela Daviesa. W trylogii o rewolucji liturgicznej ("Zniszczenie Mszy Świętej czyli Godly Order Cranmera", "Sobór Papieża Jana", "Nowa Msza papieża Pawła") autor szczegółowo analizuje przewrót na Soborze Watykańskim Drugim, "reformę" liturgii i jej uderzające podobieństwa do "reform" przeprowadzanych przez protestantów, zwłaszcza Tomasza Cranmera w Anglii (XVI w.).
 

 

Na koniec warto wspomnieć o pracach (m.in. "W stronę Pana" czy "The Reform of the Roman Liturgy") monsingnora Klausa Gambera, członka Papieskiej Akademii Liturgicznej, założyciela i wieloletniego dyrektora Institute of Liturgical Science w Regensburgu, o którym ówczesny kard. Ratzinger powiedział, że jest "jedynym uczonym który, wśród armii pseudo-liturgistów prawdziwie reprezentuje myśl liturgiczną Kościoła". Msgr. Gamber, choć marginalizowany za życia przez siły liberalne, był niezwykle ceniony przez kard. Ratzingera. Prawdopodobnie to właśnie on stoi za Summorum Pontificum Benedykta XVI (zob. Rozdział IX w jego The Reform of the Roman Liturgy), choć nie było mu dane dożyć do tego motu proprio otwierającego nowy rozdział (czy może rozdzialik) w zmaganiu się sił aggiornamento z Kościołem wiernym Tradycji.

 

 

Opracowanie niniejsze, niewątpliwie skromniejsze niż prace wymienione wyżej, ma na celu naświetlenie, we w miarę zwartej formie, pewnych faktów dot. mszału Novus Ordo. Przynajmniej w obecnym wydaniu, praca ta nie ma na celu przedstawienia kompleksowej analizy rytu - wymagałoby to przynajmniej jednego solidnego tomu. Jeśli jednak Pan Bóg pozwoli i zajdzie taka potrzeba, szkic ten będzie można rozbudowywać dodając kolejne informacje i fakty.

 

 

2. Najstarsze prawo liturgiczne Kościoła a rozumienie istoty liturgii.

 

 

Jedno z najstarszych (ok. 450 r.) praw liturgicznych Kościoła wyrażone jest maksymą "lex orandi, lex credendi" będącą pewnym uproszczeniem przypisywanego papieżowi Celestynowi I stwierdzenia "Legem credendi lex statuat supplicandi" (łac. o prawie wiary niech stanowi prawo modlitwy błagalnej), faktycznie pochodzącego od papieskiego sekretarza, św. Prospera z Akwitanii3.

 

 

Ta starożytna sentencja wyjaśnia, że prawidło modlitwy decyduje o prawidle wiary, co krótko można ująć jako "tak wierzysz, jak się modlisz" wyrażające myśl, że to co przekazuje liturgia w swym całokształcie: treści modlitw, towarzyszących im gestów i znaków wpływa bezpośrednio na naszą wiarę i ją kształtuje. Starożytna zasada opisująca ten związek została przypomniana przez papieża Piusa XI w konstytucji Divini Cultus (1928 r.):

 

 

“A liturgia jest sprawą naprawdę świętą; przez nią bowiem podnosimy się do Boga i łączymy z Nim, poświadczamy Mu wiarę swoją i najściślejsze wobec Niego przejmujemy zobowiązania za odebrane dobrodziejstwa i zasiłki, potrzebne nam nieustannie. Stąd zachodzi pewien związek wewnętrzny pomiędzy dogmatem a liturgią świętą, oraz pomiędzy czcią chrześcijańską a uświęceniem ludu. Z tego powodu Celestyn I mniemał, że w czcigodnych rubrykach liturgicznych wyrażano prawidło wiary; mówi bowiem: "Przepis, jak się modlić, ustanawia przepis, jak wierzyć. (...) (1 Epist. ad episc. Qal Patr. Lat., L. 535)”

 

 

Wspomniany przez papieża "związek wewnętrzny pomiędzy dogmatem a liturgią świętą" uświadamia nam zatem, że ewentualna zmiana w sposobie modlitwy (lex orandi - "przepis, jak się modlić") pociągać będzie za sobą zmianę w wierze (lex credendi - "przepis, jak wierzyć"), która przecież kształtowana jest na bazie przekazu jaki wiernym niesie liturgia.

 

 

Ma to szczególnie duże znaczenie, gdyż wielu spośród katolików dysponuje słabym zapleczem teologicznym i posiada niewielką wiedzę nt. doktryny - siłą rzeczy bazuje więc na liturgii, a cotygodniowa niedzielna Msza jest nierzadko jedynym źródłem dla rozumienia prawd wiary.

 

Po części się z tym zgodzę. Jednakże chciałbym przypomnieć, że liturgia, jaką chciałyby przywrócić środowiska tradycjonalistyczne, była w języku łacińskim. Większość z nas tych czasów nie pamięta. Ale ci co pamiętają, to najczęściej wspominają ją jako stanie księdza plecami do ludzi, modlenie się po łacinie – a znaczna część wiernych w tym czasie odmawiała różaniec, bo i tak nic z tego nie rozumiała. Ten problem zauważył również papież Pius XII w swojej encyklice Mediator Dei, przyzwalając na pewne konieczne uproszczenia w formie rozważania tajemnic życia Jezusa Chrystusa. Ponadto zwróćmy uwagę, że ta zasada pochodzi ze starożytności, kiedy dla wielu ludzi było to główne, albo może i jedyne źródło poznania wiary. To na co chciałbym zwrócić uwagę, to że jak ktoś dzisiaj chciałby się dowiedzieć, jak należy wierzyć, to ma już o wiele lepsze narzędzia, jakim jest chociażby Katechizm Kościoła Katolickiego. I tym samym w kategorii „źródło naszej wiary, tego w co wierzymy” liturgia traci znaczenie na rzecz naszego obecnego Katechizmu, który wyraża naszą katolicką wiarę w sposób pełniejszy, dokładniejszy, bardziej przystępny, precyzyjny i niemalże kompletny – czyli pod każdym względem lepszy.

 

 

Stąd też łatwo zauważyć, że szczególnie niebezpiecznym będzie "majstrowanie" przy obrzędach Mszy św., łatwo mogące doprowadzić do katastrofy na polu doktrynalnym, jeśli wprowadzane w liturgii zmiany nie będą korespondować z doktryną katolicką, którą liturgia ma wyrażać. Forma kultu musi bowiem odpowiadać zasadom wiary.

 

I tutaj oczywiście mamy wyraźny sygnał oraz sugestie, że te zmiany nie korespondują z doktryną katolicką. Oczywiście tym zajmiemy się w dalszej części polemiki.

 

Warto o tym znanym od wczesnego chrześcijaństwa prawidle przypominać, gdyż jak się wydaje, spora część duchowieństwa funkcjonuje w kompletnym niemal oderwaniu od tej reguły, co z grubsza przyrównać można do sytuacji kierowcy, który zaskoczony jest, że kręcenie kierownicą powoduje zmianę toru pojazdu.

 

Nie wiem, co chciał w ten sposób MR powiedzieć, ale domyślam się, że chodziło o danie pewnego sygnału, że tak jak kręcenie kierownicą naturalnie powoduje zmianę toru jazdy – tak też majstrowanie przy liturgii też powoduje zmianę kursu Kościoła i jego nauki. Jednakże bardzo się cieszę z tego porównania, bo najwyraźniej MR nie zauważył tutaj innego problemu i innej moim zdaniem doskonałej analogii – a mianowicie to właśnie powstrzymywanie się od kręcenia kierownicą może najczęściej doprowadzić do wypadku. Jeśli droga jest przez jakiś czas prosta, a potem nagle zaczyna skręcać, to o wiele bardziej słusznym jest kręcenie kierownicą, niż uparcie trzymanie się tego samego kursu na wprost – bo w ten sposób można doprowadzić do katastrofy. Nikogo nie trzeba przekonywać, że prawidłowe kierowanie pojazdem jak najbardziej zakłada używanie kierownicy, a brak jej używania zawsze kończy się nieszczęściem.

 

 

Tak duża obojętność, duszpasterska dezorientacja i doktrynalna dezinformacja panują niestety w wyniku "reformy liturgii", a zwłaszcza zmiany rytu Mszy św., przeprowadzonej w 1969r. za podszeptem Drugiego Soboru Watykańskiego. Pseudo-odnowa, zdeformowawszy ryt Mszy św., zgodnie z prawidłem "lex orandi - lex credendi" nie pozostała bez wpływu na wiernych, a zwłaszcza kapłanów, zaszczepiając rozmyty a czasem wręcz zafałszowany obraz liturgii jako takiej, a zwłaszcza liturgii Ofiary Mszy św.

 

 

No i widzimy, że MR już znalazł winnego – orzekł, że jest duża dezinformacja, oraz obojętność duszpasterska – a winnym nie może być nic innego, niż przecież reforma liturgiczna. A dlaczego? A no bo to przecież oczywiste! :) Niestety, ale mamy tu do czynienia z błędem logicznym „ipse dixit”.

 

 

Zaznaczyć należy, że temat liturgii w ogólności, a zwłaszcza Mszy św. wraz z ortodoksją w tym względzie to temat ważny. Ba, najważniejszy! - gdyż bezpośrednio kształtuje to co mamy najcenniejsze, czyli naszą wiarę - tę wiarę, która jest potrzebna do zbawienia4.

 

To co już wiemy, to że temat liturgii jest tematem najważniejszym. To natomiast, czego nie wiemy, to dlaczego jest najważniejszy? Czy znowu dlatego, że to oczywiste? Mam wrażenie, że MR chce narzucić nam pogląd, że to wiara, która jest wyrażana w liturgii, jest kwestią najważniejszą. To co mi jednak przychodzi do głowy w takiej sytuacji, to słowa św. Pawła: „Trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, z czego największa jest miłość” (1 Kor 13,13). Zwróćmy uwagę, że wiara w jednej linii jest zestawiona z miłością, a mimo tego dla św. Pawła to nie wiara, ale miłość jest najważniejsza.

 

 

Tym samym, zdawszy sobie sprawę, że najistotniejszym wydarzeniem w historii ludzkości (w ogóle) była zbawienna dla nas śmierć Pana naszego na krzyżu, jej faktyczne uobecnienie we Mszy św. stanie się dla nas sprawą najwyższej wagi. Kwestią najistotniejszą, wymagającą największej uwagi, szacunku i poświęcenia. Nie ma bowiem wydarzeń ważniejszych i nie ma zajęć Bogu milszych. I towarzyszący Ofierze Eucharystycznej ryt - w podobny sposób - uważać należy za coś niezwykle cennego. Coś, co nie jest sprawą błahą, arbitralną, kompromisową. Coś co wymaga szacunku i ochrony.

 

Ta retoryka, idzie w kierunku, że najważniejszym wydarzeniem była śmierć Jezusa na Krzyżu, zbawienie świata - i tym samym sprytnie przemycone stwierdzenie, że skoro tak, to najważniejsza jest liturgia i towarzyszący jej ryt. No dobra, niech będzie - najważniejsza na świecie była ofiara Jezusa na krzyżu, ale nie rozumiem, skąd wniosek, że najważniejszy jest ryt mszy świętej? I proszę zwrócić uwagę na to, że pan MR w sposób sprytny i subtelny próbuje przemycić, że to nawet nie tyle liturgia jest najważniejsza, co sam ryt!

 

 

Jeden z przyjaciół osobom (często kapłanom) twierdzącym, że "nie jest ważne jaki ryt" odpowiadał: "co jest ważne, jeśli to nie jest ważne?"

 

- I znowu manipulacja. Zabrzmiało tak, jakby ta osoba ich "zgasiła", tak, że aż ich „zatkało”... odpowiedział w sposób niemalże dogmatyczny, że przecież to oczywiste, że ryt jest najważniejszy i jest to bezdyskusyjne... Otóż przepraszam... dlaczego ryt miałby być najważniejszy? A może to istota ofiary jest najważniejsza, element przeistoczenia, wiara wiernych, ich czyste sumienia itd. Dlaczego mamy uważać, że to ryt jest najważniejszy? A nawet jak uznamy, że jest najważniejszy, to dlaczego mamy uważać, że akurat ten przedsoborowy jest najważniejszy, a nie posoborowy?

 

 

Iluż kapłanów angażuje się dziś we wszystko dookoła, tylko nie w kwestie liturgii! Iluż dało się uwieść płytkiemu aktywizmowi, organizacji, logistyce, potrzebom kreowania wspólnot i spełnianiu oczekiwań wiernych ("bo najważniejsze jest, żeby przyciągnąć ludzi"). Tymczasem to co najważniejsze leży gdzieś na uboczu, bo "nie ma czasu". To na co jest czas, skoro na Mszę św. i dogłębne poznanie jej rytu czasu nie ma?

 

 

Czy mamy generalizować na podstawie zachowań kilku księży, którzy nie mają czasu na poznanie rytu? Po drugie: skąd wiadomo, czy generalnie księża nie znają rytu? Po trzecie – łatwo można wyczuć pretensję, że nie znają rytu – a więc można się domyślić, że ta pretensja dotyczy tego, że nie znają rytu trydenckiego. Otóż dlaczego mamy wymagać, aby znali ryt trydencki? Obowiązujący jest nowy ryt, więc nie ma potrzeby znać tego poprzedniego. Po czwarte - dlaczego mamy uważać, że poznanie rytu jest ważniejsze, niż przyciąganie ludzi? Bo to oczywiste? Wolałbym poznać uzasadnienie, że poznanie rytu jest ważniejsze, niż przyciągnięcie ludzi, a nie kierowanie się logiką „Ipse dixit”. Jak wspomniałem wcześniej o odmawianiu różańca na mszy łacińskiej - widzimy, że to właśnie nowy ryt sprzyja lepszemu zrozumieniu - bo praktyka była taka, że większość ludzi na liturgii w starym rycie właśnie dlatego odmawiała różaniec, że prawie w ogóle nie wiedzieli co się dzieje. Więc jeśli poznanie rytu jest najważniejsze, to powinniśmy się mocno cieszyć z jego zmiany, bo poprzednio ogół odmawiał różaniec, a teraz większa część wiernych ma znacznie ułatwione zadanie, aby dowiedzieć się coś więcej na ten temat.

 

 

Niejeden dziś krząta się wszędzie dookoła jak ewangeliczna Marta, zapominając, że to Maria obrała najlepszą cząstkę (Łk 10,42).

 

 

Na jakiej podstawie tę scenę z Ewangelii wiąże z tym wątkiem? Tamta sytuacja nie miała nic wspólnego z liturgią, przyciąganiem do Jezusa, a jedynie słuchanie Słowa Bożego (nauki Jezusa) vs kwestie techniczne, jak robienie jedzenia itp). I to jest żerowanie na emocjach, na nieuprawnionych analogiach nie mających nic wspólnego z kwestią nieustannego pogłębiania znajomości rytu vs zabieganie o przyciągnięciu do Kościoła.

 

 

W kwietniu przypada 50-ta rocznica ogłoszenia nowego rytu Mszy św. (tzw. Novus Ordo Missae, nazywanego również Mszałem Pawła VI). Dla katolików poinformowanych, dla tych - co usiłują być wierni Tradycji i Magisterium Kościoła, jest to data bardzo smutna. Mija pół wieku od (praktycznego) zniszczenia katolickiego kultu, odrzucenia tradycyjnej liturgii, która w niezmienionej formie trwała już niemal czterysta lat, a przez wcześniejsze wieki organicznie wzrastała dzięki wielkim świętym (zob. wprowadzenie).

 

Ano właśnie. Mam wrażenie, że się trochę pogubiłem w tym wszystkim. Widzimy, że jak msza się rozwijała organicznie, to było dobrze. A potem jak się przestała organicznie rozwijać i nie była już zmieniana przez 400 lat, to też było dobrze. No to się pogubiłem – jak w końcu było dobrze? Jak się rozwijała organicznie, czy jak się nie rozwijała organicznie? Bo odnoszę wrażenie, że wszystko inne, jakie by nie było i choćby było ze sobą sprzeczne o 180 stopni, to było dobre, byle nie daj Boże nie powiedzieć niczego dobrego o zmianach po SVII… Widzimy, że tradycjonaliści mają wielką pretensję, że św Paweł VI „zniszczył” katolicki kult i liturgię, ale nikt nie ma pretensji do Piusa V, że ten zatrzymał organiczny rozwój, oraz porzucił odwieczną praktykę modlitwy na wchód (o tym za chwilę). I proszę zwrócić uwagę na dodatkowy szczegół: „[…] ci co usiłują być wierni Tradycji” – słowo Tradycji jest tutaj napisane wielką literą, wskazując na to, że ci dobrzy tradycjonaliści w przeciwieństwie do tych „modernistycznychii” katolików chcą być wierni Apostolskiej Tradycji. Tutaj nie wolno nam odpuszczać – prosimy o wskazanie apostolskich tradycji, które zostały porzucone po ostatniej reformie liturgicznej. Proszę wskazać tabelkę – kolejno wszystkie tradycje apostolskie, które były, których już nie ma i co najważniejsze: uzasadnienie, że to jest Tradycja Apostolska z przytoczeniem źródeł. Bo tak się niefortunnie składa, że reforma po Soborze Trydenckim porzuciła odwieczną i apostolską tradycję modlitwy na wschódiii. Od czasów apostolskich Kościół orientował swoją modlitwę w kierunku wschodnim, podobnie jak np. Żydzi modlą się w kierunku Jerozolimy. Tak się modlono do XVI wieku, a co więcej – od X do XVI wieku nawet i świątynie orientowano w kierunku wschodnim. Po reformie Piusa V zaniechano tego i Kościół orientował się na krzyż, który czasami jest uznawany za teologicznym wschód.

 

 

Za nami, po wspomnianej rewolucji, mamy pół wieku kształtowania "nowej świadomości" liturgicznej, gdzie niejedno rozumie się na sposób diametralnie różny, a i częstokroć sprzeczny z tym co nauczano w Kościele przez niemalże dwa millenia (owo "nowe rozumienie", w każdej niemal sprawie z "nową teologią" na czele wdarło się do Kościoła w wyniku zwycięstwa sił liberalnych na Soborze Watykańskim Drugim). Upływające pół wieku oznacza, że zdecydowana większość dzisiejszych duchownych (także biskupów) została ukształtowana wedle nowych pryncypiów, a w izolacji (w skrajnych przypadkach nawet w atmosferze pogardy) względem Tradycji.

 

No to już jest jakieś kuriozum! Jaka nowa świadomość? Zmieniona formuła ofiarowania? Odwrócenie kapłana do wiernych? Liczba przyklęknięć? Podkreślenie aspektu uczty i wspólnoty? Co jeszcze? Normalnie porażające zmiany i pogwałcenie niemalże całej Ewangelii i istoty chrześcijaństwa… Oprócz tego należałoby powtórzyć wszystko to, co napisałem w poprzednim akapicie, bo znowu pojawia się Tradycja pisana wielką literą T i mowa o jakiejś rzekome sprzeczności z tym, co było nauczane przez 2000 lat.

 

Co gorsza, przytłaczająca większość kapłanów zadowala się tym co poznała w zreformowanym seminarium, uważając to za "Tradycję" i sądząc, że wyprodukowany 50 lat temu ryt jest wyrazem Tradycji Kościoła. Nic bardziej mylnego!

 

Znowu – należałoby powtórzyć to, co napisałem 2 akapity wcześniej.

 

W związku ze zbliżającą się okrągłą rocznicą ogłoszenia Novus Ordo Missae, swoistymi złotymi godami owego horroru, który zaserwował nam Paweł VI, warto zapoznać się z faktami dotyczącymi nowej liturgii - tak aby kapłani mogli sobie lepiej uświadomić o co toczy się stawka. Aby wiedzieli, co sprawują, skąd się to wzięło i dokąd to ich samych wraz z powierzonym im ludem prowadzi.

 

 

B. Fakty

 

Warto w tym miejscu przytoczyć słowa MR z prelekcji dostępnej w wersji video

Pan MR zwraca uwagę, że oczekuje od nas uznania faktów, z którymi się nie dyskutuje, a można się jedynie spierać o ich interpretację. Moja odpowiedź tutaj jest następująca: oczywiście, w żadnym wypadku nie mam zamiaru podważać faktów. Jednak chciałbym zwrócić uwagę, że najczęściej już za samym przytoczeniem tych faktów może kryć się przekaz, aby zasugerować, co z tego faktu miałoby wynikać. A oprócz tego czasami pojawia się stosowny komentarz do tych faktów. Tak więc oczywiście co do samych faktów nie mam zastrzeżeń, ale uprzedzając dalsze rozważania chcę powiedzieć, że interpretacja tych faktów to jest pogwałcenie elementarnych praw logiki. Ale do tego za chwilę dojdziemy.

 

1. Novus Ordo to liturgia sfabrykowana, banalny produkt chwili.

 

 

Szok i niedowierzanie: Jak ktoś może tak mówić?! - zapewne zarzuci niejedna osoba. Sęk w tym, że to tylko słowa przytoczone.
Jesteście Państwo ciekawi, kto tę myśl wyraził? Nie kto inny tylko Józef kardynał Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary. I nie tylko to powiedział - on to n a p i s a ł. We wprowadzeniu do francuskiej edycji książki msgr Klausa Gambera La Réforme liturgique en question: "To, co zaszło po Soborze, jest czymś zupełnie innym - w miejsce liturgii będącej owocem ciągłego rozwoju, wstawiono liturgię sfabrykowaną. Odeszło się od żywego procesu przemiany oraz wzrostu i zastąpiono go wytwarzaniem. Nie chciano kontynuować owej wielowiekowej, żywej przemiany i organicznego dojrzewania, natomiast, zupełnie jak przy produkcji przemysłowej, zastąpiono je fabrykatem, banalnym wytworem chwili “.

 

 

Autor niniejszego opracowania specjalnie ową książkę zdobył, by to zweryfikować.

 

 

Tak jak wspomniałem – nie zamierzam polemizować z faktami. Ale chciałbym zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Po pierwsze, to niewątpliwą cechą człowieka myślącego jest to, że czasem może zmieniać zdanie. Więc jeśli kard. Ratzinger uważał tak w roku 1990, to nie oznacza, że już zawsze tak myślał. Po drugie – oczywiście bardzo ważne dla nas jest to, co myślał, nauczał i głosił kard. Ratzinger, ale nie jest to aż tak ważne, co głosił i nauczał za dni swojego pontyfikatu, gdy był papieżem Benedyktem XVI. I chciałbym zwrócić uwagę, że jego pontyfikat wcale nie był taki krótki – trwał bowiem od 2005 do 2013 roku. Jako papież, tak samo jak kapłan, codziennie odprawiał mszę (co Pi razy oko daje gdzieś pomiędzy 2000 a 3000 mszy odprawionych za swojego pontyfikatu). Moje pytanie jest następujące. Ile razy odprawił mszę w nadzwyczajnym rycie? Ile razy namawiał, aby powrócić do starej rzeczywistości. Ile lobbował za przywróceniem starego porządku? Trzeba zwrócić uwagę, że był papieżem – jednym skinieniem palca mógł przywrócić dawny porządek. Czy robił to? Czy czynił jakieś zabiegi, jakieś starania w tym zakresie? Benedykt XVI kontynuował dialog z przedstawicielami bractwa św. Piusa X. W 2005 roku przyjął bpa Bernarda Fellaya (przełożonego generalnego tego bractwa). Jednak nie doszło do zbliżenia stanowisk, ponieważ Bernard Fellay odrzucił 26 czerwca 2008 roku w imieniu Bractwa możliwość uznania pełnej zwierzchności papieża, zaakceptowania reform Soboru Watykańskiego II oraz [uwaga !] zaakceptowania nowej liturgiiiv. Co się z tego dowiadujemy? Ano przede wszystkim tego, że papież Benedykt oczekiwał zaakceptowania nowej liturgii. Czyli jednak wg papieża nowa liturgia jest czymś, czemu należy się przynajmniej akceptacja.

 

2. Mszał Novus Ordo ma dopiero 50 lat.

 

 

Do zasad Tradycji należy ciągłość, tymczasem Novus Ordo powstało w latach 60. ubiegłego wieku i mija dopiero 50 lat od ogłoszenia tego Mszału (3 kwietnia 1969 r.). Warto by każdy sobie ten fakt uświadomił. Nie jest to żadna tradycja (nawet taka przez małe 't') Kościoła - ten nowy ryt stworzono5 po prostu pół wieku temu i nie ma on nic wspólnego z katolicką Tradycją. Co więcej, sprzeciwia się on Tradycji i jest gwałtem przeciwko wierze katolickiej - co wykażemy dalej.

 

Mamy tutaj do czynienia z atakiem na chochoła. Nikt nie twierdzi, że nowy ryt jest Tradycją Kościoła (pisaną wielką literą T), podobnie jak i ryt trydencki nią nie jest. W liturgii są obecne Tradycje Apostolskiev, natomiast sam ryt nią nie jest. Jak zaznaczyłem wcześniej Tradycja Apostolska to nie to samo co tradycje liturgiczne.

 

3. Novus Ordo sprzeciwia się woli Soboru Trydenckiego.

 

 

Sam pomysł utworzenia nowego rytu, a także zmiany rytu istniejącego sprzeciwia się nauce - i to nauce uroczystej - Soboru Trydenckiego. Zgodnie z nią, NIE można zmieniać rytów stosowanych przy udzielaniu sakramentów (niestety po rewolucji Vaticanum II zmieniono wszystkie siedem). Sobór nakłada anatemę (co wskazuje, że nie mamy tu do czynienia li tylko z dyscypliną, ale kwestią wiary - bo nie nakłada się anatemy w sprawach dyscyplinarnych):

 

"Gdyby ktoś mówił, że przyjęte i uznane obrzędy Kościoła katolickiego, zwyczajowo stosowane przy uroczystym udzielaniu sakramentów, mogą być lekceważone lub dowolnie i bez grzechu pomijane, lub zmieniane na inne nowe przez jakiegokolwiek pasterza kościołów - niech będzie wyklęty." (sesja 7, kanon 13)

Warto zwrócić uwagę, że łaciński tekst podkreśla, że chodzi o kogokolwiek spośród pasterzy kościołów /quemcumque ecclesiarum pastorem/ wskazując, że dotyczy to nawet i samego papieża.

 

Czy to anatema sprawia, że nauka staje się nieodwołalnym dogmatem wiary? Skąd ta nauka? Czy MR potrafi wskazać dogmat nauczający, że jak coś jest ometkowane anatemą, to jest to wówczas nieodwołalne? Bo ja ze swojej strony chciałbym przytoczyć dogmat o nieomylności papieża:

 

Za zgodą świętego Soboru nauczamy i definiujemy jako dogmat objawiony przez Boga, że Biskup Rzymski, gdy mówi ex cathedra – tzn. gdy sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności – dzięki opiece Bożej przyrzeczonej mu w osobie św. Piotra Apostoła posiada tę nieomylność, jaką Boski Zbawiciel chciał wyposażyć swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności. Toteż takie definicje są niezmienne same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła.

 

To na co chciałbym zwrócić uwagę, to ten dogmat wskazuje, że aby było coś nieodwołalne, muszą być spełnione następujące warunki:

a) Musi to być ogłoszone uroczyście (to akurat jest spełnione)

b) Musi dotyczyć jedynie wiary, lub moralności. (no i tutaj już mamy duży problem)

c) Musi być niezmienne same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła (czyli niezmienne ze swojej natury - i tutaj niestety mamy największy problem)…

 

Dogmaty katolickie definiują jedynie, jaki jest stan faktyczny, co jest prawdą, co jest moralne, a co nie, a nie to, co należy robić, a czego nie należy robić, co wolno, a czego nie wolno. Nauczanie Kościoła w sprawie dyscypliny odpowiada na pytanie co wolno robić, co należy robić, a czego nie należy robić. Nauczanie w kwestiach wiary odpowiada na pytanie, jaki jest stan faktyczny. Kościół naturalnie ma prawo nakazywać i zakazywać pewne kwestie, ale zgodnie ze słowami Jezusa Chrystusa: „cokolwiek rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” następca św. Piotra ma prawo zniesienia tego, co było nakazane, albo zakazane choćby pod groźbą anatemy.

 

Inną sprawą są słowa „przez jakiegokolwiek pasterza Kościołów”. To jest ten sam problem, jaki zwykłem słyszeć z ust ot chociażby Świadków Jehowy, którzy nauczali, że zgodnie ze słowami Pisma „wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej”, to Maryja również była grzesznicą. Typowym błędem popełnianym przez przeróżne sekty jest traktowanie pewnych sformułowań w sposób absolutny, podczas gdy ich sens może być relatywny i w domyśle przewidywać pewne oczywiste wyjątki. Ale akurat w tym przypadku mamy gorszy problem – bo przeinaczenie sensu tego nauczania z 7 sesji Soboru Trydenckiego. W tym ustępie jest mowa o pewnej samowoli, która jest niezgodna z przyjętymi i uznanymi obrzędami Kościoła. I właśnie o tym to traktuje – zabrania to samowolnego zmieniania obrzędów przyjętych i uznanych przez Kościół, a nie zabrania Kościołowi uznania i przyjmowania innych obrzędów. Czyli innymi słowy – Jeśli coś zostało ustalone przez Kościół, to tego należy się trzymać i samowolnie nie wolno tego zmieniać. Tak samo jak kodeks wykroczeń zabrania łamania przepisów drogowych, ale nie oznacza to, że uprawniony organ nie może tych przepisów zmieniać. I tak jest z całym prawem – np. z przepisami drogowymi. Co zostało ustalone przez prawodawcę, to nie wolno tego łamać nawet przez członków tego ustawodawczego ciała. Ale nie wyklucza to prawa tego ustawodawcy do zmiany tego prawa, uchylenia itd.

 

Warto też zwrócić uwagę na słowa Piusa XII z jego encykliki Mediator Dei:

 

Postęp liturgii podlega autorytetowi Papieża i nadzorowi Biskupów. - Prywatnym nie może być dozwolony

Jedynie zatem Najwyższemu Pasterzowi przysługuje prawo rewidowania i stanowienia przepisów o sprawowaniu kultu Bożego, oraz wprowadzania i zatwierdzania nowych obrzędów, jak również zmieniania ich, o ile to uzna za potrzebne. Biskupi zaś mają prawo i obowiązek pilnego czuwania, by przepisy kanonów świętych, tyczące się kultu Bożego, były ściśle przestrzegane.

Nie godzi się więc pozostawiać uznaniu osób prywatnych, choćby nawet należały do stanu duchownego, świętych i czcigodnych spraw, należących do życia religijnego społeczności chrześcijańskiej oraz spraw, dotyczących wykonywania kapłaństwa Jezusa Chrystusa, kultu Boga, należytego oddawania czci Trójcy Przenajświętszej, Słowu Wcielonemu, Jego Najświętszej Rodzicielce i wszystkim innym świętym. Dla tych samych przyczyn nie wolno prywatnym jednostkom wydawać w tej dziedzinie zarządzeń w sprawach czynności, które z natury swej są najściślej związane z dyscypliną kościelną, z ładem, jednością i harmonią Ciała Mistycznego, a nierzadko i z nienaruszalną całością wiary katolickiej.

 

I dalej papież Pius XII pisze:

 

Regulowanie bowiem św. liturgii zależy - jak powiedzieliśmy - jedynie od postanowień i zarządzeń Stolicy Apostolskiej.

 

4. Novus Ordo sprzeciwia się Quo Primum - konstytucji apostolskiej św. Piusa V.

 

 

Święty papież, Pius V podjął wyznaczone przez Sobór Trydencki zadanie zabezpieczenia rytu przed modyfikacjami (szalała wtedy rewolucja protestancka, część duchowieństwa realizowała postulaty protestanckie, konieczne tym bardziej było zabezpieczenie rytu przed dezintegracją). W 1570 r. papież wydaje konstytucję apostolską, dokument najwyższej rangi, ustanawiający porządek Mszy św. po wszystkie czasy i zakazujący w niej zmian: papież uroczyście postanowił, że "będzie odtąd bezprawiem na zawsze w całym świecie chrześcijańskim śpiewanie albo recytowanie Mszy św. według formuły innej, niż ta przez Nas wydana (…) i przez tę obecną Konstytucję, która będzie mieć moc prawną po wsze czasy, nakazujemy i polecamy, pod groźbą kary Naszego gniewu, aby nic nie było dodane do Naszego nowo wydanego Mszału, nic tam pominięte, ani cokolwiek zmienione. (...) Podobnie nakazujemy i oznajmiamy, iż nikt nie może być nakłaniany bądź zmuszany do zmieniania tego Mszału; a niniejsza Konstytucja nigdy nie może być unieważniona lub zmieniona, ale na zawsze pozostanie ważna, i będzie mieć moc prawną(…). "

 

Św. Pius V bynajmniej nie żartował: “Podobnie, nikomu nie wolno naruszyć lub nierozważnie zmienić tego tekstu Naszego zezwolenia, ustanowienia, nakazania, polecenia, skierowania, przyznania, indultu, deklaracji, woli, dekretu i zakazu. Ktokolwiek by ośmielił się tak uczynić, niech wie, iż naraża się na gniew Boga Wszechmogącego oraz błogosławionych Apostołów Piotra i Pawła.”. Papież zagroził gniewem samego Boga! Nie czyniłby tego, ani nie obłożył takimi restrykcjami, gdyby się nie obawiał, że próby zniesienia zostaną w przyszłości podjęte, być może nawet przez jego następców.

 

Tutaj mamy do czynienia ze zwykłą spekulacją, co myślał i jak rozumował św. Pius V. Tak jak wspomniałem wcześniej, to zgodnie z treścią dogmatu o nieomylności papieża, bulla Piusa V nie posiada waloru nieodwołalności, bo ani nie dotyczy wiary i moralności, ani nie jest niezmienna sama z siebie (nie jest orzeczeniem stanu faktycznego). Co do wyrażenia „po wsze czasy” – to też nie musi być rozumiane absolutnie, ale może być relatywne (tzn. może mieć znaczenie „bezterminowo” – w sensie, że bez wskazania daty, kiedy to wygasa, ale nie wykluczając możliwości uchylenia przez uprawniony organ, jakim jest Biskup Rzymu, który jest kierowany Duchem Świętym. I ten zwrot też nie jest obcy Biblii (posłużę się również takimi synonimami jak „na zawsze” i „po wszystkie pokolenia”). Zobaczmy:

 

Rdz 17:13 BT5 "ma być obrzezany; obrzezany ma być sługa urodzony w domu twoim lub nabyty za pieniądze. Przymierze moje, przymierze obrzezania, będzie przymierzem na zawsze."

 

2 Krn 2,3 "Oto ja chcę wznieść świątynię imieniu Pana, Boga mego, która jemu byłaby poświęcona, aby składać przed nim wonne ofiary z kadzidła i kłaść stale chleby pokładne, i przynosić ofiary całopalne rano i wieczorem, w sabaty i dni nowiu księżyca, i w święta Pana, Boga naszego, jak to po WSZE CZASY jest w Izraelu"

 

Rdz 17,9-10 Potem Bóg rzekł do Abrahama: „Ty natomiast i *WSZYSTKIE POKOLENIA PO TOBIE ZACHOWUJCIE MOJE PRZYMIERZE*. (10) Takie będzie moje przymierze, którego ty i twoje potomstwo będziecie przestrzegać między Mną a wami: wszyscy wasi mężczyźni mają być obrzezani.


 

Szerzej ten temat omawiam w artykule „Odpowiedź na zarzuty wobec Nowej Mszy Novus Ordo Missaevi

 

 

5. Novus Ordo sprzeciwia się woli wszystkich papieży, z Janem XXIII włącznie.

 

 

Na szczęście następcy Św. Piusa V wzięli sobie to do serca i traktowali Quo Primum jako bezwzględnie wiążące. Najlepszym dowodem jest fakt, że przez czterysta lat, każdy z kolejnych papieży, aż do Jana XXIII w czasach współczesnych (edycja 1962 r.) wydając zawsze co do istoty ten sam Mszał, na pierwszym miejscu umieszczał wspomnianą bullę św. Piusa V "Quo Primum" (ustalającą po wsze czasy kanony rytu), dodając swoje dekrety (np. pewne drobne zmiany w rubrykach) za nią. Dopiero Paweł VI przeprowadził rewolucję - wydany przez niego Mszał Novus Ordo nie jest poprzedzony Quo Primum6 ani żadnymi wcześniejszymi dokumentami (przez co zaznacza się zerwanie) - a przede wszystkim zawiera zupełnie inny ryt.

 

 

Zwróćmy uwagę na to, że słowo „zerwanie” jest bardzo modnym i lubianym słowem przez tradycjonalistów. Słyszałem, że ten temat podejmował ponoć papież Benedykt XVI, a oczywiście tradycjonaliści arbitralnie uznali sobie, że ta jego obrona była chybiona. Przyznam się szczerze, że nie badałem tego tematu, ale to na co chciałbym zwrócić uwagę, to że nie wg mnie nie ma żadnego znaczenia, czy nastąpiło zerwanie, czy ono nie nastąpiłovii. Bo oczywiście przyjmijmy, że tradycjonaliści mają rację i to zerwanie nastąpiło. A jeśli tak, to co z tego? Czy Jezus gdzieś obiecywał, że nie będzie nigdy żadnego zerwania w tradycjach liturgicznych, pobożnościowych itp? Nie znam takiej nauki. Jedynymi rzeczami w kontekście tego sporu, o jakich Jezus nas zapewnił to: „bramy piekielne Kościoła nie przemogą”, „Dam wam Ducha, który będzie z wami na zawsze, wszystkiego nauczy i o wszystkim przypomni”, „jestem z Wami po wszystkie czasy aż do skończenia świata”, „co zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”. I z grubsza to chyba na tym koniec… Jezus nigdzie nie obiecywał, że nie będzie żadnych zmian, choćby i nawet wywróconych o 180 stopni. I proszę zwrócić uwagę – z pretensjonalności niektórych tradycjonalistów można odczuć, że bramy piekielne już ten Kościół przemogły, bo nastąpiło zerwanie tradycji. Jezus nigdzie nie obiecywał, że tradycja będzie nierozerwalna, ale że bramy piekielne Kościoła nie przemogą, a tradycjonaliści dają nam do zrozumienia, że bramy piekielne Kościół przemogły, bo tradycja została zerwana. Już nie mówiąc o tym, że „najgrubsze” zerwanie nastąpiło właśnie na pierwszym soborze powszechnym, jaki miał miejsce ok. 20 lat po zmartwychwstaniu Jezusa w Jerozolimie, którego ślady odnajdujemy w 15 rozdziale Dziejów Apostolskich. Wówczas apostołowie kierowani Duchem Świętym położyli kres całej tradycji mojżeszowej. Znakomita część przepisów liturgicznych, zwyczajów i obrzędów uroczyście ustanowionych przez Boga i Mojżesza trafiła (przepraszam za określenie) do kosza. Całe to bogactwo kulturowe wypracowane przez ówczesnych bohaterów wiary zostało zastąpione przez 4 zwykłe wytyczne: „aby powstrzymali się od nierządu, od krwi, tego co zadławione i od ofiar składanych bożkom”. Co też pokazuje, jak bardzo te wszystkie dotychczasowe tradycje, zwyczaje i obrzędy niegdyś uroczyście ustanowione – jakie to miało w rzeczywistości znaczenie dla Boga. Warto też przypomnieć sobie Jego słowa, że to sabat jest dla człowieka, a nie człowiek dla sabatu. Czy nie można tego odnieść przez analogię do liturgii? Czyż ona nie jest dla człowieka, a to nie człowiek jest dla niej?

 

 

6. Mszał Novus Ordo nie został nigdy promulgowany.

 

 

Choć gdzieniegdzie mówi się o promulgacji, mowa powinna być raczej o publikacji. Papież Paweł VI nigdy nie promulgował tego Mszału, w sensie: nigdy nie złożył podpisu pod jakimkolwiek dokumentem zobowiązującym do używania tejże księgi. Wiele osób traktuje konstytucję apostolską Missale Romanum (03.04.1969, stąd to 50-lecie) jako promulgację, ale w istocie w dokumencie tym Paweł VI dekretuje tylko dwie rzeczy, i to dotyczące tylko owego wspomnianego nowego mszału:

 

 

1. Trzy nowe „kanony”: „zdecydowaliśmy o włączeniu [do Modlitwy eucharystycznej] trzech nowych Kanonów” [tres novi Canones adderentur statuimus] (bynajmniej nie jest powiedziane, że nakazuje się ich używać)

 

 

2. Zmiana słów konsekracji:

„Chcemy zatem, by te słowa w każdej Modlitwie eucharystycznej brzmiały w następujący sposób (…)” [Itaque in quavis Precatione Eucharistica illa sic proferri vοlumus]

 

Zarówno Missale Romanum jak i dekret same w sobie nie zakazują rytu starego, ani nie nakazują odprawiania w nowym. Przymus ten (w sensie presji wywieranej przez biskupów podczas rewolucji liturgicznej) przyszedł za sprawą kongregacji kultu Bożego, która wydała taki "nakaz" (podpisany przez niejakiego abp Bugniniego, o nim później), a to wszystko wyraźnie sprzeciwiając się Soborowi Trydenckiemu, konstytucji apostolskiej Quo Primum św. Piusa V i woli wszystkich papieży aż do Jana XXIII włącznie.

 

 

Warto sobie jednak uzmysłowić, że kongregacja – jakakolwiek! - nie ma takiej władzy, by odwoływać czy negować postanowienia najwyższej instancji, tj. samego papieża. Kongregacja nie mogła unieważnić decyzji św. Piusa V (co jest pod względem prawnym oczywiste - niższy nad wyższym nie sprawuje władzy). Domniemana zgoda czy wyrażone gdzieś ustnie życzenie Pawła VI nie ma tu znaczenia - jeśli konstytucja, którą uroczyście promulgował św. Pius V miała być odwołana, a nowy ryt nakazany, Paweł VI powinien również osobiście o tym zdecydować, angażując cały swój autorytet.

 

 

Z tej perspektywy (sprzeczności z Quo Primum) trudno więc by uznać mszał Novus Ordo za legalny, a tym mniej za wiążący. Uznanie takie pociągnęłoby bowiem konieczność uznania decyzji kongregacji za nadrzędne wobec uroczystych orzeczeń papieskich.

 

 

Nie przeszkodziło to jednak (i nadal nie przeszkadza) w zakazywaniu, ograniczaniu, nie zapewnianiu - słowem ścisłej reglamentacji - Starej Mszy.

 

Przez dziesiątki lat w ogóle powszechnie uważano, że dawna Msza została zakazana. Twierdziło tak wielu księży, wykładowców w seminariach, biskupów (zresztą do dziś wielu tak twierdzi) - a że jest to nieprawdą poświadcza nawet papież Benedykt XVI: „Jeśli zaś chodzi o używanie Mszału z roku 1962 jako Forma extraordinaria liturgii Mszy, chciałbym zwrócić uwagę na to, że ten Mszał nie został nigdy prawnie zniesiony i w konsekwencji, co do zasady, był zawsze dozwolony.” (Summorum Pontificum, 2007)

 

[Nie będziemy wchodzić w pewne problematyczne kwestie Summorum Pontificum, podkreślmy tylko że i tak dokumentem o najwyższej randze pozostaje konstytucja Quo Primum Św. Piusa V]

 

 

Nawet uznając, że Paweł VI miał prawo (nie moralne, bo oczywiście takiego nikt nie ma; ale czysto legalne w sensie prawa pozytywnego) zmienić mszał na inny, powinien był zastosować formę prawną do tego odpowiednią. Aby odwołać uroczystą konstytucję apostolską poprzednika (a św. Pius V wyraźnie i z mocą postanowił, by była ona na wieczne czasy!) musiałby mieć naprawdę poważny powód, i winien był do zatwierdzenia tak rażącej zmiany zaangażować cały autorytet.

 

 

Podsumowując - choć powszechnie się mówi o promulgowaniu, dokument »promulgacji«

(zobacz w swoim mszale - Prot. N. 166/70) to dekret kongregacji rytów, bez podpisu papieża (!), dokument ten ‘zezwala’ [permittitur] – nie nakazuje bynajmniej! - na użycie Novusa jak tylko mszał będzie dostępny. Choć same kwestie okołoprawne nie są najistotniejsze, podkreślić należy, że decyzje takiej wagi nie powinny budzić żadnych wątpliwości.

 

Przyznam się szczerze, że nie miałem zasobów i możliwości, aby prześledzić wszystkie dokumenty Kościoła w przedmiocie wprowadzenia Nowej Mszy, bo z racji swojego zawodu nie mam aż takich możliwości przerobowych. Ale tak jak zaznaczyłem na wstępie do części dotyczącej faktów – MR przytaczając fakt, że ten mszał nie został nigdy promulgowany, równocześnie sugeruje, że ON BYŁ POWINIEN BYĆ PROMULGOWANY.

Daje się tutaj odczuć oczekiwanie MR, że wszystko w Kościele powinno być sformalizowane i podlegać pewnym bezwzględnym procedurom i przepisom prawa – a jeśliby nastąpiły jakiekolwiek uchybienia, to skutkowałoby to nieważnością tych wszelkich zmian w całej rozciągłości. No świetnie. A więc w takim prazie poprośmy pana Rzepkę o przytoczenie ówcześnie obowiązującego prawa kanonicznego, albo innej nieomylnej i nieodwołalnej nauki Kościoła bezwzględnie nakazującej stosowanie ustalonych procedur pod rygorem nieważności, lub też tego, że papież Paweł VI zobowiązany był do zachowania takiej samej uroczystej formy, jaką formę miała uroczysta bulla Piusa V. Skoro mamy się kierować bezwzględnie przepisami, to proszę wykazać przepisy nakazujące papieżowi Pawłowi VI zachowanie takich a nie innych procedur, których uchybienie dawałoby podstawy do zakwestionowania i podważania wprowadzonych zmian. No i kolejna kwestia. Zauważmy, że prawo mojżeszowe zostało ogłoszone przez Boga uroczyście. Czy uchylenie tego prawa miało również taką formę? Bo kierując się logiką pana Rzepki, można dojść do wniosku, że prawo mojżeszowe wciąż nas obowiązuje. Ani apostołowie, ani Dzieje Apostolskie, ani żadna uroczysta konstytucja nie naucza wyraźnie o uroczystym odwołaniu prawa mojżeszowego i ustanowieniu nowego prawa. Po prostu – stało się to praktyką apostolską za przyzwoleniem i wiedzą wszystkich kolejnych papieży i dlatego nikt z nas nie ma ani potrzeby, ani nawet prawa wypełniania mojżeszowych zwyczajów.

Za wiedzą i przyzwoleniem ówczesnego i wszystkich następnych papieży weszło to do powszechnej praktyki Kościoła i przez domniemanie stało się obowiązujące. Nie inaczej było w przypadku kontrowersji związanych z Wulgatą Sykstusa V, który uroczyście ją promulgował i zakazał jakichkolwiek zmian pod groźbą ekskomuniki. I za tym faktem powinno przemawiać to, że jego Wulgata trafiła do obiegu. Na skutek pewnych nieszczęśliwych okoliczności papież zmarł po kilku miesiącach, a kardynałowie nie czekając na wybór nowego papieża niezwłocznie powzięli kroki w celu wycofania tej Wulgaty z obiegu i zniszczenia wszelkich jej śladów istnienia, kierując się podstępem i kłamstwem, jakoby była to ostatnia wola papieża. I nikt ich dzisiaj nie potępia, ani nawet uchylenie tego dekretu papieża nigdy nie doczekało się uroczystej formy. Ten temat omawiam również w swoim filmie „Polemika z tradycjonalizmem - Ograniczenia w Mszy trydenckiej”. Tak więc Nowa Msza, której powstanie zawdzięczamy Pawłowi VI weszła do powszechnego użytku za zgodną i oczywistą wiedzą papieża, wszystkich biskupów, kardynałów, całej stolicy apostolskiej, całego Kościoła przy powszechnej zgodzie za wyjątkiem garstki ludzi, o których nawet nie można powiedzieć, że stanowiły jakiś procent całej społeczności wierzących – bo w tym przypadku to przypuszczam, że można mówić jedynie o jakiś promilach. Jedyne czego w tym wszystkim zabrakło – to dokładnie takiej formy, jakiej życzyłby sobie pan Rzepka.

 

 

7. Mszału Novus Ordo nie powinno się nazywać mszałem rzymskim.

 

 

Istnieją bardzo solidne podstawy by mieć wątpliwości czy Mszał Novus Ordo, wbrew tytułowi w ogóle można nazwać Mszałem Rzymskim. Mszał posoborowy ma z liturgią rzymską niewiele wspólnego, bardzo bliski jest za to "liturgiom" protestanckim, zwłaszcza anglikańskiej. I bynajmniej nie chodzi tu o kwestię, czy przedstawiany jako "rzymski" ryt Novus Ordo, w zasadzie sprawowany we wszystkich możliwych językach POZA właściwym dla Rzymu językiem łacińskim wypada w ogóle nazywać rytem łacińskim (rzymskim). To, powiedzmy, jest drobiazg w porównaniu z innymi problemami.

 

Co do wątpliwości bardzo poważnej natury te dwie są zasadnicze:

1) Po pierwsze - rozpatrując samą sytuację utworzenia nowego, innego "rytu rzymskiego". Kłóci się to z postanowieniem Soboru Trydenckiego, kłóci się z decyzjami wszystkich poprzedników Pawła VI, kłóci się z samym nawet tylko po ludzku rozumianym pojęciem 'tradycji' (nie chodzi tu teraz ani o Tradycję apostolską, ani nawet tradycje kościelne - to, że z tymi jest sprzeczne to chyba oczywiste; chodzi o prawo zwyczajowe). Jak można wprowadzać nowy twór, skoro Kościół postanowił (Sobór Trydencki), że nie jest to możliwe - a kto by twierdził inaczej, jest z Kościoła wyłączony (anathema sit - niech będzie wyklęty). Skoro kanony rytu rzymskiego zostały po wsze czasy ustalone w bulli Quo Primum, jakże ten nowy, zupełnie inny twór nazwać rytem rzymskim?

 

 

2) Po drugie - rozpatrując sam ryt (tak jak został zaprojektowany). Zasadniczymi częściami Mszału Rzymskiego jest offertorium (tj. ofiarowanie) i Kanon Rzymski7, czyli jedyna używana w Kościele łacińskim modlitwa eucharystyczna.

 

 

 

 

 

W Novus Ordo usunięto ofiarowanie (zastępując ją sprotestantyzowanym i zjudaizowanym "przygotowaniem darów") a Kanon Rzymski choć teoretycznie pozostał w mszale (o ile wiadomo, ks. Bugnini chciał nawet i Kanon usunąć, lecz go powstrzymano) to po pierwsze sam Kanon poddano daleko idącym8 zmianom, a po drugie uczyniono go nieobowiązkowym.

 

 

Co więcej, poczyniono wiele zabiegów (także w dołączonym do mszału Pawła VI OWMR9 ) by doprowadzić do tego, że Kanon NIE będzie odmawiany. Zabiegi te przyniosły skutek: Kanonu w praktyce niemal nigdy się nie używa, za to króluje 2-ga ME (modlitwa eucharystyczna - "Zaprawdę, święty jesteś, Boże, źródło wszelkiej świętości..."10), czasem - najczęściej w niedzielę - III ME albo ew. IV ME, o ile jakiś ksiądz nie wpadnie na pomysł (na Zachodzie dość częste zjawisko) by samemu tworzyć jakieś modlitwy albo używać tzw. modlitw eucharystycznych w mszach z udziałem dzieci.

 

 

Podsumowując, msza Novus Ordo nie zawiera ofiarowania i nie zawiera (poza naprawdę nielicznymi wyjątkami) Kanonu, czyli najważniejszych części rytu rzymskiego.

 

 

Co więcej, nowy ryt w swoim ordo (części stałe) praktycznie nie wspomina o ofierze: jedyną mówioną na głos modlitwą, która się ostała jest Orate fratres (notabene, główny architekt nowego rytu, wspomniany ks. Bugnini również chciał ją usunąć; nie było jej w prototypowej Missa Normativa z 1967r., a przywrócona została dopiero po naleganiach biskupów), a motywacją takich drastycznych usunięć była chęć dostosowania liturgii tak, aby była ona akceptowalna dla protestantów.

 

 

I tu jest znowu analogiczna sytuacja, co w poprzednim punkcie. Przytaczając fakty, że zaszły zmiany, pan Rzepka zdaje się sugerować, że zmiany są czymś niewątpliwie złym i absolutnie nie powinny być nawet dopuszczane do myśli – co dopiero wprowadzane w życie. No ale dlaczego? Czy to, że było to obecne przez N wieków, to oznacza, że nie ma prawa być już zmieniane, usuwane, i/lub rozbudowane? Tak samo można by się było wrócić do IX wieku i mieć pretensję, że zawsze była to komunia na rękę, chleb był inny i Komunię od zawsze rozdawano pod dwiema postaciami. Tak samo można się wrócić do XVI wieku i powiedzieć, że Kościół od zawsze modlił się w kierunku wschodnim. Czy Jezus Chrystus nakazał nam stosować tych form liturgicznych? Czy rzeczywiście Sobór Trydencki zabrania papieżowi dokonywania zmian? Czy aby na pewno pan Rzepka dobrze rozumie treść i zamysł kanonów Soboru Trydenckiego (czy może tak samo „dobrze” to rozumie, jak ten wskazany przeze mnie kanon z 7 sesji tegoż soboru dotyczący uznanych obrzędów przy stosowaniu sakramentów świętych)? Tutaj od razu, uprzedzając dalsze rozważania, mogę zapowiedzieć, że na tym sposobie rozumowania będzie się głównie opierała moja polemika dotycząca części krytycznej analizy Novus Ordo – czyli domaganie się uzasadnienia, dlaczego mamy domniemywać, że wszelkie zmiany są złe? Czy dlatego, że przez ostatnich N wieków było tak, a teraz jest inaczej? Czy to aby na pewno jest poprawna logika?

 

8. Celem reformy liturgii było ułatwienie zjednoczenia z heretykami.

 

 

Sprawę należy postawić jasno: katolicy nie potrzebują zjednoczenia z heretykami, bo jednocząc się w wierze z heretykami sami musieliby nimi zostać.

 

Moim zdaniem to już zakrawa o jakiś absurd. Dla MR najwyraźniej:

 

zjednoczyć się z heretykami == zjednoczyć się w wierze

 

oraz

 

zjednoczyć się w wierze == mieć wiarę dokładnie taką samą jak oni

 

Otóż nie. Dobrze pamiętam, jak ja osobiście jednoczyłem się w wierze z protestantami dotyczącą wiary w Trójcę Świętą, gdy razem polemizowaliśmy ze Świadkami Jehowy. Jak uderzaliśmy w ich argumenty, to byliśmy doskonale zjednoczeni w tym zakresie. A wynika to przede wszystkim z tego, że oprócz wielu kwestii doktrynalnych, które nas dzielą, to jest również wiele kwestii doktrynalnych, które nas łączą. Inna sprawa, że dla tradycjonalistów zjednoczenie się z „heretykami” to jest albo przyjęcie ich wiary, albo znalezienie jakiegoś kompromisu, albo rozmydlenie katolickiej doktryny, albo coś podobnego. Nic takiego. Zjednoczyć się można na wielu poziomach i nie musi to pociągać za sobą zmiany wiary i doktryny. Może pociągać przyjęcie pewnej teologii (odkrycia biblistyki), zwyczajów, obyczajów, które nie są sprzeczne z istotą katolicyzmu i nieomylnego depozytu wiary. Dla przykładu – wzięliśmy z nich przykład dopuszczając Biblię w językach narodowych, oraz tłumaczonych z języków oryginalnych. Możemy brać przykład z ich form liturgicznych, które nie stoją w sprzeczności z nieomylnym nauczaniem Kościoła, z obyczajowości, z form artystycznych itp. Nie oznacza to, że porzucamy katolickie dogmaty. Również i ja mógłbym powiedzieć, że Kościół jest w dużej mierze spoganizowany, bo całą masa obrzędów i zwyczajów została zainspirowana z praktyk pogańskich. Ten temat będę szerzej poruszał w odrębnym opracowaniu. Jest to doprawdy zasmucające, jak widzi się taką wrogość do protestantów, którzy od wielu pokoleń urodzili się w swojej wierze, oraz deklarują gotowość i chęć przystąpienia do dyskusji w atmosferze pokoju, spokoju, wzajemnego słuchania, szacunku i wzajemnej modlitwy. To tak jakby krzewić i pielęgnować nienawiść do Szwedów, za to, że zgotowali nam potop szwedzki w XVII wieku. I oczywiście – nie mam zamiaru zaprzeczać, że zmiany w liturgii były motywowane chęcią zbliżenia się do nich. Lecz nie powinno być zgody na przyznanie tradycjonalistom racji, że stało się to kosztem porzucenia nieomylnego nauczania Kościoła i Tradycji Apostolskiej. Z tym zgodny nie ma. Owszem, było porzucenie tradycji – ale jedynie tej pisanej małą literą ‘t’, która nie stanowi fundamentu naszego depozytu wiary.

 

To akatolicy muszą przyjąć wiarę katolicką - jest to absolutnie jedyny możliwy sposób na zjednoczenie chrześcijan (zob. encyklika Mortalium Animos Piusa XI).

 

No i znowu – odwołanie do autorytetu, jakim jest Mortalium Animos Piusa XI. Owszem, jest to autorytet i nawet jestem gotów przyznać rację, że treść tej encykliki powinna być bezwzględnie obowiązująca po dzień dzisiejszy. Ale pytanie, jakie chciałbym tradycjonalistom zadać, to czy aby na pewno tradycjonaliści tacy jak MR dobrze rozumieją problem tam poruszony? Nie ma tu miejsca na omawianie tego problemu, ale odsyłam do odrębnego artykułu, w którym ten temat poruszam nieco szerzej:

 

https://www.tradycjonalizm.info/ogolne/czy-mortalium-animos-zaprzecza-ekumenizmowi,43.htm

 

W takich kilku zdaniach, to chciałbym zauważyć że treść tej encykliki potępia niewłaściwą formę ekumenizmu, która w żaden sposób nie znajduje oparcia w takich dokumentach soborowych jak Unitatis Redintegratio i encykliki Jana Pawła II Ut Unum Sint.Mortalium Animos potępia „ekumenizm” oparty na próbie znalezienia kompromisu, rozmywania wiary, umniejszenia znaczenia papieża itp., podczas gdy te wspomniane posoborowe dokumenty traktujące o ekumenizmie kładą raczej nacisk na dialog, wspólnym poszukiwaniu prawdy, przedstawieniu swojego stanowiska przez osoby kompetentne, wysłuchanie stanowiska przeciwnego, stawianiu się na równi z innymi w dyskusji, zakazie jakichkolwiek kompromisów, wspólną modlitwę o jedność itd.

 

Tymczasem Sobór Watykański Drugi pragnął "zatroszczyć się także o odnowienie i rozwój liturgii" w celu "popierania" tego "co może ułatwić zjednoczenie wszystkich wierzących w Chrystusa" (SC111) - czyli po prostu takich zmian w liturgii, które by ją 'odkatolicyzowały', aby nie razić protestantów (inny dokument soborowy stwierdzi, że "Sposób formułowania wiary katolickiej żadną miarą nie powinien stać się przeszkodą w dialogu z braćmi" [czyli protestantami]. (UR12 11).

 

 

Pan Rzepka usiłuje tutaj narzucić oczywistą zależność, że dążenia do zjednoczenia wierzących nieodłącznie łączą się z odkatolicyzowaniem, tak jakby trzymanie zaciśniętej pięści wobec innych chrześcijan było istotą katolicyzmu, albo może jego istotą byłoby utrzymanie wszystkich elementów takiego, czy innego rytu.

 

 

Nie jest to prywatną interpretacją - nie kto inny jak ks. (późniejszy abp) Annibale Bugnini, główny architekt nowego rytu mszy, przewodniczący Consilium (Rada ds. wprowadzenia Konstytucji o liturgii świętej) wyznał na łamach L'Osservatore Romano (19 Marca 1965 r.), że w zmienianiu liturgii, poprzez pozbycie się "wyrażeń i pojęć tak drogich i dzięki długotrwałemu stosowaniu powszechnie znanych" doprowadzono "Kościół" do poniesienia tak "bolesnych ofiar", kierując się pragnieniem "ułatwienia pod każdym względem drogi zjednoczenia z oddzielonymi braćmi, przez usunięcie każdego kamienia, który mógłby choćby z daleka stanowić przeszkodę lub powód do niepokoju"13. Warto powtórzyć - chodzi o "usunięcie każdego kamienia, który mógłby choćby z daleka stanowić przeszkodę lub powód do niepokoju" dla obiektywnych heretyków! To bardzo znamienne, że słowa te wypowiedział właśnie współautor konstytucji soborowej, przewodniczący rady ds. jej wprowadzania i zarazem architekt nowego mszału - to wszystko w jednej osobie. Aby w pełni uświadomić sobie jak wielkim problemem jest protestantyzacja Mszy św., przytoczmy - korzystając z analizy wybitnego badacza, Michaela Daviesa - kilka cytatów z czołowych herezjarchów: Marcina Lutra i Tomasza Cranmera (wodza rewolty anglikańskiej):

 

'Nienawiść reformatorów do Mszy Świętej najlepiej ilustrują cytaty z ich własnych pism: Luter: „Twierdzę, że wszystkie burdele (choć Bóg surowo je potępił), wszystkie mordy, rzezie, kradzieże i cudzołóstwa stanowią mniejszą ohydę niż papistowska Msza Święta". Msze są „szczytem

bałwochwalstwa i bezbożności", niegodziwością zaprowadzoną przez samego szatana. „To właśnie na Mszy Świętej, jak na skale, zbudowany jest cały system papieski, z jego klasztorami, biskupstwami, kolegiatami, kościołami, ołtarzami, posługami, doktryną tj. wszystkimi jego plugastwami. Wszystko to musi upaść, skoro tylko upadnie ich świętokradcza i obmierzła Msza Święta". '14 (za: Luter, Werke, t.15, s. 774; Luter, Against Henry, King of England - Werke, t.10 s.220).

 

 

'Cranmer: „Jaka jednak korzyść z usunięcia różańców, odpustów, pielgrzymek i innych rzeczy jak papiestwo, o ile dwa główne korzenie wciąż pozostaną nietknięte? Jak długo pozostają, będą one wciąż na nowo przeszkadzać w owocowaniu winnicy Pana i psuć jego owczarnię. Cała reszta to jedynie gałęzie i liście i usuwanie ich jest jak przycinanie drzewa lub wycinanie chwastów, przy równoczesnym pozostawianiu korzeni. Jednak samym pniem drzewa, czy też raczej korzeniami chwastów, są papistowska doktryna o transsubstancjacji, o rzeczywistej obecności ciała i krwi Chrystusa w sakramencie ołtarza (jak go oni nazywają) oraz nauka o ofierze Chrystusa [składanej] za pośrednictwem kapłana, za zbawienie żywych i umarłych"'15 (za: Cranmer, CW, t. 1, s. 6)

 

Tutaj MR chyba chce nam pokazać, że celem Bugniniego, mówiącego o usunięcie ze mszy wszystkiego, co miałoby razić protestantów, było w istocie usatysfakcjonowanie tych protestantów, którzy utożsamiają się z powyższymi wypowiedziami Lutra i Cranmera. Otóż nie koniecznie. Stwierdzenie ks. Bugniniego, jak to w naturalnej ludzkiej retoryce bywa, było bardzo ogólne i mogło dotyczyć jakiś konkretnych i wybranych aspektów, które ani nie stanowią istoty katolickiej doktryny, ani nie są sprzeczne z Wielką Tradycją Apostolską, ani nie spowodują, że liturgia co do swojej istoty przestanie być ważna. Oczywiście trudno ocenić, co dokładnie miał na myśli, ale moim celem jest ukazanie, że taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy. Różnica pomiędzy mną, a MR jest taka, że ja zakładam dobrą wolę, a on złą.

 

 

Pseudo-reformatorzy, zdając sobie sprawę, że "właśnie na Mszy Świętej, jak na skale, zbudowany jest cały system papieski" tj. po prostu katolicyzm, przeprowadzili atak na Mszę św., dążąc do zdeformowania jej rytu w taki sposób, aby zamiast nauki katolickiej wyrażał ichniejsze doktryny.

 

Ale ciekawe, jakie to protestanckie doktryny ma na myśli MR… Bo odwrócenie kapłana do ludu, ani zmiana ofetorium, ani zmiany w kanonie rzymskim, ani kwestie związane z uwypuklaniem takiego czy innego aspektu, jak uczta, zgromadzenie i pamiątka (lub też ich absencja), nie są ani trzonem ich doktryny, która by była sprzeczna z naszą doktryną, ani też nie są fundamentem katolicyzmu. Wiec oczywiście zwracam się z prośbą o podanie konkretów, jakie to protestanckie doktryny zostały wprowadzone, które byłyby sprzeczne ze zdogmatyzowaną nauką katolicką (oczywiście chodzi o naukę, która jest zdogmatyzowana jako prawdy wiary, jako orzeczenie stanu faktycznego, a nie narzuceniem dyscypliny, co należy robić i co należy stosować – chyba że chcemy wrócić do postanowień Soboru Nicejskiego i zaprzestać klękania w niedzielę i w dzień pięćdziesiątnicyviii).

 

Dziwnym trafem, bardzo, ale to bardzo podobne zmiany (zwłaszcza do działań Cranmera) wprowadzili autorzy mszału Novus Ordo, co łatwo wykazać porównując mszał Pawła VI do anglikańskiej Book of Common Prayer.

 

Czyż tego rodzaju zmiany nie powinny zapalać u katolików czerwonej lampki ostrzegawczej? Tymczasem, niejednokrotnie jedyną odpowiedzią jaką ma neokatolicki kler, jest oznajmienie, że "papież zatwierdził", tak jakby sam fakt zatwierdzenia przez papieża automatycznie rozwiązywał wszelkie problemy i pozwalał zrezygnować z myślenia, z sumienia i jakiejkolwiek własnej odpowiedzialności16.

 

Proszę zwrócić uwagę. Z jednej strony krytyka Lutra, protestantów, a z drugiej strony nawoływanie do tego, aby mieć własne zdanie wbrew papieżowi, obecnemu magisterium Kościoła, Stolicy Apostolskiej. Przecież właśnie to jest myślenie Lutra i innych heretyków schizmatyków – to właśni oni uważali, że trzeba bardziej słuchać Boga, niż papieża i równocześnie orzekając, że to co oni sami twierdzą jest zgodne z wolą Boga, a to co twierdzi papież i Magisterium Kościoła jest z nią sprzeczne. W ten sposób właśnie powstają schizmy, herezje, sekty – że ich założyciele zaczynają głosić, że to oni mają rację, że to co głoszą, to jest zgodne z wolą Boga, a co głosi papież i obecne magisterium jest błędne i niezgodne z Bożym zamysłem.

 

9. Protestanci brali aktywny udział w tworzeniu mszału Pawła VI.

 

 

Nie jest tajemnicą, że aktywny udział w tworzeniu nowej liturgii brali protestanci – po Internecie od dawna krąży zdjęcie (zdaje się, że pierwotnie opublikowane w L'Osservatore Romano z 23 kwietnia 1970) przedstawiające Pawła VI z sześcioma protestanckimi uczonymi, którzy włączeni zostali w przygotowywanie rytu właśnie ze względu na to, że NIE wyznają katolickiej wiary. Ponieważ sprawa ta bywa przez apologetów posoborowia kwestionowana czy bagatelizowana, wspomniany badacz liturgii Michael Davies zweryfikował fakty, osobiście kontaktując się z należącym do tego grona protestanckim ekspertem, który potwierdził swój udział w tworzeniu nowej liturgii. Gwoli ścisłości, podajmy za Daviesem listę owych sześciu protestanckich konsultantów: dr George, kan. Jasper, dr Shepherd, dr Kunneth, dr Smith i br. Max Thurian17.

 

 

No dobrze, przystańmy na to, że brali (notabene protestanci brali również udział w Soborze Trydenckim). I co z tego? Nawet jeśli brali, to jeszcze nie oznacza, że nasza liturgia włączyła elementy, które znajdują się wierze protestanckiej i równocześnie przez Kościół uznane są za heretyckie. Sama obecność nie stanowi dowodu, że doszło do tego wypaczenia, bo ich udział równie dobrze mógł się ograniczyć do wprowadzenia elementów, które są albo obecne w protestantyzmie, albo podobne do nich, a z kolei z naszej strony – mogły być albo neutralne, albo wręcz zgodne z naszym nauczaniem. Wyciąganie wniosków, że ich obecność musiała skutkować wprowadzeniem tych elementów z konkretnie tego zbioru, który nasz Kościół uznaje za heretycki, a ich Kościół za słuszny, jest błędne logicznie, bo nie jest to jedyny możliwy scenariusz, jaki się mógł zadziać. Również dobrze mogli wprowadzać, albo inspirować do tych zmian, które z naszego punktu widzenia nie są heretyckie, lecz do tej pory nie były obecne.

 

 

 

10. Mszał Novus Ordo wywodzi się z herezji…

 

 

Oczywistą więc konstatacją będzie zatem stwierdzenie, że herezja leży u początków nowego Mszału. Wprowadzone w liturgii zmiany są nie tylko celowe - są nierzadko również bardzo konsekwentne, a uważne przyjrzenie się poszczególnym elementom rytu potwierdzi, że protestantyzacja Mszy jest bardzo daleko idąca. Zanim do tego jednak przejdziemy, wypada przedstawić kilka wiadomości wstępnych. Aby zrozumieć, dlaczego ryt Pawła VI jest wewnętrznie zły, koniecznie należy pojąć najpierw zasadnicze i nie dające się pogodzić różnice w rozumieniu Mszy św. przez katolików i protestantów (ci drudzy mówią co najwyżej o sakramencie ołtarza). Choć doktryny heretyków różnią się między sobą w zależności od mądrości etapu danej sekty, mają pewne elementy wspólne. Uogólniając, podkreślmy je w tabeli poniżej.

 

 

 

 

 

 

 

 

Doktryna katolicka

Poglądy protestanckie (uproszczone)

 

Istota Mszy św.

Ofiara (cel ostateczny: ofiara na chwałę Trójcy Przenajświętszej, cel bezpośredni: ofiara przebłagalna)

Wspólnotowy posiłek, wspomnienie ostatniej wieczerzy; "zgromadzenie wiernych"

 

Jest to błędna logika. Uwypuklenie aspektu uczty i wspólnego zgromadzenia, nie oznacza, że msza przestała być ofiarą. Jest nią nadal, co potwierdza obecna nauka Kościoła w KKK, OWMR itp.

Obecność Pana Jezusa

Prawdziwa, rzeczywista i substancjalna (vere, realiter, substantialiter)

Obiektywna (niezależna od wiary ludzi).

Trwała.

 

No ale przecież obecność rzeczywista i substancjalna i obiektywna Jezusa na mszy jest uznawana przez Kościół w Nowej Mszy od zawsze.. Więc co MR chciał tutaj pokazać?

Symboliczna. U niektórych: prawdziwa, ale tylko w sensie duchowym.

Subiektywna (zależna od wiary).

Tymczasowa (podczas celebracji).

Sakrament ma miejsce na mocy...

 

Konsekracji przez ważnie wyświęconego kapłana.

No ale przecież nic się nie zmieniło. Tak jest od zawsze w Nowej Mszy. Więc znowu – co MR chciał tutaj pokazać?

Wiary wspólnoty.

Protestancki "ksiądz" nie różni się niczym szczególnym od wiernych, jest po prostu reprezentantem wspólnoty - obranym przez nią przewodniczącym.

 

I w naszym Kościele jest to zawsze

Wewnętrzna wartość

Niezależna od obecności zgromadzenia

 

No przecież każdy kapłan ma obowiązek sprawowania codziennej mszy, nawet jak nie ma ludu. Więc znowu – nie wiem do czego MR zmierza...

Obecność zgromadzenia należy do istoty (stąd brak celebracji, gdy nie ma ludu)

 

 

 

Przejrzenie katolickich przedsoborowych katechizmów nie pozostawia wątpliwości: Msza św. w swej istocie jest ofiarą. Należy to do sedna nauki katolickiej (dogmat) i było (jest nadal) żarliwie zwalczane przez protestantów podkreślających, że istotą Mszy jest spotkanie wspólnoty celem upamiętnienia ostatniej wieczerzy.

 

Tutaj mamy do czynienia z jakąś błędną logiką. Dla MR aspekt ofiarny jest zaprzeczeniem istoty pamiątki i spotkanie wspólnoty. Tak jakby istota mogła być tylko jedna i każda istota zaprzeczała każdej innej istocie. Otóż nie koniecznie. Istotą mszy może być wiele aspektów – zarówno ofiara (jako element najistotniejszy) oraz pamiątka i spotkanie wspólnoty.

 

Przeciwko takim fałszywym poglądom wystąpił Sobór Trydencki, nakładając klątwę w następujących kanonach (to z sesji 22, kanony o Najświętszej ofierze mszy świętej):

 

 

"Kanon 1. Gdyby ktoś mówił, że we mszy nie składa się Bogu prawdziwej i właściwej ofiary; albo że składanie ofiary nie jest niczym innym niż dawaniem nam Chrystusa do spożycia - niech będzie wyklęty."

 

 

"Kanon 3. Gdyby ktoś mówił, że msza jest tylko ofiarą pochwalną i dziękczynną lub jedynie pamiątką ofiary złożonej na krzyżu, a nie przebłagalną; (...) - niech będzie wyklęty."

 

I proszę zwrócić uwagę. Bo jest to kolejny jaskrawy przykład braku zdolności czytania ze zrozumieniem tekstów soborowych. W tych kanonach jest bardzo wyraźnie napisane, że anatemą są objęci ci, którzy twierdzą, że msza nie jest ofiarą (ale nic nie mówi o tym, że są nią objęci ci, którzy uważają, że jest to pamiątką). Jest to bardzo ważne – bo jedno nie zaprzecza drugiemu i msza może być zarówno ofiarą jak i pamiątką. W kanonie 3 widać, że zostały tam użyte słowa „tylko” oraz „jedynie” – i dopiero użycie tych słów nadaje sens, że msza jest jedynie (tylko) pamiątką – to jedynie w tej sytuacji to stwierdzenie wyklucza aspekt ofiarniczy. Ale zachodzi to wtedy, gdy zostają użyte takie słowa jak „tylko”, „jedynie”, „co najwyżej”, „wyłącznie” itp.

 

I teraz przechodzimy do sprawy zasadniczej - jak została w oryginalnym Wprowadzeniu do Mszału Rzymskiego (OWMR) z 1969 r. zdefiniowana Msza Św.? Podajmy polskie tłumaczenie, punkt nr 7: "Uczta Pańska lub inaczej Msza, to święta synaksa albo zgromadzenie ludu Bożego, który jednoczy się pod przewodnictwem kapłana, by celebrować pamiątkę Pańską (12). Dlatego też do każdego zgromadzenia lokalnego Kościoła doskonale odnosi się obietnica Chrystusa: «Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię Moje, tam jestem pośród nich»” (Mt 18, 20)."

 

 

Jest to definicja zupełnie protestancka. Msza definiowana jest nie jako Ofiara, lecz jako "zgromadzenie ludu Bożego". Brak mowy o specjalnym działaniu kapłana in Persona Christi - podkreśla się, że jest to jedynie pod "przewodnictwem kapłana" /sacerdote praeside/ wraz z dość jednoznacznie w tym kontekście brzmiącą "pamiątką Pańską".

 

 

Celnie podsumowano to w Krótkiej Analizie Krytycznej Novus Ordo Missae podpisanej m.in. przez kard. Ottavianiego (sekretarza św. Oficjum!) przesłanej papieżowi: „Definicja Mszy została zatem sprowadzona do pojęcia „uczty”, które nieustannie przewija się w tekście (Institutio generalis 8, 48, 55d, 56). Ponadto ową „ucztę” określa się jako zgromadzenie zebrane pod przewodnictwem kapłana, w celu sprawowania pamiątki Pańskiej, wspominając wydarzenia Wielkiego Czwartku. Żaden z tych elementów nie zawiera w sobie dogmatów: Rzeczywistej Obecności Chrystusa w Eucharystii, rzeczywistości Ofiary, sakramentalnego charakteru dokonującego konsekracji kapłana ani wewnętrznej wartości Ofiary Eucharystycznej, niezależnej od obecności zgromadzenia (...) Jednym słowem, nowa definicja nie zawiera żadnego z zasadniczych dogmatów dotyczących Mszy Św., które, zebrane razem, stanowią prawdziwą jej definicję. Celowe ich pominięcie w tym miejscu jest równoznaczne z ich „prześcignięciem” i negacją, przynajmniej w praktyce".18

 

 

Słowem - definicja z pierwszej wersji wprowadzenia do Mszału posoborowego była

prawdziwym skandalem, który oczywiście wybuchł. Paweł VI był zmuszony do

wprowadzenia poprawek. Opóźniło to ostatecznie wydanie Mszału, który zamiast być

wydanym w roku 1969, wyszedł rok później. Definicję uzupełniono (choć nadal zawiera

ona niejeden problem, sprawia jednak wrażenie nieco bardziej katolickiej) redagując

przy okazji nowy rozdział do OWMR, który pod względem zawartych manipulacji jest

jednym z najbardziej fatalnych w skutkach tekstów wydanych w historii ludzkości (nie

miejsce jednak by przy tej okazji się tym zajmować).

 

 

Na koniec warto podkreślić jakże istotny fakt: choć zmieniono definicję, nie zmienił się

jej przedmiot.19 Pomimo uzupełnienia definicji, cały "ryt", zaprojektowany jako quasi-

protestancki pozostał jaki był i po dziś dzień wyraża to co wyraża.

 

 

Ale przecież zauważmy, że naturą ludzką jest robienie błędów. Lecz pamiętajmy o tym, że Duch Święty czuwa mimo wszystko nad ostatecznym kształtem. I tak też było i w tym przypadku – to właśnie ten OWMR z 1970 roku wszedł ostatecznie do użycia, a nie ten z 1969 r. Podobnie też było z przytoczoną wcześniej Wulgatą Sykstusa V, która zawierała przeogromną liczbę błędów i przeinaczeń – i właśnie ostatecznie, mimo jej uroczystego promulgowania, praktycznie nie była używana w Kościele.

 

11. ... i do herezji prowadzi - ze względu na głęboką protestantyzację

 

Dalsza część rozważań MR sprowadza się do tego, że przedtem było tak, a teraz jest inaczej i oczywistą oczywistością jest to, że wtedy było lepiej, a teraz jest mniej pobożnie. I tutaj doprawdy nie widzę powodów, aby z tym dyskutować, bo cała ta argumentacja jest błędna logicznie w swej całej rozciągłości, opierająca się na błędnych logicznie założeniach, że ta poprzednia praktyka była jedynie słuszna, oczywiście lepsza i nie powinna być zmieniana, bo jest lepsza, jedynie słuszna, a zmiany są złe, nie powinny mieć miejsca, a co jest spotęgowane tym, że skala tych zmian jest ogromna. Do tego typu rozumowania odniosłem się w swoich wcześniejszych artykułach:

 

Odpowiedź na zarzuty wobec Nowej Mszy „Novus Ordo Missae” dostępnym na

https://www.tradycjonalizm.info/ogolne/odpowiedz-na-zarzuty-wobec-nowej-mszy-novus-ordo-missae,36.htm

 

Oraz

Komunia na rękę - odparcie zarzutów:

https://www.tradycjonalizm.info/ogolne/komunia-na-reke-odparcie-zarzutow,13.htm

 

 

Cały nowy mszał sprawia wrażenie zaprojektowanego by dostosować go do protestanckiej koncepcji eucharystii, a nawet do koncepcji skrajnie humanistycznych.

 

Na czym to polega? Naświetlmy kilka głównych aspektów, nad którymi w sposób nieco bardziej szczegółowy pochylimy się w podrozdziałach.

 

Wskazać należy cztery główne, charakterystyczne dla protestantyzacji tendencje, którymi skażony jest ryt Novus Ordo:

 

• Istota Mszy św. prezentowana jest raczej jako wspólny posiłek (uczta) czy też zgromadzenie wiernych niż jako Ofiara

• Kapłan prezentowany jest raczej jako przewodniczący zgromadzenia niż jako Ofiarnik

 

Jeśli jest przewodniczącym zgromadzenia, to nie oznacza, że nie jest ofiarnikiem. W dawnych czasach, ludzie którzy chodzili na przedsoborową mszę i odmawiali na niej różaniec – to przypuszczam, że również dobrze nie wiedzieli, co do ofiarnik, a słowo „ofiara” mogła się bardziej kojarzyć z dawaniem ofiary na tacę, niż z tym, co jest istotą mszy. Przypuszczam nadto, że większość niedzielnych katolików nawet nie wie nic o aspekcie uczty – dla większości z nich to po prostu msza niedzielna i tylko tyle.

 

• Obecność Chrystusa Pana w postaciach eucharystycznych prezentowana jest raczej jako jedynie symboliczna, duchowa czy subiektywna co skutkuje brakiem szczególnego poszanowania względem Najśw. Sakramentu

 

Znowu przypisywanie nowej liturgii cech, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Nie spotkałem jeszcze ani jednego gorliwego katolika uczęszczającego na Nową Mszę, który by nie wiedział, że obecność Jezusa jest realna.

 

• Sprawianie wrażenia, że obiektywna wartość Mszy św. zależy od obecności wiernych Zejdźmy zatem w szczegóły.

 

To co tradycjonaliści przypisują jako sprawianie wrażenia, wcale nie koniecznie musi być zgodne z rzeczywistością – bo tak się składa, że ja dla odmiany nie odnoszę takiego wrażenia. Równie dobrze ja mogę powiedzieć, że tradycyjna msza sprawia wrażenie jakiś magicznych rytuałów, w których tylko kapłan wie, co tak naprawdę się dzieje. Tak więc co tu kogo interesuje czyjeś subiektywne wrażenie?

 

 

11.1. Novus Ordo propaguje raczej ucztę (względnie zebranie) niż Ofiarę.

 

 

Świadczy o tym szereg faktów:

 

Tutaj większości tych punktów nie ma co komentować, bo tak jak wspomniałem, wszystko oparte jest na błędnej logice polegającej na przyjęciu a priori pewnych standardów i nadania im atrybutu bezwzględnej słuszności, że tamto poprzednie jest wzorcowe, idealne i wszystko co od tamtego odbiega jest oczywiście gorsze.

 

• wspomniana definicja w oryginalnym OWMR1969 (punkt 7), określająca Mszę św. jako "zgromadzenie ludu Bożego" (nie jako Ofiarę)

• sam początek Mszy św.: ryt tradycyjny jednoznacznie ogniskuje się na Bogu, podkreśla, że kapłan "przystępuje do ołtarza Bożego", wchodzi na górę świętą i do przybytków Boga20 – ryt nowy skupia się zaś na wspólnocie wiernych zaczynając od jej powitania ("Miłość Boga Ojca, łaska niech będą z wami wszystkimi") i następującego po tym zagajenia

• podkreślenie aspektu uczty (a nie Ofiary) przez powszechną praktykę zastępowania ołtarzy stołami (pomysł potępiony przez Piusa XII w enc. Mediator Dei, 1947)

 

Kolejny przykład braku zdolności czytania ze zrozumieniem. Papież Pius XII nie tyle potępił zastępowanie ołtarzy stołami, co raczej potępił tzw. archeologizm za przykład podając używanie ołtarza jako stołu. Jednakże błąd archeologizmu polega na czymś zupełnie innym – na dążeniu do przywrócenia pradawnych zwyczajów, praktyk w liturgii kierując się zasadą, że coś jest lepsze i słuszniejsze tylko dlatego, że było to pierwotne, tak jakby chcieć zanegować, że Duch Święty działa na przestrzeni dziejów i swoją wolą zmienia tę liturgię stosownie do aktualnych czasów. Więc błędem archeoligizmu nie jest to, co się z nim zbiega, ale tym, co jest nim podyktowane. Więcej na ten temat opisuję w artykule „Odpowiedź na zarzuty wobec Nowej Mszy „Novus Ordo Missae”.

https://www.tradycjonalizm.info/ogolne/odpowiedz-na-zarzuty-wobec-nowej-mszy-novus-ordo-missae,36.htm

 

 

• wprowadzenie nowych modlitw eucharystycznych w praktyce zastępujących kanon rzymski, będący kamieniem obrazy dla protestantów (kanon zdecydowanie i wielokrotnie podkreśla aspekt ofiary rozumianej w sposób katolicki, nowe modlitwy czynią to w znikomym zakresie bądź niemal w ogóle - do tego stopnia, że najpopularniejsza 2ME bywa odmawiana przez protestanckich pastorów!)

• Offertorium (ofiarowanie) zastąpiono "przygotowaniem darów" - czyli to co jednoznacznie wskazywało na Ofiarę, zastąpiono formą inną - nowe modlitwy zaczerpnięte zostały z żydowskich modlitw paschalnych (tzw. berakhah) odmawianych przed posiłkiem. Trudno o bardziej wyraźne odpłynięcie w kierunku protestantyzmu: podkreślenie ofiary -> podkreślenie posiłku

• bardzo konsekwentne unikanie terminu "ofiara" - w ordo nowego mszału, spośród modlitw wymawianych głośno przez kapłana jedyną jest Orate fratres (którą pierwotnie chciano usunąć)

• zamiast podkreślania faktu składania Ofiary, w posoborowej nowomowie podkreśla się kwestie wspólnego posiłku (określenia typu "celebracja Eucharystii") - nie tylko coraz rzadziej mówi się o Ofierze - coraz rzadziej używa się nawet słowa "Msza"! ("Idziemy na Eucharystię"... itp.)

• w nowym mszale podobne przeakcentowanie ma miejsce względem używania terminu "chleb" (przywodzącego na myśl posiłek21 ) zastępującego słowo "hostia" (przewaga użycia tego pierwszego jest wyraźna)

• zezwolenie i całkiem rozpowszechniona (głównie Zachód, w Polsce np. w neokatechumenacie)

praktyka stosowania zamiast typowych hostii wypieczonego (często własnym sumptem)

chleba22

• zwrócenie kapłana ku wiernym, które również jest bardziej charakterystyczne dla formy spożywania posiłku23

• zmiana słów konsekracji na takie, które są preferowane przez protestantów (tryb narracyjny; podkreślenie posiłku poprzez włączenie 'bierzcie i jedzcie...' do słów konsekracji; "bardziej biblijne" -> sola scriptura)

• Generalna praktyka Novus Ordo, gdzie Komunia św. jest udzielana wiernym zawsze – nawet wówczas, gdy okoliczności wybitnie temu nie sprzyjają (np. msze z wieloma tysiącami ludzi na stadionach, gdzie udzielanie Komunii jest poważnie utrudnione a możliwości zapobieżenia nadużyciom i świętokradztwom niewielkie). Na Mszy Tradycyjnej komunia niekoniecznie musi być wiernym udzielana, bo Komunia św. wiernych24 nie należy do istoty Ofiary, a ściśle mówiąc to nie należy nawet do rytu Mszy św.

 

 

Przykładów takich podać by można zapewne jeszcze wiele. Nawet jeśli część z przytoczonych powyżej problemów nie pochodzi bezpośrednio z nowego mszału, to pochodzi z powiązanych dokumentów liturgicznych czy też weszła do powszechnej praktyki w Kościele posoborowym.

 

 

 

11.2. Novus Ordo kładzie nacisk raczej na bycie przewodniczącym niż Ofiarnikiem.

 

Jak wyżej – z tego samego powodu nie ma potrzeby komentować tego poniższego tekstu.

 

W tradycyjnej liturgii sprawa jest jasna - to kapłan składa25 Ofiarę, jest on Alter Christus. Wierni tylko (i aż!) się do tej Ofiary włączają. W Novus Ordo akcent pada za to na protestancką koncepcję zgromadzenia, które celebruje wraz z kapłanem redukowanym do roli przewodniczącego. Jednocześnie podkreśla się usilnie rolę świeckich w myśl

 

- często opacznie rozumianego

- powszechnego kapłaństwa wiernych (idzie to w kierunku rozmywania rozróżnień między kapłaństwem sakramentalnym a tym powszechnym wszystkich ochrzczonych, które bynajmniej nie jest tylko różnicą w funkcji czy stopniu, ale jest różnicą ontologiczną).

 

O takim wypaczeniu świadczy szereg faktów:

• wspomniana definicja w oryginalnym OWMR7 (podkreślająca, że Msza to "zgromadzenie ludu Bożego, który jednoczy się pod przewodnictwem kapłana")

• bardzo częste nazywanie kapłana przewodniczącym (OWMR), na wzór ministrów protestanckich

• wprowadzenie do liturgii koncepcji "miejsca przewodniczenia" - kiedyś po prostu centrum stanowił ołtarz

• Odrzucenie w nowym mszale większości (dosłownie prawie wszystkich) gestów właściwych liturgii, takich jak znaki krzyża (znacznie zredukowane), pokłony (również), przyklęknięcia (również), bicie się w piersi (również)

• Architektura nowo budowanych Kościołów (i zmiany przeprowadzane w istniejących), które przypominają bardziej sale zebrań czy audytoria

• Wyeliminowanie, w dużym stopniu, postawy klęczącej (naturalna dla uniżenia przed Bogiem) zamiast której większy nacisk kładzie się na postawę stojącą (z lubością przedstawianą jako "tryumfująca") czy wręcz siedzącą

 

Tutaj dla ciekawostki podam jedną informację. Otóż sobór w Nicei zabronił klękać na liturgii

 

Kanon 20

Ponieważ znajdują się tacy, co w dniu Pańskim i w dniach Zesłania Ducha Świętego zginają kolana, Święty Sobór postanawia, celem zaprowadzenia we wszystkich eparchiach powszechnej zasady, że wszyscy powinni zanosić do Boga modły w pozycji stojącejix.

 

 

 

• O ile z łatwością pozbyto się wymogów co do obecności w ołtarzu (w Novus ordo: stole ołtarzowym) kamienia ołtarzowego i relikwii, zredukowano obrus do jednego, zredukowano wymogi dot. świec itd., "rozwój" nastąpił w jednym tylko miejscu: dołożeniu mikrofonów, które stały się w nowej liturgii wszechobecne.

 

No tak, dołożono ponadto sztuczne i elektryczne oświetlenie, centralne ogrzewanie, rzutniki i projektory itd. Znowu - tego wcześniej nie było… Dla nas jest to oczywiste, że skoro zamysł nowej liturgii był taki, aby ludzie mogli słyszeć modlitwy kapłana, to ustawia się mikrofon, aby kapłan nie musiał się wydzierać i żeby mógł być słyszany przez wszystkich wiernych.

 

• Zwrócenie celebransa ku wiernym - które przypomina bardziej sytuację wykładu, względnie jakiegoś przedstawienia np. teatralnego. Ksiądz-przewodniczący wygląda jakby prowadził dziennik telewizyjny albo telezakupy, a nie jak kapłan, który z drżeniem wchodzi do Świętego Świętych by złożyć Bogu Wszechmogącemu Ofiarę Najświętszą.

 

A jak to było wcześniej? Kapłan wychodził na ambonę (aby być na podwyższeniu) i wygłaszał przemówienie do ludu. Więc nie bardzo rozumiem, w czym obecna sytuacja miałaby być gorsza od poprzedniej.

 

• Kreatywność, na którą nowy mszał zezwala a czasem nawet i zachęca; prowadzi to nierzadko do sytuacji, gdzie kapłan czuje się "panem liturgii" (w rodzaju reżysera) zamiast jej sługą (w tym przypadku "przewodniczenie" uznać należy nie jako ograniczenie roli kapłana, co raczej wyeksponowanie jej ponad miarę - gdyż nie chodzi tu o rolę kapłana jako kapłana, ale jako rolę konkretnej osoby, konkretnego księdza, który wnosi w liturgię własną osobowość, własne pomysły, własne emocje)

 

No tak, bo przecież spontaniczność jest zła i jest to oczywista oczywistość – a jako argument można podać to, że tego przecież wcześniej nie było.

 

• Upowszechniająca się od Soboru praktyka zaniechania przez kapłanów odprawiania Mszy św. prywatnie, gdy nie ma ludu (no bo i komuż w takim razie przewodniczyć? dla kogóż uczta czy zebranie?). Zaniechanie to ma swoje źródło w samym OWMR, które stwierdza, że "Mszę bez ministranta lub bez obecności przynajmniej jednego wiernego można odprawiać tylko ze słusznej przyczyny." - tak, jak gdyby Msza odprawiana prywatnie miała obiektywnie mniejszą wartość niż Msza odprawiana z licznym zgromadzeniem

 

 

 

11.3. Novus Ordo w sposób mało godny traktuje Najświętszy Sakrament.

 

I znowu – jak wyżej. Nie ma co komentować z tego samego powodu. A nadto polecam artykuł poświęcony problemowi komunii na rękę, który opdpowiada na wiele zarzutów tutaj podniesionych:

 

Komunia na rękę - odparcie zarzutów

https://www.tradycjonalizm.info/ogolne/komunia-na-reke-odparcie-zarzutow,13.htm

 

 

W kwestii poszanowania Najświętszego Sakramentu nie da się przesadzić. Jest to przecież Prawdziwy Bóg! Ci, którzy uznają nowy ryt nie za rewolucję i istotną zmianę, a za wyraz ciągłości w Tradycji (czego nie da się utrzymać, choć wiele osób, zwłaszcza duchownych, żywi takie przekonania) uznać będą musieli, że w takim przypadku ryt Pawła VI należy rozpatrywać względem poprzedzającego go rytu Mszy Św. Wszechczasów, czyli faktycznego, oryginalnego Mszału Rzymskiego.

 

Spoglądając na ryt Pawła VI w perspektywie rytu tradycyjnego, trudno się oprzeć wrażeniu, że mszał Novus Ordo traktuje Obecność Chrystusa Pana w konsekrowanych postaciach jako jedynie symboliczną, bądź jedynie równorzędną wobec tej duchowej we wspólnocie wiernych czy w Słowie Bożym, na co zwracali uwagę już kardynałowie w Krótkiej Analizie Krytycznej26. Tak nonszalanckie podejście do Ciała i Krwi Pańskiej da się wytłumaczyć chyba tylko w taki sposób, że pseudo-reformatorzy na wzór "swych mistrzów protestantów" nie podzielali katolickiej wiary w przeistoczenie (transsubstancjację) i zaordynowali zachowania, które nijak wyrażają prawdę obiektywnej (niezależnej od wiary ludu), substancjalnej, fizycznej i trwałej obecności Chrystusa Pana w Najśw. Sakramencie.

 

 

Wykażemy to przedstawiając dwie okoliczności obciążające nowy ryt: odwrócone

podniesienie i kwestię poszanowania Najświętszego Sakramentu.

Okoliczność pierwsza: "Odwróconym podniesieniem" nazywamy zmianę następującą

ściśle rzecz biorąc tuż za centralnym momentem Mszy św.: odwrócenie kolejności

następującego bezpośrednio po konsekracji aktu adoracji przez kapłana i okazania

Najświętszych Postaci wiernym. Zmiana ta niesie bardzo istotny "przekaz podprogowy":

 

Co takiego? „Przekaz podprogowy”? Czy to jakiś żart ze strony autora?

 

w nowej liturgii, odwrotnie niż w przypadku Mszy tradycyjnej, kapłan nie przyklęka

natychmiastowo po wymówieniu słów konsekracji jako wyraz wiary w to, że Chrystus

Pan dokładnie w tym momencie, tj. mocą słów kapłana staje się obiektywnie Obecny;

w Novusie kapłan najpierw pokazuje hostię ludowi, tak jak gdyby lud musiał to

"zatwierdzić", tj. jakby Chrystus stawał się obecny dzięki wierze wspólnoty - i dopiero

po takim okazaniu kapłan przyklęka. Taki sam odwrócony przebieg dotyczy konsekracji

wina. Zmiana choć subtelna (wydaje się, że niezauważona przez większość katolików)

wyraźnie wskazuje na inne znaczenie, przywodzące na myśl heretycką koncepcję

transsygnifikacji zamiast katolickiej transsubstancjacji.

Okoliczność druga: natarczywa redukcja aktów czci względem Najświętszego

Sakramentu - tak, jak gdybyśmy po konsekracji nie mieli do czynienia z Ciałem Pańskim,

tylko ze zwyczajnym chlebem, ewentualnie jakimś chlebem o specjalnym znaczeniu.

Zmiany względem traktowania Najświętszego Sakramentu, które wprowadza system

Novus Ordo są naprawdę szokujące - w pełni je można sobie jednak dopiero

uświadomić znając i rozumiejąc liturgię tradycyjną (to m.in. wyjaśnia dlaczego tak wielu

uformowanych na pryncypiach nowej liturgii kapłanów nie widzi tu żadnego problemu).

Z perspektywy Tradycji widać dopiero ile oznak czci i szacunku usunięto i ile wątpliwych,

jeśli nie świętokradczych, praktyk wprowadzono. Kwestię okazywania szacunku względem NŚ można rozpatrywać trojako:

a) względem traktowania najświętszych postaci podczas samego odprawiania Mszy św.,

b) względem sposobu udzielania Komunii św.

c) względem przechowywania Najświętszego Sakramentu.

 

Rozpatrzmy każdy z wymienionych aspektów.

 

AD a) traktowanie najświętszych postaci podczas samego odprawiania Mszy św., Liturgia tradycyjna podkreśla olbrzymi szacunek do Najświętszego Sakramentu, jak i do samego ołtarza. Wyraża się to m.in. przez:

 

• liczne przyklęknięcia (zredukowane w Novus Ordo do trzech, a czasem - w zależności od lokalnych decyzji episkopatów - nawet żadnego)

• po dotknięciu Najśw. postaci, charakterystyczne trzymanie palców (brak ich rozdzielenia) przez kapłana - aby nie uronić choćby najmniejszej cząstki

• stosowanie trzech obrusów, które poza znaczeniem symbolicznym służą ochronie Krwi Pańskiej, gdyby się Ona rozlała (w Novus Ordo: usunięcie wymogu trzech obrusów, z praktycznym zredukowaniem do jednego - tak jakbyśmy mieli do czynienia ze zwyczajnym posiłkiem)

• ochronę Najśw. Sakramentu, poprzez zarezerwowanie dotykania postaci jedynie przez kapłanów, a przedmiotów mających styczność z Ciałem i Krwią Pańską przynajmniej przez osoby posiadające niższe święcenia subdiakonatu

(w Novus Ordo: dopuszczenie, aby osoby niekonsekrowane dotykały naczyń liturgicznych; mszał NOM wprost zachęca, aby świeccy /„ministrant”/ dotykali naczyń) - co było wcześniej oczywiście nie do pomyślenia)

• ochronę Najśw. Sakramentu, poprzez zarezerwowanie duchownym czynności kapłańskich takich jak puryfikacja (w Novus Ordo: dopuszczenie, aby świeccy dokonywali puryfikacji (sic!), nawet po Mszy [wzrasta niebezpieczeństwo nieposzanowania])

 

AD b) sposób udzielania Komunii św.

 

Tutaj sprawa jest oczywista, gdyż przeprowadzono wielką rewolucję. Świadczą o tym:

 

• praktyczne wyeliminowanie postawy klęczącej przy przyjmowaniu Komunii św. (nawet w Polsce nie jest to praktyką dominującą, a za granicą prawie nie występuje)

• praktyka (na Zachodzie powszechna, w Polsce dość usilnie lansowana) udzielania Komunii św. na rękę

• zezwolenie, by zwykli świeccy (a nieraz nawet kobiety) niekonsekrowanymi dłońmi dotykali Najśw. Postaci i udzielali Komunii św. - tzw. świeccy szafarze

• praktyczne wyeliminowanie balasek (gdzieniegdzie się zachowały, w nowo budowanych Kościołach są jednak konsekwentnie nieobecne)

• praktyczne wyeliminowanie paten (ich powszechne wyrugowanie w zasadzie gwarantuje profanację, trudno bowiem by nigdy nie doszło do upuszczenia hostii bądź choćby jej mikroskopijnych cząstek)

• upowszechniająca się praktyka udzielania Komunii pod dwiema postaciami, mimo że może to bardziej narażać Najśw. Sakrament (łatwiej o rozlanie, wytrącenie kielicha itp. - zwłaszcza przy dużej ilości wiernych)

 

AD c) przechowywanie Najświętszego Sakramentu.

 

Również i w kwestii przechowania Najświętszego Sakramentu wprowadzono drastyczne zmiany.

Świadczą o tym:

• szokująca - jak się dobrze zastanowić - praktyka odwracania się kapłana tyłem do Najśw. Sakramentu w tabernakulum (sytuacja w wielu kościołach - zwłaszcza starych, gdzie wstawiono w środek prezbiterium stół, a dawny ołtarz używa się jako tabernakulum). Dochodzi nierzadko nawet do jeszcze bardziej kuriozalnych, choć tragicznych sytuacji, gdzie kapłan – proszę wybaczyć słowo - wypina się na tabernakulum w momencie gdy całuje, pusty przecież, stół (w Novus Ordo ucałowanie stołu ołtarzowego zredukowane zostało do dwóch razy - "na wejście" i "na wyjście" tj. na zakończenie celebry).

 

To oczywiście omówiłem we wspomnianych wcześniej artykułach. Tak dla przypomnienia – w tradycyjnej liturgii kapłan też się wielokrotnie wypina do tabernakulum – robi to podczas kazania, czytania słowa Bożego i przy bardzo wielu innych elementach tej mszy. Nie mówiąc już o takim odwróceniu ministrantów, kiedy ci czasem są przodem do kapłana, a tyłem do tabernakulum. Normalnie skandal… O oczywiście już nic nie mówiąc o tym, że ideą kierunku kapłana jest zwrócenie się w kierunku krzyża, a nie w kierunku tabernakulum. A to, że kapłan jest przodem do tabernakulum wynika tylko z tego, że było ono umiejscowione pod krzyżem. Jeśli to miałoby być tak ważne, to dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, aby na czas liturgii otwierać właśnie to tabernakulum.

 

• nie mniej rażąca praktyka umieszczania tabernakulum poza centrum (poza ołtarzem) – pomimo nauczania papieskiego (Pius XII - "Oddzielić tabernakulum od ołtarza to oddzielić dwie rzeczy, które powinny pozostać złączone ze względu na swe pochodzenie i swoją istotę"27 ) W dzisiejszych kościołach tabernakulum może być dosłownie wszędzie, tylko nie tam, gdzie być powinno - to jest na środku ołtarza, przy którym składa się Ofiarę Mszy św.

• Praktyczne porzucenie stosowania dodatkowych oznak szacunku dla Najświętszego Sakramentu w tabernakulum, takich jak konopeum

• Absurdalna praktyka NIE przyklękania przed NŚ w tabernakulum podczas celebracji (tak jakby Pan Jezus przestawał tam być obecny) - chodzi o większość przypadków, gdy tabernakulum jest

w prezbiterium, oddzielone od stołu ołtarzowego. Przechodząc przez oś tabernakulum, oddaje się cześć stołowi zamiast tabernakulum. Wymyślono nawet na ten cel stosowny sofizmat – "bo to ołtarz, symbolizujący Chrystusa, jest w centrum liturgii" - ignoruje to jednak fakt, że ołtarz zaledwie _symbolizuje_ Chrystusa, a w tabernakulum jest przecież sam Chrystus! (czyli to mniej więcej tak, jakby kłaniać się przed królewskim herbem, jednocześnie wypinając się na siedzącego nieopodal króla).

 

Jednakże bywały sytuacje, kiedy osoby chcące przemówić do tłumu stawały pomiędzy tłumem i królem. I czy można powiedzieć, że takie osoby wypinały się na króla? Nie. Wypinanie ma miejsce tylko wtedy, kiedy jest intencja wypinania się na niego. A tak swoją drogą ja też mogę postawić zarzut związany z zamkniętym tabernakulum i powiedzieć, że to tak jak zamknąć króla w pokoju, zatrzasnąć drzwi i wtedy się do niego zwracać.

 

11.4. Sprawianie wrażenia, że obiektywna wartość Mszy św. zależy od obecności wiernych.

 

Tak jak wyżej...

 

O takim wypaczeniu świadczy szereg faktów:

 

• wspomniana definicja w oryginalnym OWMR7 (podkreślająca, że Msza to "zgromadzenie ludu Bożego")

• Fałszywa narracja "koncelebracji" ludu z kapłanem, pieczołowicie wyrażana w III modlitiwe eucharystycznej: modlitwa ta zaczyna się, już w pierwszym zdaniu, od podkreślenia, że to "lud" składa "ofiarę czystą", i konsekwentnie używa formy mnogiej bez jakiegokolwiek rozróżniania względem kapłaństwa sakramentalnego a tzw. powszechnego kapłaństwa wiernych. Taki układ jasno sugeruje, że faktycznym ofiarującym jest lud, a nie kapłan; kapłan jest redukowany po prostu do roli reprezentanta zgromadzenia, głośno wypowiadającego słowa w jego [zgromadzenia] imieniu

• O czym już była mowa przy okazji kwestii 'przewodniczenia': Upowszechniająca się od Soboru praktyka zaniechania przez kapłanów odprawiania Mszy św. prywatnie, gdy nie ma ludu (no bo i komuż w takim razie przewodniczyć? dla kogóż uczta czy zebranie?). Zaniechanie to ma swoje źródło w samym OWMR, które stwierdza, że "Mszę bez ministranta lub bez obecności przynajmniej jednego wiernego można odprawiać tylko ze słusznej przyczyny." - tak, jak gdyby Msza odprawiana prywatnie miała obiektywnie mniejszą wartość niż Msza odprawiana z licznym zgromadzeniem

• Nacisk na hiper-aktywizację wiernych, określaną często frazesem "aktywnego uczestnictwa", będącym zresztą niepoprawnym tłumaczeniem zalecenia soborowego28.

• Będące konsekwencją hiper-aktywizacji wypaczenie roli świeckich, poprzez powierzanie im funkcji liturgicznych dotychczas zarezerwowanych dla duchownych / kleryków niższych święceń. Role takie powierza się nawet kobietom i dziewczętom, nie wyłączając szafowania Eucharystią

 

Przedstawiliśmy zatem wybrane detale protestantyzacji rytu w poszczególnych aspektach doktrynalnych. Do tego można dodać również i takie zmiany w układzie i formie Mszy, które nawiązują do formy nabożeństw u braci, którzy się od Kościoła odłączyli:

 

⁃ wprowadzenie całej rzeszy postulatów protestanckich, które nawet jeśli same w sobie (niektóre z nich) niekoniecznie są błędne (np. komunia pod obiema postaciami) ich argumentacja częstokroć jest. Przykłady protestanckich pomysłów: odmawianie modlitwy eucharystycznej na głos, uproszczenie rytu, wprowadzenie języków potocznych, komunia pod obiema postaciami, komunia na rękę, preferowana przez protestantów terminologia itd.

 

⁃ struktura liturgii słowa typowa dla wspólnot protestanckich (dwa czytania zamiast jednego, olbrzymi nacisk na homilię i ogólnie 'Słowo Boże')

 

 

⁃ struktura liturgii jako całość również (znakomity liturgista, msgr Gamber analizując wspomnianą definicję z OWMR, stwierdził, że "ma swoje źródło w protestanckiej teologii rytu Abendmahl, pamiątkowego posiłku [commemorative meal]. Fakt, że ta osobliwa definicja Mszy objawia się w dokumencie opatrzonym podpisem papieża Pawła VI, i że później konieczne było jej skorygowanie, jest boleśnie oczywistą oznaką tego, jak wielkie pomieszanie panuje dzisiaj w naszym Kościele"29)

 

⁃ niektóre elementy (jak np. "bo Twoje jest królestwo, potęga..." ) żywcem wyciągnięte z protestanckich liturgii

 

Warto wspomnieć o jeszcze jednej sprawie dotychczas nieporuszanej: spora część protestantów jest gotowa zgodzić się na pewne rozumienie Mszy św. jako Ofiary, pod warunkiem, że nie jest to definicja ściśle katolicka. Są np. tacy protestanci, którzy zgodzą się, że Msza to np. ofiara chwały - w rozumieniu czci jaką oddaje się Bogu. Podobnie z ofiarą dziękczynienia. Ale żaden prawdziwy protestant nie zgodzi się, że Msza św. to ofiara przebłagalna za grzechy, tożsama z ofiarą Krzyża. Stąd też, pomimo że zarówno uwielbienie jak i dziękczynienie też należą do celów katolickiej Mszy św., kluczowym dla czystości doktryny elementem różnicującym jest aspekt przebłagalny, nie do zaakceptowania przez protestantów. A ten w mszale Novus Ordo został niemal całkowicie pominięty.

--------------------------------------------------------------------------------------

 

Oba mszały, tradycyjny i Novus Ordo rozpatrywać zatem należy we właściwych im kontekstach: gdy stary Mszał niemal na każdym kroku30 naprowadza nas, że Msza św. jest Ofiarą przebłagalną, użycie w wielu innych miejscach sformułowań "ofiara chwały","ofiara uwielbienia" żadnym problemem nie jest, bo sformułowania te są jak najbardziej prawdziwe(Msza poza charakterem przebłagalnym ma *również* charakter dziękczynienia, uwielbienia, błagania tj. prośby). Przeciwnie jednak, Novus Ordo nie wspominając niemal nigdy (jest zaledwie kilka wzmianek w ponad 1000-stronicowym mszale) o ofierze przebłagalnej, a prawie ciągle kładąc przed oczy tylko aspekt dziękczynienia i uwielbienia, albo ofiary rozumianej tylko jako samo ofiarowanie się wiernych, albo ofiary pojednania (rozumianej np. jako pojednanie się z braćmi),zaciemnia charakter przebłagalny, do tego stopnia, że dziś mało kto zdaje sobie z takiego charakteru Mszy św. sprawę. Jest to kwestia właściwych proporcji, które w Novus Ordo zostały zachwiane, jak można domniemywać - z premedytacją. Należy to do tych subtelności, które mają charakter ilościowy (policzalny).

 

Gwoli podsumowania:

 

 

• choć Msza Novus Ordo pozostaje Ofiarą (i jest to oficjalnie deklarowane, a nieraz nawet nauczane) to ryt tego niemal w ogóle nie wyraża. Wręcz przeciwnie, podkreśla aspekt wspólnoty i uczty.

• Choć kapłan nadal jest Ofiarnikiem, ryt tę prawdę rozmywa, podkreślając drugorzędny aspekt bycia przewodniczącym zgromadzenia.

• Choć transsubstancjacja ma miejsce (o ile oczywiście msza jest odprawiana ważnie), to kapłan jak i wierni (podążając za OWMR i innymi dokumentami liturgicznej rewolucji) zachowują się tak, jakby transsubstancjacja miejsca nie miała.

• Choć w systemie Novus Ordo ofiara mszy nadal ma obiektywną wartość niezależną od zgromadzenia, samo OWMR forsuje błędną koncepcję jakoby zgromadzenie ludu było konieczne dla wartości ofiary.

 

 

Widać zatem jasno, że mszał Novus Ordo "tak w całości, jak w szczegółach, wyraźnie oddala się od katolickiej teologii Mszy św., sformułowanej na XX sesji Soboru Trydenckiego"31 - a propaguje zamiast tego teologię protestancką, tę samą, przeciwko której Sobór Trydencki "wzniósł zaporę nie do pokonania", tak jak "przeciw wszelkim herezjom atakującym integralność tajemnicy Eucharystii". W tym kontekście (gdzie tradycyjny ryt Mszy jest zaporą nie do pokonania przeciw herezjom atakującym Eucharystię) staje się jasne, dlaczego pseudo-reformatorzy dążyli do tego, aby całkowicie zlikwidować ryt tradycyjny i zastąpić go innym, nowym.

 

 

Podsumowując, nowy ryt Mszy:

 

1. jest efektem "reformy" liturgii, której celem było ułatwienie zjednoczenia z heretykami (SC1,UR11)

2. powstał pod kierunkiem ks. Bugniniego, który chciał rytu pozbawionego elementów ściśle katolickich, za to akceptowalnego przez protestantów

3. był tworzony we współpracy z protestantami

4. w swojej formie przekazu co najmniej rozmywa, a czasem wręcz zaprzecza dogmatomeucharystycznym32

5. spełnia wiele protestanckich postulatów

6. w samej swej konstrukcji przekazuje protestancką wizję liturgii i protestancką koncepcję Eucharystii

 

Sprawa zatem jest chyba jasna. Nadal znajdują się jednak na tym świecie tacy, co wybuchają gniewem, gdy tylko się powie, że Novus Ordo jest rytem sprotestantyzowanym. Są jednak nawet i takie osoby (niestety, przeważnie wśród alumnów instytucji ekumenizujących, takich jak zreformowane seminaria i wydziały teologii), co uważają, że protestantyzacja rytu jest dobra, bo pozwala na zbliżenie i"dialog" z braćmi. Niech się zatem tacy zbliżają w swoich wierzeniach do tych, co najwyraźniej identyfikują się ze słowami swojego mistrza: że "wszystkie burdele (...)wszystkie rzezie, mordy, kradzieże i cudzołóstwa spowodowały mniejszą ohydę niż papieska Msza"33. Katolicy zaś trzymać się będą nieskażonej nauki, wyrażanej przez czcigodny, uświęcony przez wieki, tradycyjny ryt Mszy Świętej.

 

 

12.Novus Ordo jest wrogie Tradycji.

 

Po wszystkich tych rozważaniach staje się zatem jasne, że ryt Novus Ordo nie był ani żadną reformą, ani żadnym udoskonaleniem, ani nawet żadnym urozmaiceniem. Ryt Novus Ordo to po prostu atak na Eucharystię i na katolicyzm w ogólności. I wynika tonie tylko z faktu, że jako sprotestantyzowany i przekazujący zafałszowaną wiarę jest rytem obiektywnie złym - warto też prześledzić historię jego wprowadzania. Odbywało się to, pomimo braku legalnych podstaw (zob. fakt #6) i wbrew posłuszeństwu Soborowi Trydenckiemu, w istnym amoku: w imię dostosowania do rzekomych"nowych norm liturgicznych" z zapałem demolowano ("dostosowywano") prezbiteria,w których niszczono dawne ołtarze a stawiano miast nich stoły ludowe. Usuwano figury świętych, balaski, klęczniki itd. Działo się to nawet w konserwatywnej Polsce, choć przede wszystkim na Zachodzie, zwłaszcza w USA, gdzie nawet ukuto na tego rodzaju kierowane przez duchowieństwo niszczycielskie działania specjalny termin

-"wreckovation". Większość kapłanów i biskupów popłynęła z prądem, wprowadzając coraz to dalej idące nowinki. Ci, co pozostali wierni Tradycji, byli (i do dziś są)marginalizowani a nieraz nawet i prześladowani. Księża zmuszani byli, w imię "posłuszeństwa"(czy należy być posłusznym protestantyzacji, czyli ostatecznie - zmierzaniu do herezji?!) bądź w imię "zachowania jedności Kościoła" (to w ogóle najbardziej absurdalny argument - jak bowiem zamiana jednolitego, stałego i takiego samego dla wszystkich rzymskich katolików rytu na multijęzykowy /jednakże niemal nigdy po łacinie/, dostosowywany do lokalnych kultur i silnie uzależniony od kreatywności kapłana i wspólnoty mszał ma być wyrazem jedności? Jest dokładnie przeciwnie!) do odprawiania tylko i wyłącznie w Novus Ordo.

 

 

Biskupi przymykali oczy niemal na wszystkie możliwe nadużycia liturgiczne (zresztą nierzadko sami je popełniali i przez to do nich zachęcali /daleko szukać nie trzeba nawet i dziś - zob. np. msza pogrzebu ś.p. prezydenta Adamowicza w Gdańsku34/), ale jak jakiś kapłan pragnął odprawiać w rycie czcigodnym, to od razu był na cenzurowanym. W ogóle dzisiejsi biskupi posoborowi "z urzędu" są niechętni Tradycji, co najwyżej – choć też rzadko - ją tolerując, i to nawet już po Summorum Pontificum Benedykta XVI.

 

Pierwszą osobą w Kościele, która próbowała cenzurować z uwagi na lekceważenie postanowienia ostatniego soboru – to był św. Paweł, który wyraz swojej złości wyraził przede wszystkim w liście do Galatów. Dla przypomnienia – do Galacji weszli ludzie, których jedynym pragnieniem było zachowanie odwiecznej tradycji mojżeszowej, praktykowanie i nauczanie zwyczajów, w których wychowały się pokolenia na przestrzeni tysiącleci. Aż tu nagle zwołano sobór w Jerozolimie i uchwalono, że nowo nawróceni chrześcijanie już nie muszą przestrzegać tych odwiecznych zwyczajów ustanowionych przez Boga i po wsze czasy. I właśnie oni chcieli być jedynie wierni tej odwiecznej tradycji. A ten św. Paweł niedobry sprzeciwiał się temu i co gorsza – już na samym początku tego listu potępił ich w jakże to ostrych słowach: „niech będą przeklęci”. I proszę zwrócić uwagę – że w tym liście św. Paweł tylko tę jedną kwestię prostuje (o czym można się przekonać czytając 5 rozdział tego listu).

 

 

 

 

Przymusowe wprowadzanie Novus Ordo niemalże zniszczyło ryt tradycyjny (co z satysfakcją podkreślał znany apologeta rewolucji liturgicznej, ks. J. Gelineau SJ35), który to ryt zachował się tylko dzięki garstce wiernych kapłanów i paru biskupom, którzy nie poddali się przewrotowi. Tym niemniej jednak, nowy sprotestantyzowany ryt rozplenił się szeroko, deformując całe pokolenia katolików i przez to szkodząc niezliczonej liczbie dusz.

 

 

Należy zatem pamiętać, że Novus Ordo "wygryzł" Mszę tradycyjną i to hierarchowie Novus Ordo byli w pierwszym rzędzie tymi, którzy dawną Mszę zwalczali.

 

 

Nonsensem jest wobec tego mówić o jakimś współistnieniu rytów, czy też wzajemnym(sic!) się ich ubogaceniu. Novus Ordo jest niekompatybilne z Tradycją z dwóch powodów: 1) bo obiektywnie przedstawia inną, sprotestantyzowaną wiarę 2) bo aktywnie Tradycję zwalcza, co pokazała historia i działania hierarchów, niestety.

 

Nie, nie nie jest to orzeczenie obiektywne, bo nie ma tam żadnej sprotestantyzowanej wiary. Można mówić o pewnych zmianach w gestach, modlitwach, które występują również u protestantów, oraz przeakcentowaniu pewnych kwestii. Jednakże przeakcentowanie nie jest żadną zmianą wiary, a jedynie przeakcentowaniem kilku aspektów.

 

Powodem, dla którego jest tak mało "Tradycji" (jak gdzieniegdzie występuje, to ściśle reglamentowana) jest właśnie to, że Novus Ordo niczym rak opanowało Kościół, a dziś wierni na podobieństwo żab wyklutych w brudnej wodzie uznają brudną wodę za normalną - po prostu: ogół ludzi uznających się za katolików nie zna katolickiej doktryny,bo nigdy jej nie mieli okazji poznać - ludzie ci znają tylko tę posoborową, w ramach systemu Novus Ordo. Z łatwością można się o tym przekonać, bo 99% czy to wiernych świeckich czy duchownych nie korzysta z żadnych katolickich książek, katechizmów czy dokumentów kościelnych sprzed lat 60. XX w., za to obficie karmi się wszystkim, co przyszło za "pastoralnym" Soborem Watykańskim Drugim. To samo dotyczy seminariów,co równie łatwo można sprawdzić po stosowanej literaturze (nie ma niemal nic starszego niż ostatnie 50 lat, a jak coś się już jakimś trafem pojawia, to wykładane jest w "nowym świetle" Vaticanum II). Linia zerwania jest zatem wyraźnie widoczna, a jednym z absurdów potwierdzających tę tezę jest fakt, że duchowieństwo Novus Ordo które tak chętne jest do wspólnych modłów z heretykami i poganami, nie znajduje częstokroć choćby krzty tolerancji dla uświęconej przez wieki katolickiej liturgii.

 

 

Sprawa wierności Tradycji (a tym samym wierności nauce Kościoła, a tym samym wierności samemu Chrystusowi) jest wartościowana binarnie - albo chce się być wiernym, albo nie. Albo obiektywnie jest się z Tradycją, albo w opozycji wobec niej ("Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie" Łk 11,23) - albo ryt wyraża wiarę katolicką albo nie. Albo ryt jest wyrazem posłuszeństwa wobec Tradycji, albo nie. Nie ma żadnej dodatkowej opcji, stanu pośredniego czy kompromisu, który byłby czymś obiektywnie dobrym (choć tego rodzaju sytuacje kompromisowe ze względu na słabość ludzkiej natury i dopust Boży w praktyce występują).Podsumowując: albo będziemy się modlić zgodnie z Tradycją, zgodnie z wiarą katolicką,albo wbrew niej.

 

 

Tutaj autor narzuca stwierdzenie, że wierność Tradycji przedsoborowej jest zgodna z wiernością Chrystusowi, jako coś, co nie podlega żadnej wierności i jest oczywistością ze swej natury. Domyślam się, że zrobił to w oparciu o swoje wcześniejsze wywody. To tym samym ja w oparciu o swoją polemikę równie dobrze mogę już temu zaprzeczyć.

 

13. Novus Ordo jest nie tyle rytem, co bazą do ich tworzenia.

 

 

Do tej pory, aby nie komplikować od początku rozważań, określaliśmy Novus Ordo jako"ryt", lecz po bliższym przyjrzeniu się łatwo stwierdzić, że posoborowy mszał to nie tyle ryt, co raczej baza do tworzenia rytów własnych. Dlaczego?

 

 

Mszał Pawła VI kładzie olbrzymi nacisk na tzw. kreatywność, dając kapłanowi wiele opcji do wyboru (wybór form aktów pokuty, wybór modlitw eucharystycznych, wybór czytań etc.), w pewnych miejscach pozwala na "posługiwanie się własnymi słowami" i ogólnie zachęca do pewnej inwencji, co idzie w parze z ogólnym i typowym dla posoborowia zanikiem dyscypliny. Powoduje to, że celebracja jest na łasce kapłana - to nie kapłan podąża za Mszą (jak kiedyś), to raczej Msza ma iść za kapłanem, według jego uznania. Msza staje się emanacją osobowości kapłana. Coraz bardziej zmierza to w kierunku tego, że kapłan zamiast ukazywać i wskazywać na Chrystusa wskazuje... na siebie. Względnie na wspólnotę, wokół której wszystko się kręci.

 

 

Wróćmy do słowa "ryt". Samo pojęcie rytu wskazuje na rytuał. Coś uroczystego,niezmiennego, ściśle i drobiazgowo spełnianego - w religii: coś świętego. Tradycyjna Msza łacińska generalnie wygląda zawsze i wszędzie36 niemal tak samo (ubiór, gesty,wszystkie modlitwy). W Mszale, zarówno w rubrykach, jak i nigrykach, generalnie niema żadnych „opcji” ani „możliwości do wyboru”, czy też fragmentów które wedle uznania celebransa „można pominąć”.

 

Novus Ordo zaś sprawuje się na niemal nieskończoną liczbę sposobów37, w zależności od osobowości, pomysłowości czy nawet kapryśności kapłana (uwzględniając czasem zachcianki wspólnoty). Niewiarygodne? Sprawdźmy, i to bazując tylko i wyłącznie na mszale, nie uwzględniając w ogóle nadużyć czy różnorakich ekscesów."Policzmy zatem, na ile sposobów można odprawić "Nową Mszę"?

 

- zagajenie (powitanie) - 5 wariantów

- akt pokutny - 4 warianty

- trzeci wariant aktu pokutnego - 11 rodzajów wezwań do wyboru

- razem: 14 wariantów aktu pokuty

- kyrie - 2 warianty (a nawet 3, bo jeśli użyto 3 lub 4 aktu pokuty, to Kyrie "wylatuje")

- Credo - 2 warianty (a nawet 3, jeśli podczas Mszy św. sprawuje się sakrament Chrztu)

- Modlitwa Wiernych - 4 warianty (ponoć jest więcej)

- przygotowanie darów - 2 warianty

- prefacje - 10 wariantów

- Modlitwy Eucharystyczne - 18 wariantów ( w Polsce. W innych krajach jeszcze więcej )

- doksologia - 2 warianty

- Wprowadzenie do Modlitwy Pańskiej - 8 wariantów

- Domine, qui dixisti - 5 wariantów

- modlitwa przed Komunią - 2 warianty

- rozesłanie - 2 warianty

 

Podsumowując: Nową Mszę w Polsce można (delikatnie szacując) odprawić na 5x4x14x2x2x4x2x10x18x2x8x5x2x2=516096000 (pięćset szesnaście milionów dziewięćdziesiąt sześć tysięcy) sposobów."38 To+/-14 razy więcej niż liczba mieszkańców naszego kraju. W efekcie niemal żadna celebracja nie jest taka sama (w sensie użycia tych samych modlitw i gestów) - każdy kapłan ma niejako swoje osobiste ryty. Dlatego to właśnie trudno Mszał Novus Ordo nazwać "rytem" (tym mniej "rytem rzymskim") - jest on raczej bazą do tworzenia własnych rytów.

 

Tutaj mamy do czynienia wręcz z rażącą logiką MR. Wyobraźmy sobie taniec – np. w stylu Walca Wiedeńskiego. Na ten taniec składa się wiele elementów i figur takich jak: krok zmienny,obrót w prawo,obrót w lewo, fleckerl w prawo, fleckerl w lewo, left whisk, contra check oraz pivot turn. I te elementy można ze sobą mieszać dowolnie tworząc w ten sposób nieskończoną liczbę kombinacji. Czy w ten sposób możemy powiedzieć, że tańcząca para tworzy swój własny taniec Walca Wiedeńskiego? Nie. Jest to wciąż ten sam taniec, ten sam styl, mimo istnienia nieskończonej liczby kombinacji ich wykonań. To co definiuje ten taniec, to zdefiniowanie jego charakteru, rytmu, przedziału tempa, kroku podstawowego, postawy i ułożenie tancerzy, oraz zestaw używanych figur. Dlaczego nie mogłoby to być możliwe w przypadku rytu mszy? Przecież również i ryt może być zdefiniowany przez ogólny schemat, zestawy alternatywnych elementów itd. Mam wrażenie, że błąd MR wziął się z założenia, że wcześniej wariantów modlitw i elementów mszy nie było, więc jak jest teraz, to jest oczywiście źle, bo przedtem tego nie było. Czyli oczywiście w świetle powyższych rozważań, trzeba przyznać, że to dla nas nic nowego...

 

Jest to jeden z wielkich problemów systemu Novus Ordo. Taka kreatywność to po prostu prywatyzacja liturgii. A przecież kapłan nie odmawia modlitw mszalnych w imieniu własnym, tylko w imieniu całego Kościoła. Msza św. jest modlitwą publiczną Kościoła, a nie aranżacją prywatnych pomysłów kapłana czy jakichś grup wiernych.

 

 

Msza NO sprawia wrażenie przegadanej, akcja skupia się na człowieku i wspólnocie. To co winno być czynnością świętą, nierzadko przerywane jest przez uwagi, wtrącenia i inwencje kapłana, do których zresztą mszał zdaje się zachęcać. Nieustanne przełączanie się między sacrum a profanum. Dlatego ciężko o skupienie, ciężko o ciszę. Z tego zapewne powodu sztucznie wprowadzono do rytu dwa momenty ciszy: po homilii i po komunii. Jest to zabieg udany, o ile ma podkreślić dwa najważniejsze momenty celebracji rozumianej na sposób protestancki

- kazanie jako punkt główny, co postulował sam Marcin Luter39 i wspólną wieczerzę.

 

 

14. Novus Ordo otępia zmysł wiary.

 

 

Tutaj nie ukrywam już swojego wielkiego zmęczenia. Mam nadzieję, że i również Państwo to dostrzegli, jak przestałem komentować wszystko zdanie po zdaniu. Bo oczywiście miałbym taką możliwość zważywszy na to, że mamy do czynienia z rażąco błędną logiką na każdym kroku – ale też muszę to wypośrodkować, aby komuś chciało się czytać ten komentarz do tego tekstu pana Rzepki i żeby nie zanudzić swoich odbiorców. W tej części autor zdaje się robić jakieś podsumowanie operując na założeniu, że wszystko co wcześniej powiedział było słuszne. No i oczywiście te poniższe jego rozważania mają charakter głównie jego opinii, w których nie przebijają się zarzuty oparte na kolejnych faktach. Więc tym samym nie ma większej potrzeby większości tych poniższych rozważań już komentować. Po za jednym wyjątkiem, który znajdą się poniżej.

 

Dotychczasowe rozważania przywiodą nas do jeszcze innego, oczywistego wniosku:liturgia Novus Ordo otępia zmysł wiary (sensus fidei, sensus catholicus).

 

 

Jakże bowiem miałaby ten zmysł katolicki wyostrzać, skoro na każdym niemal kroku propaguje protestanckie doktryny? Jak ryt, projektowany w kluczu 'odkatolicyzowania' (główny architekt, ks. Bugnini wprost deklarujący "usunięcie każdego kamienia, który mógłby" dla kacerzy "choćby z daleka stanowić przeszkodę lub powód do niepokoju") miałby budować wiarę katolicką?

 

 

Za tymi działaniami kryje się bardzo poważny problem - ignorowania Prawdy. Pseudo-liturgiści nie ustawali w wysiłkach, by zreformowana liturgia zadowalała heretyków(którzy par excellence zaprzeczają Prawdzie) - nikt nie pytał jednak, czy liturgia taka zadowala Pana Boga. Dokładnie ten sam problem ujawnia się w przypadku 'kreatywności' liturgicznej, jednego z lejtmotywów rzekomej reformy.

 

 

Dlaczego kreatywność jest zła? bo za nią kryje się - w ostatecznym rozrachunku -antropocentryzm. Dostosowanie do ludu. 'No dobrze' - ktoś powie - 'ale pomijając nadużycia, czy nie jest czymś słusznym, by tak dostosować liturgię, aby ułatwić w niej udział?' Otóż nie. Pytanie takie pokazuje, że zatracone zostało rozumienie liturgii.

 

Człowiek został przede wszystkim stworzony po to, aby Pana Boga chwalić i Jemu służyć. Najlepszym możliwym sposobem oddania chwały Bogu jest Msza święta, posiadająca wartość nieskończoną. Dlatego zamach na Mszę świętą jest w konsekwencji zamachem na oddawanie Jemu czci, a w związku z tym jest pośrednio zamachem i na samego Boga,i na człowieka, któremu przynosi szkodę poprzez pozbawienie adekwatnego kultu -wyrazu czci, którą winien składać Stwórcy. Te sprawy są ignorowane nie tylko przez ogromną większość duchowieństwa (która bądź to świadomie poszła za rewolucją, bądź kształtowana została na pryncypiach rewolucyjnych i nie ma zorientowania co się stało).Nierzadko umyka to uwadze nawet katolików tradycyjnie usposobionych, gdzie główną motywacją czasem okazuje się po prostu jedynie piękno klasycznego rytu, a nie kwestie doktrynalne z samym rozumieniem pojęć l i t u r g i i, k u l t u i c z c i na czele40.

 

 

Celem więc liturgii jest oddanie Bogu czci. Doskonałej czci. Ktoś powie - 'no dobrze, ale czy celem liturgii nie jest uświęcanie obecnych?' Owszem, jest - ale to "jedynie" jako pozytywny skutek uboczny. Podobnie jak ze śmiercią Pana Jezusa na krzyżu – jej zasadniczym celem było zadośćuczynienie Bogu Ojcu za grzech ludzi. Zbawienie ludzi jest celem drugorzędnym41, pokazującym jednakże jak Pan Bóg nas kocha42. Chrystus chciał nas zbawić, ale nie musiał tego robić. Tak więc pierwszym celem Bóg. Drugim dopiero zbawienie człowieka. Teocentryzm - Bóg zawsze na pierwszym miejscu. Ostateczny cel. Nie: człowiek. Nie: skupienie się na człowieku. Nie: patrzenie na wszystko z perspektywy człowieka. A taka niestety właśnie jest nowa liturgia – wszystko się kręci wokół człowieka, człowieka i jeszcze raz człowieka. Takie były jej założenia -antropocentryczne, humanistyczne, utylitarne.

 

 

W ten sposób człowiek stał się poniekąd Bogiem, bo człowiek miast dostosować się do liturgii, liturgię dostosowuje do własnych potrzeb (rzeczywistych czy urojonych). Do przeprowadzenia tego antropocentrycznego przewrotu, jak w każdej rewolucji, jej luminarze potrzebowali paliwa w postaci mas, rzekomej 'woli ludu'.

 

 

Pod pozorem "ułatwienia uczestnictwa wiernym" względnie "polepszenia rozumienia"liturgiczni hunwejbini dostali de facto wolną rękę do przeprowadzania rewolucji pełną parą.

 

 

Tymczasem, czego niestety konserwatywna część hierarchii nie zauważyła, starając się o rozumienie liturgii przez wiernych, należało stosownie objaśniać istniejące obrzędy(za pomocą wykładów, katechez czy kazań), dostarczać odpowiednich pomocy (np. mszaliki albo dobre artykuły) i kształtować katolików względem ducha liturgii i myśli Kościoła, a nie zmieniać liturgię na inną, tym mniej na taką co wyraża inne, niekatolickie doktryny. Zresztą zdecydowana większość ludzi nigdy nie pragnęła zmiany liturgii – oni pragnęli lepszego poznania tej liturgii, w której brali udział ich przodkowie. Tej liturgii jaka była od wieków.

 

 

Kryzys liturgii jest zatem wielowarstwowy - nie tylko dotyczy licznych i powszechnych nadużyć (nawet względem bardzo luźnego dyscyplinarnie Novus Ordo), nie tylko samego nowego rytu jako takiego, nie tylko samych, błędnych u podstaw, założeń tzw."reformy", ale również i rozumienia czym w ogóle liturgia jest.

 

 

Dlatego nie ma powodów, by w obliczu panującego dziś zamieszania dziwić się, że są osoby skłonne uznać fakt występowania defektów w rycie Pawła VI, lecz mimo to uważające, że nie jest to dostateczny powód by z mszału tego zrezygnować. Ludzie ci nierzadko są przeświadczeni, że sami znając właściwą naukę, mogą ją wyznawać bez żadnego uszczerbku nawet jeśli będą brali udział w obrzędach Novus Ordo. Takie podejście jest jednak błędne: po pierwsze dlatego, że ignoruje ludzką naturę wprowadzając dysocjację między tym co się wyznaje "w sercu", "w umyśle", "w duszy",a tym w czym się fizycznie bierze udział. A człowiek przecież złożony jest i z ciała, i z duszy, i jego postawa (zarówno pod względem czysto fizycznym jak i intelektualnym)musi być spójna. Należy to do ludzkiej natury, tyczy się więc każdego człowieka i nie ma tu żadnych wyjątków.

 

 

Założywszy nawet że jakiś wyjątek by się znalazł - nie można ignorować faktu, że wiele innych dusz zostało wywiedzione na manowce za sprawą Novus Ordo: czy to samego rytu bezpośrednio, czy to ze względu na nauki przedstawiane przez duchownych podczas celebracji (jedno i drugie i tak sprowadza się do problemu doktrynalnego przygotowania kapłanów).Jakie bowiem przygotowanie, tacy kapłani. Jacy kapłani, tacy też będą powierzeni im wierni. Fakty są nieubłagane: spośród osób uważających się za katolików coraz więcej rozmija się z nauczaniem Kościoła i dziwnym trafem najbardziej wierni Magisterium są ci, co uczęszczają na Mszę św. w rycie tradycyjnym. Niedawno przeprowadzone badania wykazały, że wśród wiernych w USA:

 

- tylko 2% katolików tradycyjnych popiera antykoncepcję, w porównaniu do (aż!) 89% katolików Novus Ordoo

- 1% katolików tradycyjnych (cóż, się ktoś znalazł...) popiera aborcję, w porównaniu do (aż!) 51% katolików Novus Ordo

- 99% katolików tradycyjnych co tydzień bierze udział we Mszy św. (katolików Novus Ordo - tylko 22%)

- 2% katolików tradycyjnych popiera "małżeństwa gejowskie" w porównaniu 67% katolików Novus Ordo43

 

No i tutaj tym razem mamy statystyki. Często się mówi, że kłamstwo ma kilka stopni: kłamstewko, kłamstwo, oszustwo i statystyki… Ciekawe jakby to wyglądało, gdybyśmy zestawili moralność katolików i świadków Jehowy. Wówczas mogłoby się okazać, że z tych statystyk wyszłoby nam, że bardziej prawdziwą wiarą jest doktryna Strażnicy. Dlaczego tak się dzieje. Ano dlatego, że ci tradycyjni katolicy to można przyrównać do pewnego gorliwego duszpasterstwa wiernych, a pozostali katolicy, to ci, którzy byli jedynie ochrzczeni, a do Kościoła to chodzą jedynie w niedzielę i to też jak nie ma nic ciekawszego do roboty. Również i za katolików uważa się tych, którzy do Kościoła chodzą od święta oraz na pogrzeby – a ich aktywność sprowadza się jedynie do spoglądania od czasu do czasu na zegarek. I przypuszczam, że ci gorliwi katolicy tradycyjni zostali przyrównani do takich właśnie katolików. Dlaczego ich nikt nie porównuje z katolikami ze wspólnot charyzmatycznych, odnowy w Duchu Świętym, do tych, którzy regularnie chodzą na pielgrzymki itd.

 

 

Jakiż musi być stan nominalnego "katolicyzmu" w Stanach Zjednoczonych (przypomnijmy, że to kraj o największej liczebnie populacji osób uznających się za katolików), skoro większość "wiernych" jest tam za antykoncepcją, aborcją i tzw. małżeństwami gejowskimi? Cóż robią tamtejsi księża i biskupi? Nadal jednak znajdą się i tacy - niektórzy nawet z tytułami naukowymi - co twierdzić będą, że nie ma to absolutnie żadnego związku z Novus Ordo czy też ogółem "reform" posoborowych. Polecając ich spostrzegawczość w modlitwie, skupmy się jednak na rzeczywistości. Zorientowanych katolików nie będzie trzeba specjalnie przekonywać, że podobne rezultaty otrzymalibyśmy w wielu krajach Europy Zachodniej, gdybyśmy tylko poszli do któregoś z kościołów (o ile nie byłby już przerobiony na market, pub czy dompubliczny44 ). Nie odbiega to zresztą od głoszonych przez hierarchię, zwłaszcza niemiecką, poglądów. Także i w Polsce, choć zacofanej o te 20 lat, liberalizacja postępuje, i to bardzo szybko. Owe 20 lat wynika m. in. z tego, że właśnie o mniej więcej dwie dekady opóźniono u nas realizację "reform" soborowych z rewolucją liturgiczną na czele (dla porównania: pierwszym "pełnym" i rozpowszechnionym wydaniem Novus

 

Ordo w Polsce był mszał z roku 1986 r.; zaś np. episkopat Francji nie mógł wytrzymać w blokach startowych i w dekrecie z 12 listopada 1969 wymusił używanie Novus Ordo począwszy od 1 stycznia 1970 r., jeszcze zanim "nakaz" przyszedł z watykańskiej kongregacji.)

 

Rozpad Kościoła, rozpad dyscypliny i dezinformacja względem doktryny idzie więc w parze z reformowaną liturgią, i warunkiem koniecznym prawdziwej odnowy jest odnowa liturgii, na co zresztą zwracał uwagę sam Benedykt XVI45 (niezależnie od pewnego "dwójmyślenia"46 papieża z Bawarii).Oczywiście mówimy tu o warunku koniecznym, bynajmniej nie jedynym - sam powrót do wierności w liturgii to jedynie część pracy. Konieczny jest jeszcze powrót do doktryny,ale ten będzie łatwiejszy, jeśli liturgia będzie doktrynę wyrażać, a nie ją rozmywać czy wręcz jej zaprzeczać.

 

 

W jednym i drugim przypadku wielką rolę mają tu do odegrania kapłani - w końcu to do nich należy nauczanie ludu i prowadzenie dusz do zbawienia. Jeśli sami opowiedzą się jednoznacznie po stronie Prawdy, jeśli zwrócą się ku nieskazitelnemu kultowi katolickiemu, Pan Bóg, na mocy samego ich urzędu, da im wszystko co potrzeba, by pociągnąć za sobą lud ku prawdziwej, katolickiej wierze.

 

KONIEC

 

 

 

1Błędnym jest przekonanie, jakoby tzw. Msza Trydencka miała swój początek na Soborze Trydenckim. Mszał zatwierdzony przez św. Piusa V, choć datowany na rok 1570, jest niemalże tym samym co używany wiek wcześniej Mszał Kurii Rzymskiej, a ten z kolei nie różni się zbytnio od Mszału Innocentego III (pont. 1198-1216). Rdzeń tradycyjnej Mszy rzymskiej, tj. kanon pozostał niezmieniony (nie licząc dodania imienia św. Józefa przez Jana XXIII) od czasów św. Grzegorza Wielkiego (pont. 590-604), który to posiłkował się tzw. Sakramentarzem Gelazjańskim (Gelazy I, pont. 492-496), w którym Kanon już jest, a Św. Ambroży (339-397) cytuje w De sacramentis centralną część Kanonu (od Quam oblationem przed konsekracją do modlitwy po niej). Msgr. Gamber w The Reform of the Roman Liturgy podaje (s. 24), że "od V wieku jedyną rzeczą, na którą papieże bez ustanku nalegają, jest konieczność przyjęcia kanonu rzymskiego; ich argumentem jest to, że [kanon] wywodzi się od Apostoła Piotra." Choć oczywiście przez wieki obrzędy rozwijały się w sposób organiczny, Tradycyjna Msza św. swoimi korzeniami sięga do czasów apostolskich

 

2Ponieważ pojęcie to jest dziś powszechnie źle rozumiane, doprecyzujmy czym dokładnie jest Tradycja, posługując się katechizmem papieskim św. Piusa X:

"34. Czym jest Tradycja? Tradycja to niespisane słowo Boże, które zostało przekazane żywym słowem przez Jezusa Chrystusa i Jego Apostołów, a do nas dotarło przez stulecia, za pośrednictwem Kościoła, bez żadnej zmiany.

 

35. Gdzie jest zawarte nauczanie Tradycji?

Nauczanie Tradycji zawarte jest przede wszystkim w dekretach soborów, w pismach świętych Ojców Kościoła, w dokumentach Stolicy Apostolskiej, a także w słowach i obrzędach świętej liturgii katolickiej.

 

36. Jakie znacznie winniśmy przypisywać Tradycji?

Tradycji winniśmy przypisywać takie samo znaczenie jak objawionemu słowu Bożemu, które jest zawarte w Piśmie

Świętym."

 

3Zob. Dz 139 (DH 246): "Praeter has autem beatissimae et Apostolicae Sedis inviolabiles sanctiones, quibus nos piisimi Patres, pestiferae novitatis elatione dejecta, et bonae voluntatis exordia et incrementa probabilium studiorum et in eis usque in finem perseverentiam ad Christi gratiam referre docuerunt, obsecrationum quoque sacerdotalium sacramenta respiciamus, quae ab Apostolis tradita in toto mundo atque in omni Ecclesia catholica uniformiter celebrantur, ut legem credendi lex statuat supplicandi. "

"But besides these hallowed ordinances of the most blessed and Apostolic See, in accordance with which the most pious Fathers, after casting aside the pride of pernicious novelty, have taught us to refer to Christ's grace both the beginnings of good will, and the advances in commendable devotions and the perseverance in these unto the end, let us be mindful also of the sacraments of priestly public prayer, which handed down by the Apostles are uniformly celebrated in the whole world and in every Catholic Church, in order that the law of supplication may support the law of believing."

[Dz - (popularnie "Denzinger"), ks. Heinrich Joseph Dominicus Denzinger, "Enchiridion symbolorum, definitionum et declarationum de rebus fidei et morum"; DH - tzw. Denzinger-Hünermann, czyli współczesna wersja Denzingera pod redakcją modernistycznego teologa Petera Hünermanna.]

 

4Tzw. atanazjańskie wyznanie wiary (Quicumque), cieszące się takim samym autorytetem jak inne przyjęte w Kościele powszechnym symbole, (i oczywiście, nieomylne) zaczyna się przecież tymi słowy: "Ktokolwiek chce być zbawiony, musi przede wszystkim wyznawać katolicką wiarę, której jeśliby kto nie zachował całej i nienaruszonej, bez wątpienia zginie na wieczność."

 

5 Inną zasadą rządzącą liturgią jest jej harmonijny, organiczny rozwój. Ryty Mszy św. (mamy ich bowiem kilkanaście, np. ryty wschodnie), o ile podlegały pewnym wolno zachodzącym zmianom (nie dotykającymi jednak istoty!) nigdy nie były tworzone na nowo od postaw - zupełną nowością jest więc zaprojektowanie rytu od nowa, tak jak to ma miejsce w przypadku mszału Pawła VI. Sam zatem fakt powstania Novus Ordo zaprzecza organicznemu rozwojowi liturgii.

 

6Gwoli ścisłości, w mszałach "pośrednich", tj. tych z modyfikacjami soborowymi/posoborowymi sprzed Novus Ordo (wydawane w ciągu tych kilku przejściowych lat; mszały te ogólnie podsumować można jako zawierające znaczną część rytu tradycyjnego ale już z mentalnością Novus Ordo) kostytucję Quo Primum również wyrzucono. Stanowi to jeden z wielu przykładów chęci radykalnego zerwania z przeszłością.

 

7Poświadcza to m.in. Sobór Trydencki w uroczystej anathemie (sesja XXII, kan. 9): "Gdyby ktoś mówił, że obrządek Kościoła rzymskiego, w którym część kanonu i słowa konsekracji wymawia się po cichu, należy potępić; (...) - niech będzie wyklęty".

 

8Szczegółowa analiza zmian w Kanonie (prezentowanym przez nowy mszał jako "1 Modlitwa Eucharystyczna") to temat na osobną pracę. Ograniczmy się do napomknięcia niektórych z "przeróbek":

zuchwałe zmodyfikowanie samego serca kanonu - słów konsekracji! (również i ta sprawa wymaga

osobnej pracy)

zmienione podniesienie (patrz B.11.3)

wprowadzenie protestantyzującej "aklamacji" ludu

ulubiona zagrywka Novus Ordo, czyli "fragmenty, które można pominąć"

choć jest to jedynie zaleceniem, kanon odmawiany jest głośno (pomysł lansowany przez protestanckich "reformatorów", na co reagował Sobór Trydencki - zob. sesja XXII kan. 9).

znaczna redukcja gestów (znaki krzyża, ucałowania)

 

9"Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego" (w oryg. IGMR - "Institutio Generalis Missalis Romani") - zawierający przepisy i objaśnienia rodzaj wprowadzenia do Mszału wraz z instrukcją użytkowania tegoż.

 

10To właśnie o drugiej modlitwie eucharystycznej (2ME), jako o jednym z nowych kanonów pisali kard. Ottaviani i Bacci w "Krótkiej Analizie Krytycznej...": "drugiego z nich, który już zdążył wywołać wśród wiernych zgorszenie swą zwięzłością, mógłby z czystym sumieniem używać kapłan niewierzący ani w transsubstancjację, ani w ofiarny charakter Mszy św., a zatem nadaje się on znakomicie do celebrowania przez protestanckich ministrów. "

 

11SC = "konstytucja o świętej liturgii Sacrosanctum Concilium", pierwszy z dokumentów Soboru Watykańskiego, będący podłożem rewolucji liturgicznej

 

12UR - Dekret o ekumenizmie "Unitatis redintegratio", Sobór Watykański Drugi

13nieco szerszy fragment w tekście oryginalnym: "E diciamo pure che non di rado il lavoro è proceduto 'cum timore et tremore' nel dover sacrificare espressioni e concetti tanto cari, e ormai per la lunga consuetudine familiari. Come non rimpiangere per esempio 'ad sanctam matrem Ecclesiam catolicam atque apostolicam revocare dignetur' della settima orazione? E tuttavia l'amore delle anime e il desiderio di agevolare in ogni modo il cammino dell'unione ai fratelli separati, rimovendo ogni pietra che possa costituire pur lontanamente un inciampo o motivo di disagio, hanno indotto la Chiesa anche a questi penosi sacrifici."

 

14Davies, "Zniszczenie Mszy Świętej, czyli Godly Order Cranmera", wyd. Antyk, s. 89

15ibid., s. 90

16Podajmy pewien przykład, trzymając się branży motoryzacyjnej: jeśli papież wziąłby dajmy na to, Nysę, przemalowałby ją na czerwono i rzekł: "to jest sportowe Ferrari", to Nysa owa nie stanie się automatycznie samochodem sportowym. Podobnie, nie wszystko co się oetykietuje jako "katolickie" czy "zgodne z Tradycją" takim się staje - nie ma np. katolickiego cudzołóstwa, i być nie może, choćby nawet papież usiłował to "zatwierdzić". Warto zauważyć, że każda inna opinia na ten temat ostatecznie będzie musiała pociągnąć za sobą absurdalny wniosek, że absolutnie wszystko co papież czyni lub mówi jest zawsze i w każdym wypadku nieomylne (co oczywiście nie jest prawdą - nieomylność papieża jest ściśle zdefiniowana /zob. Sob. Wat. I, Const. Dogm. Pastor Aeternus, Cap. 4/ i jest całkowicie jasnym, iż Paweł VI publikując nowy mszał z tego daru nie skorzystał).

17Davies, "Nowa Msza Papieża Pawła", wyd. Te Deum, s. 225

18A. Ottaviani, A. Bacci "Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae" http://swiety.krzyz.org/kak.htm

Warto wspomnieć, że Kościół w swoim nauczaniu, działaniu i obrzędach kładł zawsze nacisk na precyzyjne i kompletne przedstawianie doktryny, bez niedopowiedzeń, dwuznaczności czy pominięć. Zwłaszcza w kwestiach wybitnie katolickich, a już szczególnie tych z zapalczywością zwalczanych przez różnej maści heretyków. Przykładowo, papież Pius VI w uroczystej i nieomylnej konstytucji Auctorem Fidei potępił sposób przedstawienia przez pseudo-Synod w Pistoi nauczania dot. sposobu realnej obecności Pana Jezusa w Eucharystii [pseudo-Synod przedstawia ją następująco „1) po konsekracji Chrystus jest prawdziwie, rzeczywiście, substancjalnie obecny pod postaciami; 2) zatem cała substancja chleba i wina przestaje istnieć z zachowaniem jedynie postaci”]. - ta poprawna z gruntu rzeczy przecież definicja została potępiona (!) gdyż miała pewien mały defekt - w sformułowaniach zabrakło po prostu jednego, jedynego słowa - "transsubstancjacja". Pius VI potępił "podejrzane pominięcie tego rodzaju" jako "zgubne, uwłaczające objaśnieniom danym przez katolicką Prawdę odnośnie do dogmatu o transsubstancjacji, korzystne dla heretyków" (zob. Dz 1529). Dlatego ważne jest nie tylko to co się mówi, ale też i to czego się NIE mówi (pomija). Niech każdy sam sobie odpowie na pytanie, cóż powiedzieli by przedsoborowi papieże, gdyby mieli ocenić mszał Novus Ordo.

 

19Można by to przyrównać to do sytuacji, w której klientowi zamawiającemu Ferrari wysłano Nyskę. Na protest klienta, że nie zamawiał samochodu dostawczego, tylko sportowy, przesłano by mu zmodyfikowaną instrukcję od Nysy, dodając do zdania "Nysa to nowoczesny samochód dostawczy" słowa "i sportowy".

20"S. Emítte lucem tuam et veritátem tuam: ipsa me deduxérunt, et adduxérunt in montem sanctum tuum et in tabernácula tua. M. Et introíbo ad altáre Dei(…) S: Ześlij Swą światłość i wierność Swoją: niech one mnie wiodą, niech mnie przywiodą na górę Twą świętą, do Twoich przybytków. M. I przystąpię do ołtarza Bożego(...)".

21Użycie słowa "chleb" samego w sobie nie jest jeszcze błędem - wszak eucharystyczny Chrystus jest Panis Angelicus, jest "Chlebem, który zstąpił z nieba" - chodzi jednakże o sukcesywne zastępowanie słowa hostia (kojarzącego się jednoznacznie z Ofiarą /hosta = żertwa/) słowem "chleb", które jest w tym przypadku dwuznaczne.

22Pewną nawróconą na katolicyzm protestantkę dziwi „moda na używanie prawdziwego chleba zamiast hostii na mszach w niektórych wspólnotach, zapominających, że w Kościele Katolickim używa się symbolicznej postaci chleba, bo Pan Jezus jest realny, natomiast w zborach protestanckich używa się chleba prawdziwego, bo obecność Pana Jezusa jest tylko symboliczna.” (list nt. Protestantyzacji KK https://gloria.tv/article/U4L3eL3yhfYR6t6Eg6jfMCboB )

23Zwraca na to uwage bp Athanasius Schneider w swoim przemówieniu o pięciu liturgicznych ranach na mistycznym Ciele Chrystusa “Pierwszą i najbardziej oczywistą raną jest celebrowanie ofiary Mszy z kapłanem zwróconym twarzą w kierunku ludu, zwłaszcza podczas Modlitw Eucharystycznych i Konsekracji, najwyższych i najświętszych momentów czci, która należy się Bogu. Ta zewnętrzna forma odpowiada, przez samą swą naturę, temu w jaki sposób uczy się grupę ludzi lub spożywa wspólny posiłek. Jesteśmy w zamkniętym kole. I forma ta w żaden sposób nie odpowiada modlitwie, a już tym bardziej adoracji." [http://www.nowyruchliturgiczny.pl/2012/07/biskup-schneider-o-tradydyjnej-mszy-i.html ]

 

24Komunia św. kapłana jest zawsze wymagana.

25Oczywiście prawdziwym ofiarującym jest Chrystus, działa On jednak poprzez wyświęconego kapłana.

26"Novus Ordo przypisuje wiernym funkcję autonomiczną, a tym samym całkowicie błędną, począwszy od definicji - „Msza jest to święta synaksa czyli zgromadzenie ludu Bożego”, po końcowe pozdrowienie ludu przez kapłana, wyrażające obecność Pana w zgromadzonej wspólnocie, „w którym to pozdrowieniu oraz odpowiedzi ludu przejawia się tajemnica zgromadzonego Kościoła” (nr 28). Prawdziwa obecność Chrytusa? Z pewnością, lecz tylko duchowa. Tajemnica Kościoła? Tak, lecz tylko jako zwykłego zgromadzenia, które jej pragnie i jest jej znakiem. (...) W drugiej części tego paragrafu stwierdza się - pogłębiając jeszcze bardziej już i tak głęboką dwuznaczność - że obietnica Chrystusa („Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”), doskonale odnosi się do zgromadzenia, które stanowi Mszę. W ten sposób obietnica, która dotyczy duchowej obecności Chrystusa przez jego łaskę, postawiona została jakościowo na równi - wyjąwszy większe jej natężenie - z substancjalną i fizyczną obecnością w sakramencie Eucharystii. "

 

Przypis nr 13:

"Za sprawą typowego zjawiska, polegającego na zamianie i zastąpieniu jednej rzeczy drugą, rzeczywista obecność została zrównana z obecnością Chrystusa w głoszonym słowie (nr 7 i 54). Jednak ta druga jest zupełnie odmiennej natury, ponieważ trwa tylko in usu, tzn. w momencie, gdy proklamuje się Słowo Boże, podczas gdy obecność w Eucharystii jest stała, obiektywna i niezależna od przyjęcia sakramentu. Typowo protestanckie sformułowanie: „Bóg przemawia do swego ludu… Chrystus jest obecny w swoim słowie pośród swego ludu” (nr 33, por. „Sacros. Conc.” nr 33 i 7) ściśle mówiąc jest bez sensu, ponieważ obecność Boga w Jego słowie nie jest bezpośrednia, lecz zależna od aktu ducha ludzkiego i jego uwarunkowań, oraz ograniczona czasowo. Błąd ten nie pozostaje bez tragicznych konsekwencji: oznacza on stwierdzenie, a raczej podsunięcie myśli, że rzeczywista obecność jest zależna od użytku i znika razem z nim. "

27Przemówienie do uczestników Międzynarodowego Kongresu Liturgii Pastoralnej w Asyżu, 1956 (por. Acta Apostolicae Sedis XXXXVIII, s.711). Rok później w oficjalnym dekrecie Sanctissimam Eucharistiam Kongregacja ds. obrzędów potwierdziła przepisy przypominajac, że papież na Kongresie "jasno wyłożył pewne główne zasady dotyczące doktryny i praktyki Kościoła dotyczącej rzeczywistej obecności Chrystusa Pana w tabernakulum, odrzucił niektóre nowinkarskie (modernos) błędy, i usilnie polecił praktyki pobożne ku czci Najświętszego Sakramentu przechowywanego w tabernakulum, zgodnie z utwierdzoną tradycją Kościoła".

28Chodzi o participatio actuosa, czyli uczestnictwo w sensie bycia świadomym, obecnym (aspekt wewnętrzny); wypacza się je jednak jako uczestnictwo "aktywne" bądź "czynne", rozumianenierzadko jako konieczność działań czysto fizycznych i przydzielania jakichś roli, aby "każdy coś robił". Stąd wysyp groteskowych nieraz zachowań celujących w lansowaną przez liturgicznych kaowców "aktywizację" ludu.

29Gamber, The Reform of the Roman Liturgy, s. 67

30 jest to stuprocentowo jasnym, gdy przeanalizuje się offertorium (usunięte w Novus Ordo), kanon rzymski (w Novus Ordo nieobowiązkowy i niepożądany, w praktyce nie odmawiany) a także wiele spośród części zmiennych, zwłaszcza sekret (sekreta w Novus Ordo zastąpiona jest "modlitwą nad darami").

31A. Ottaviani, A. Bacci "Krótka Analiza Krytyczna Novus Ordo Missae" /w rzeczywistości chodzi o sesję XXII, nie XX - przyp. autora/

32 Także i to zostało zaznaczone w "Krótkiej analizie...". Ryt Novus ordo, zaprojektowany został zgodnie z nową definicją jako "Uczta" i "zgromadzenie ludu Bożego" (IGMR1969, 7) /nie ma znaczenia fakt późniejszej korekty definicji, gdyż sam ryt nie został skorygowany/, która to "nowa definicja nie zawiera żadnego z zasadniczych dogmatów dotyczących Mszy Św., które zebrane razem stanowią prawdziwą jej definicję. Celowe ich pominięcie w tym miejscu jest równoznaczne z ich „prześcignięciem” i negacją, przynajmniej w praktyce. " (Zob. też fakt B.10)

33 Wypada tę sprawę jeszcze rozszerzyć, bo znajdą się zapewne i tacy nominalnie katoliccy duchowni, co bronić będą bądź to Lutra (że nie taki Luter straszny), bądź to protestantów, że niekoniecznie identyfikują się z takimi poglądami. Choć oczywiście jest wielu uczciwych protestantów, którzy bynajmniej wcale nie zgodziliby się na takie postawienie sprawy jak czynił to Luter, a i potrafiliby krytycznie spojrzeć na ojca rewolucji protestanckiej – nie mówimy o poszczególnych o s o b a c h (tych nie oceniamy, nie mamy wglądu w ich sumienia) ale o deklarowanych z a s a d a c h - a jakie są deklarowane zasady luteran? Proszę bardzo, zajrzyjmy do ich ksiąg wyznaniowych (dostępne również na oficjalnej stronie niedawno obchodzonego Jubileuszu Reformacji, w którego komitecie honorowym ważył się zasiąść Prymas Polski ks. abp Polak): "Msza jest w papiestwie największą i najstraszliwszą obrzydliwością (...) Należy zadbać o to, aby ludziom publicznie podano do wiadomości, iż msza jako rzecz zmyślona, czyli jako wynalazek ludzki, może być bez grzechu zaniechana i że nikt, kto mszy zaniedbuje, nie może być potępiony, lecz że ludzie także bez mszy, i to w lepszy sposób, mogą być wybawieni. (...) Poza tym ów ogon smoczy (a mam na myśli mszę) zrodził wszelakie obrzydliwości i bałwochwalstwa. (…) wzywanie świętych jest częścią nadużyć i błędów antychrysta (...) Streszczając powiem: Tego, czym msza papieska się stała i co ona w sobie zawiera, co z niej się zrodziło i co do niej przylgnęło, tego w ogóle ścierpieć nie możemy, lecz musimy to potępić" (II. Artykuł o mszy); "jest rzeczą pewną, że z papiestwa nie ma żadnego pożytku w Kościele, ponieważ nie spełnia ono żadnego kościelnego obowiązku. I jest rzeczą konieczną, aby Kościół trwał dalej i istniał bez papieża. (…) papież jest owym prawdziwym antychrystem, który wyniósł i wywyższył się ponad Chrystusa, ponieważ właśnie nie chce, aby chrześcijanie byli zbawieni bez jego władzy, która wszakże – jest niczym i nie została przez Boga ustanowiona i polecona" (IV. Artykuł o papiestwie)(Art. Szmalkaldzkie) http://luter2017.pl/wp-content/uploads/pdf/Artyku%C5%82y%20szmalkaldzkie.pdf

34Wspomnijmy tylko o jednym z nich: "Intencje podczas modlitwy powszechnej odczytali także m.in. przedstawiciele innych wspólnot wyznaniowych: Kościoła luterańskiego, prawosławnego, metodystycznego, Kościoła obrządku greckokatolickiego oraz przedstawiciele gmin: muzułmańskiej i żydowskiej w Gdańsku." - za: https://ekai.pl/uroczystosci-pogrzebowe-pawla-adamowicza/

35 Przytoczmy za M. Daviesem ("Nowa Msza papieża Pawła") znamienny cytat owego jezuity: "w książce opublikowanej w roku 1976 stwierdził on otwarcie: „aby uniknąć wszelkich nieporozumień — tłumaczenie nie oznacza wyrażenia tego samego przy pomocy równoznacznych słów. Oznacza zmianę formy (C’est changer la forme). Liturgia nie jest po prostu środkiem przekazywania informacji, lekcją, w której nie liczy się nic oprócz treści. Stanowi ona symboliczną akcję poprzez formy mające precyzyjne znaczenie. Jeśli zmieniają się formy, zmienia się ryt. Jeśli zmieni się choć jeden element, zmianie ulega znaczenie całości. Niech ci, którzy jak ja znali i śpiewali gregoriańską uroczystą Mszę, przypomną sobie, jak ona wyglądała. Niech porównają to z Mszą, którą mamy obecnie. Zmiany dotyczą nie tylko słów, melodii i pewnych gestów. Mówiąc prawdę, jest to inna liturgia Mszy (c’est une autre liturgie de la messe). Trzeba to jasno powiedzieć: ryt rzymski taki, jaki znaliśmy, już nie istnieje (le rite romain tel que nous l’avons connu n’existe plus). Został zniszczony. Niektóre ze ścian tej budowli zawaliły się, a inne zmieniły swój wygląd do tego stopnia, że jawi się nam ona obecnie albo jako ruina, albo jako składnik całkowicie innego gmachu”.

 

36Oczywiście występują różnice np. wynikające ze specjalnych formularzy mszalnych na dane święto w jakiejś diecezji, jednak w takich ramach Msza nadal będzie sprawowana w ten sam sposób.

 

37 Zdaje się, że sprawa ta była poruszona po raz pierwszy na dawnej stronie 'Kronika Novus Ordo', przemianowanej jakiś czas temu na Breviarium: http://breviarium.blogspot.com/2007/05/chaos-liturgiczny.html

 

38ibid.

39L. Christiani tak opisuje przewrót dokonany przez Lutra: „Kult był uprzednio rozumiany jako oddawanie czci Bogu; odtąd będzie on skierowany na człowieka, aby go pocieszyć i oświecić. Podczas gdy uprzednio na honorowym miejscu znajdowała się ofiara, odtąd najważniejsze będzie kazanie” (Christiani, Du lutheranisme au protestantisme, 1910, str. 312; orig. Le culte n’est plus dirigé dans le même sens. Il s’adressait à Dieu comme un hommage, il s’adressera désormais à l’homme pour le consoler et l’éclairer. Le sacrifice occupait la première place, le sermon va le supplanter.)

 

40 Pozwolę sobie zacytować fragment z innej pracy, poświęconej Gaudium et Spes: "W swoim monumentalnym (ponad 4 tysiące stron!) dziele, będącym prawdziwą summą liturgiczną, bł. abp Nowowiejski akcentuje rzeczywisty przedmiot liturgii, tj. kult, który jest czymś szerszym niż tylko składanie czci: "Choć ostatecznym przedmiotem liturgji jest sam Pan Bóg, któremu liturgja swe hołdy składa, wszakże właściwym, rzeczywistym jej przedmiotem jest kult. Kultem zowiemy okazywanie naszego uczucia poddańczego względem Boga, zasadzające się z jednej strony na przekonaniu o własnej niemocy, a z drugiej na uwielbieniu i czci. Pojęcie kultu zawiera w sobie cześć, gdy przeciwnie, cześć nie jest kultem, gdyż kult mieści też w sobie znaczenie podległości i poddania się." Nie ma chyba potrzeby wykazywać, jak bardzo "podległość" człowieka nie pasuje do przesłania GS i jak mocno kłóci się z głównymi zasadami rewolucji liturgicznej (zorientowanie na człowieka, nacisk na wspólnotę, podkreślanie radości kosztem pokuty itp.).".

41 Cele te oczywiście nie są sobie przeciwstawne. Zbawienie człowieka jako cel drugi jest "drugorzędne" nie dlatego, jakoby było mało istotnym (bo dla człowieka jest sprawą w ogóle najistotniejszą) ale dlatego, że w pierwszym rzędzie odnosimy się do Boga, który jest, w sensie ścisłym, celem każdego człowieka. Przeto, jak to wspaniale ujmuje wielkanocne Exsúltet, "Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, abyśmy z całego serca i z całej duszy pełnym głosem sławili niewidzialnego Boga, Ojca wszechmogącego, oraz Jednorodzonego Syna Jego Jezusa Chrystusa, Pana naszego. On bowiem spłacił za nas Ojcu Przedwiecznemu dług Adama i krwią serdeczną zmazał dłużny zapis starodawnej winy."

42 niech i tu wspomnimy cudowne w swej prostocie sformułowanie z Orędzia: "O jak przedziwna łaskawość Twej dobroci dla nas! O jak niepojęty wybór miłości: aby wykupić niewolnika, wydałeś Syna!"

44Tak, nawet i tego rodzaju skandale się zdarzają! https://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/europe/vaticancityandholysee/6670813/Vatican-condemns-immoral-church-conversions.html Są nawet sytuacje, gdy katolicki kościół, sprzedany przez diecezję i przerobiony na klub nocny jest odkupywany przez protestantów, tak by znowu służył celom kultu (tyle, że protestanckiego) https://www.post-gazette.com/local/city/2017/05/14/Altar-Bar-concerts-Strip-District-Orchard-Hill- Church/stories/201704050177

45 “W ciągu lat, jakie nastąpiły po Soborze Watykańskim II, ponownie uświadomiłem sobie priorytet Boga i liturgii Mszy św. Niezrozumienie reformy liturgicznej, które szerzyło się powszechnie w Kościele katolickim, doprowadziło do coraz większego stawiania na pierwszym miejscu aspektu nauczania i własnej aktywności oraz kreatywności. Działania ludzi doprowadziły niemal do zapomnienia o obecności Boga. W takiej sytuacji staje się coraz wyraźniejsze, że egzystencja Kościoła żywi się sprawiedliwym odprawianiem liturgii i że Kościół znajduje się w niebezpieczeństwie, kiedy pierwszeństwo Boga nie występuje już w liturgii, a zatem i w życiu. Najgłębsza przyczyna kryzysu, który osłabia Kościół, tkwi w zacieraniu priorytetu Boga w liturgii. To wszystko sprawiło, że poświęciłem się tematowi liturgii w dużo większej mierze niż w przeszłości, gdyż wiedziałem, że prawdziwa odnowa liturgii jest fundamentalnym warunkiem odnowy Kościoła.” - Z przedmowy BXVI do rosyjskiego wydania XI tomu Opera Omnia, za: http://www.pch24.pl/kryzys--ktory-oslabil-kosciol--prezentujemy-niepublikowany-w-polsce-tekst-benedykta-xvi-bpgnp,51048,i.html#ixzz5AvqCb3tB

46 Więcej na ten temat znaleźć można w innej pracy z tej serii - analizie dotyczącej soborowej konstytucji Gaudium et Spes.

 

ii Powiedziałem to z przekąsem – bo progresywny Kościół nie ma nic wspólnego z modernizmem potępionym przez Piusa X. Ten temat rozwijam w swoich artykułach takich jak: https://www.tradycjonalizm.info/video/polemika-z-tradycjonalizmem-ograniczenia-w-mszy-trydenckiej,44.htm / https://www.tradycjonalizm.info/zagadnienia-fundamentalne/co-to-jest-modernizm-katolicki,29.htm

iii Duch Liturgii, Joseph Ratzinger.

iv „Księga papieży” Kazimierz Dopierała (wyd. z 2019 r., str. 1037-1038)

v Czym jest Tradycja? Tradycja to niespisane słowo Boże, które zostało przekazane żywym słowem przez Jezusa Chrystusa i Jego Apostołów, a do nas dotarło przez stulecia, za pośrednictwem Kościoła, bez żadnej zmiany. Gdzie jest zawarte nauczanie Tradycji? Nauczanie Tradycji zawarte jest przede wszystkim w dekretach soborów, w pismach świętych Ojców Kościoła, w dokumentach Stolicy Apostolskiej, a także w słowach i obrzędach świętej liturgii katolickiej. Jakie znaczenie winniśmy przypisywać Tradycji? Tradycji winniśmy przypisywać takie samo znaczenie jak objawionemu słowu Bożemu, które jest zawarte w Piśmie Świętym. [Katechizm św. Piusa X]

vii To oczywiście zależy od tego, jak to zerwanie rozumieć. Jeśli mowa o zerwaniu tradycji liturgicznej, to osobiście nie widzę problemu, bo nie widzę żadnych podstaw do tego, aby oczekiwać bezwzględnej ciągłości. Jeśli mowa o zerwaniu z katolicyzmem, z nauczaniem dogmatycznym, instytucją nieomylnego Kościoła – to wówczas tak – nie można nam na to przystać, ale również do niczego takiego nie doszło.